Mamy plany i ambicje. I sportowe, i rodzinne
Rozmowa z Magdaleną Fularczyk-Kozłowską i Natalią Madaj, wioślarkami Lotto Bydgostii, o ich „pięciu minutach” i tym, jak je wykorzystać.
- Mistrzowsko olimpijskie w Rio wywalczone w przepięknym stylu, przyniosło paniom wiele splendorów i popularności. Czujecie się już może celebrytkami?
- W żadnym wypadku. Owszem jesteśmy bardziej rozpoznawalne, niż przed igrzyskami, ale bez przesady. Wioślarstwo to nie piłka nożna, siatkówka czy lekkoatletyka.
Chcemy te nasze „pięć minut” wykorzystać dla dobra naszej dyscypliny. Z tego względu chętnie uczestniczyłyśmy w licznych spotkaniach propagując wioślarstwo.
- Najczęściej zaproszenia otrzymywałyście panie od...?
- Od młodzieży ze szkół oraz przedszkolaków czy od sympatyków naszej
dyscypliny. Gościłyśmy też w mediach.
- Jakie spotkania pozostały najbardziej paniom w pamięci?
- Te z maluchami, pełne radości, szczerości, z niekonwencjonalnymi pytaniami. Tak choćby było w przedszkolu, do którego uczęszcza moja chrześniaczka.
Otrzymywałyśmy od nich samodzielnie wykonane laurki, medale. Zapewniam, że znajdą one swoje miejsce obok medalu olimpijskiego.
- Styczeń to czas rozstrzygnięć wielu plebiscytów, ale wy
- ze względu na przygotowania do igrzysk - nie zawsze mogłyście być obecne.
- Jak to u wioślarzy bywa, zawsze pod wiatr (śmiech). Byłyśmy na Balu Mistrzów Sportu w Warszawie i tam doskonale bawiłyśmy się do białego rana, świętując piąte miejsce w plebiscycie na najlepszych sportowców w Polsce. Teraz mamy ogromną satysfakcję, że nasze osiągnięcia docenili kibice z regionu i kapituła, co pozwoliło nam na pierwsze zwycięstwo w plebiscycie „Gazety Pomorskiej”. Wszystkim składamy gorące podziękowania.
- A propos zwycięstw. Czy jest szansa na kolejne w wykonaniu dwójki podwójnej, która została w 2016 roku uznana najlepszą kobiecą osadą świata?
- Wierzę, że tak, choć wszystko się może wydarzyć. Na początek musiałyśmy się pogodzić z odejściem naszego trenera Marcina Witkowskiego. Obecnie trenujemy indywidualnie na planach przygotowanych przez nowego szkoleniowca Jakuba Urbana, który prowadził osady młodzieżowe. W tym sezonie docelową imprezą będą mistrzostwa świata. Odbędą się one jednak dopiero w ostatnim tygodniu września w Sarasota (USA) , więc czasu mamy sporo.
- A igrzyska olimpijskie w Tokio?
- O, aż tak daleko nie
sięgamy. Jesteśmy z Natalią doświadczonymi wioślarkami, mającymi swoje sportowe plany i ambicje, lecz również i te prywatne, rodzinne.
- Co do tych drugich. Był w końcu po igrzyskach czas na wakacyjny urlop z najbliższymi?
- Udało się wygospodarować kilkanaście dni, lecz do Dominikany poleciałam z… siostrą. Mój, już nie chłopak, a narzeczony - Arek, wykorzystał cały urlop jeżdżąc ze mną po całym kraju na liczne spotkania.
Ja miałam więcej szczęścia. Z mężem wybraliśmy się tradycyjnie na Mazury, by pożeglować na tamtejszych jeziorach, a później wygrzewaliśmy się na plaży w Tajlandii. Za kilka dni obie wyjedziemy do Vancouver, by podczas konferencji FISA osobiście odbierać wyróżnienie związane przyznaniem tytułu kobiecej osady roku. Taki tytuł bardzo nobilituje nas, polskie wioślarstwo, nasz klub Lotto-Bydgostię. Jesteśmy z niego bardzo dumne.
- Czego życzyć złotym medalistkom igrzysk, najlepszej osadzie świata?
- Mnie, przede wszystkim, zdrowia. Jeżeli ono będzie to... Nie, nie będzie na razie żadnych deklaracji na przyszłość.
Oby ten rok był tak pomyślny i radosny, jak ten miniony, zarówno pod względem sportowym jak i prywatnym.