MAPA INWESTYCJI. Kredyty drożeją. I nie zanosi się na koniec podwyżek. Stopy procentowe NBP ciągle rosną
Podwyżki stóp procentowych sprawiły, że raty kredytów hipotecznych wzrosły już o 40 proc. Rada Polityki Pieniężnej w marcu po raz kolejny podniosła stopy procentowe. Już wcześniejsze podwyżki sprawiły, że spłacający kredyty hipoteczne mają o 40 proc. wyższe raty niż jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. Wraz z rosnącymi obciążeniami topnieje zdolność kredytowa, a co za tym idzie dostępność mieszkań.
Rada Polityki Pieniężnej niemal na pewno podniesie w marcu stopy procentowe. O ile? To jeszcze nie jest jasne. Specjaliści przewidują na ogół podwyżkę o 0,5 proc., ale są i tacy, którzy nie wykluczają, że wzrost może być nawet dwa razy wyższa.
- Scenariusz bazowy zakłada na najbliższym posiedzeniu podwyżkę o 0,5 pkt. proc. (50 punktów bazowych). Jeśli o tyle samo wzrośnie też w ciągu miesiąca stawka WIBOR, to posiadacz 25-letniego kredytu mieszkaniowego w konsekwencji zobaczyć może wzrost raty na poziomie około 15-16 złotych w przeliczeniu na każde pożyczone 100 tysięcy - twierdzi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Kwoty, o których mówi nie wyglądają groźnie. Na ogół jednak Polacy zaciągali kredyty na znacznie wyższe kwoty, co oznacza, że do każdej raty będą musieli dopłacić wielokrotność wymienionej sumy. Problem jednak w tym, że to ani pierwsza, ani prawdopodobnie nie ostatnia podwyżka.
Do tej pory, w stosunku do września 2021 roku raty wzrosły o około 40 proc. W praktyce oznacza to, że kredytobiorcy, którzy pożyczyli na mieszkanie 300 tys. zł we wrześniu ubiegłego roku na spłatę kredytu musieli przeznaczyć niespełna 1400 zł. Na początku marca było to już 2000 zł. Jeśli stopa bazowa wzrośnie o 0,5 proc. wysokość raty osiągnie prawie 2100 zł.
Nie wszystkich jeszcze podwyżki już dosięgły, ale to tylko kwestia czasu.
- Banki aktualizują raty co jakiś czas (przeważnie co 3 lub 6 miesięcy). Nawet jeśli kogoś nie dosięgnęły jeszcze podwyżki rat, to niedługo je zobaczy, o ile ma oczywiście kredyt o zmiennym oprocentowaniu - podkreśla Bartosz Turek.
Tych, którzy podwyżek nie odczują jest bardzo niewielu. To osoby, które zaciągnęły kredyt o stałym oprocentowaniu (gwarantowanym na określony, na ogół dwuletni okres). Tego typu kredyty banki oferują od stosunkowo niedawna, do tego były one wyraźnie droższe od kredytów z oprocentowaniem zmiennym, co więcej oferowano je zazwyczaj zamożniejszym klientom, ostatecznie więc ci, którzy z nich korzystali należeli raczej do wyjątków niż stanowili regułę.
Rosnące raty kredytów to problem nie tylko dla tych, którzy już je zaciągnęli, ale także dla planujących dopiero zakup nieruchomości. Konsekwencją rosnących rat jest topniejąca zdolność kredytowa.
Trzyosobowa rodzina, która ma do dyspozycji dwie średnie krajowe, mogła jeszcze we wrześniu 2021 roku pożyczyć na zakup mieszkania 700 tysięcy złotych. Dziś jest to o około 150-180 tysięcy złotych mniej. Jeśli zmaterializują się przewidywania, zgodnie z którymi Rada Polityki Pieniężnej dalej będzie podwyższać stopy procentowe, to dalej topnieć może też zdolność kredytowa rodaków, co przy drożejących nieruchomościach będzie oznaczało albo odkładanie decyzji o przeprowadzce do własnego M, albo po prostu skromniejsze mieszkania.
W perspektywie 6 miesięcy wyjściowa (wrześniowa) zdolność kredytowa może łącznie spaść o 200-250 tysięcy złotych. Przy tym dolne zakresy widełek uda się osiągnąć, jeśli wynagrodzenia w Polsce dalej będą dynamicznie rosnąć, a banki dalej będą uatrakcyjniać ofertę kredytów mieszkaniowych, co nie wydaje się wcale aż tak oczywiste.
- Ciekawa zmiana może zajść pod koniec maja, gdy uruchomiony zostanie program kredytów bez wkładu własnego - zauważa Turek. - To może spowodować, że wiele osób, zdecyduje się na zakup swojego pierwszego mieszkania. Grono potencjalnych zainteresowanych jest bardzo liczne. Przecież samych tylko dorosłych rodaków w wieku 25-34, którzy mieszkają z rodzicami jest 2,6 mln - podkreśla.