Mamy wracać? Ale nie ma do czego. Już nie chcemy szarpać się z życiem
Byli mieszkańcy naszego regionu znaleźli normalne warunki do życia dopiero na Wyspach.
Czas świąt, czas powrotu do domu, do rodziny. Ostatnio „na tapecie” jest temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Porozmawialiśmy z kilkoma mieszkańcami powiatu chojnickiego. W większości nie chcą oni wracać na łono ojczyzny.
Tam mnie szanują
W Polsce wszyscy mną pomiatali. Począwszy od władz, urzędów kończywszy na pracodawcach - mówi Grzegorz, niegdyś z Chojnic. - W Anglii na początku czułem się źle, obco. Ale po pół roku pracy w fabryce telewizorów poczułem się szanowany. Na moich brygadzistach zrobiło wrażenie, że szybko nauczyłem się angielskiego. Po pół roku, kiedy wtopiłem się w środowisko moi koledzy z pracy powiedzieli mi, że od początku podziwiali mnie za pracowitość. Po roku sam awanspowałem na brygadzistę. W Anglii poznałem żonę, Nie nie wracamy tutaj na stałe - nie ma do czego...
Pochodzący z popegerowskiej wsi Krzysztof osiadł w Bristolu. Pracuje od 8 lat w przetwórni mięsa.
- Ściągnął mnie tam kumpel. Zostając w Polsce może już bym nie żył, pewnie zapiłbym się na śmierć tanimi winami. Nie znam angielskiego, ale w sumie nie jest mi potrzebny. Połowa załogi to Polacy. Wziąłem kredyt na mieszkanie. W Polsce nikt by go mi nie dał. Gniłbym na bezrobociu - mówi.
Za dwupokojowe mieszkanie zapłacił 180 tys. funtów. Miesięcznie zarabia 2 tys. Dochodzą jeszcze do tego zasiłki na dzieci. Krzysztof nie przelicza złotówek na funty.
- Zarabiam 2 tys. nazwijmy to jednostek, ale za litr paliwa płacę 1,20 a nie 4,50 tak jak w Polsce. Za puszkę polskiego piwa w Anglii płacę 1,20 a nie 4. Kilo boczku kosztuje 7, a nie 17. Zostaje mi o wiele więcej w kieszeni - stwierdza.
Każdy dzień Krzysztofa wygląda podobnie - praca i dom, w którym czeka na niego żona i dwoje dzieci. Jeżdżą sobie na wycieczki. Pobyt w Hiszpanii jest tańszy niż w Polsce i pogoda jest gwarantowana.
Ze sklepu do banku
- W Polsce skończyłam polonistykę, żaden zawód, jak na Anglię. Moja pierwsza praca to ekspedientka w sklepie. Zawzięłam się i popołudniami chodziłam do szkoły językowej. Po dwóch latach aplikowałam o pracę w banku i... ją dostałam. Bez znajomości. Mojego pracodawcy nie interesowała moja dotychczasowa droga zawodowa. Ze sklepu do banku po polonistyce? W Polsce jest to przecież nie do pomyślenia - mówi Agnieszka Warczak.
Po 3 latach pracy jest menadżerem i kieruje Anglikami. Ściągnęła rodziców i brata inżyniera mechanika, który zaczynał jako sprzątacz, a teraz pracuje w zawodzie. Jej mama opiekuje się dziećmi Polaków, ojciec dorabia w fabryce na taśmie, nie znają angielskiego. Dostają zasiłki. Do Polski nie mają zamiaru wracać. W sumie nie mają już do kogo...