Marcin Czubak poleca na karnawał: trufle z kaszanki w migdałach
Na kurs gotowania w Szkocji trafił przez przypadek. Umiejętności szlifował w rożnych restauracjach. W końcu sam został szefem, a dokładniej prywatnym kucharzem prezydenta Republiki Gabonu. Po powrocie do Polski Marcin Czubak wystartował w telewizyjnym show Top Chef i dostał się do ścisłego finału. Specjalnie dla DZ przygotował przepisy na karnawałowe przekąski.
W swojej restauracji Marcin Czubak chce postawić na kuchnię autorską. - Będę gotował to, czego będą chcieli klienci, ale w swoim stylu, czyli po europejsku z azjatyckimi akcentami. Chciałbym, aby restauracja była dla każdego, bo dobra kuchnia nie musi być droga. U mnie niektórych będzie stać, aby zjeść coś raz w tygodniu, innych codziennie, ale na pewno nie będzie to ekskluzywne zamknięte miejsce. Niektóre restauracje zawyżają ceny, ale takie myślenie, że wolą mieć dziesięciu klientów, którzy wydają po 200 zł, niż 100 wydających po 20 zł, to dla mnie bzdura totalna. Cały czas szukam lokalu. A z tym nie jest łatwo, bo chodzi mi o miejsce już przystosowane pod gastronomię. Jeśli chodzi o lokalizację, to najlepiej w centrum Katowic, ulica nie ma znaczenia, bo wydaje mi się, że jeśli jedzenie będzie dobre, to ludzie przyjdą – mówi.
Kucharzem, co ciekawe, został przez przypadek, marzyła mu się kariera trenera piłkarskiego, bo kopać umiał, gotować wcale... - Zaczęło się w Szkocji. Mój tata tam pracował i pojechaliśmy z mamą i braćmi na wakacje do niego. Mama zdecydowała, że chce zostać, ale dała mi możliwość powrotu i kontynuowania nauki, bo akurat rozpocząłem naukę w technikum na katowickim Tysiącleciu. Pomyślałem jednak: czemu nie i zostałem w Szkocji. Poszedłem do szkoły, potem grałem w piłkę. Po roku wyjechałem na wakacje do Polski i trochę za dobrze się tu bawiłem. Wakacje się przeciągnęły i ominął mnie nabór do college'u na kurs trenera piłkarskiego. Gdy wróciłem do Szkocji, zostały tylko dwa wolne miejsca na kurs gotowania. Złożyłem papiery i dostałem się – wspominał Marcin.
Został, choć do garnków pociągu nie miał, w głowie, jak przyznaje, tylko sport i sport. - Dopiero na kursie, gdy zobaczyłem, że główny szef w wieku 60 lat z taką pasją opowiada o gotowaniu, to pomyślałem sobie, że jeśli ja w jego wieku będę miał tak samo, to będzie niesamowite. Doszedłem do wniosku, że jak się coś robi, to porządnie i tak porządnie zabrałem się za gotowanie, że 2-letni kurs skończyłem w rok. Dzięki temu mogłem szybciej iść do pracy – opowiadał.
Co ciekawe, choć kucharz z pasją i świetny, to w domu raczej nie gotuje i częściej nie dojada, niż się przejada, takie życie, że szewc bez butów chodzi. Ale pomysłów, co przyrządzić ma bez liku.
- Na karnawał? Myślę, że coś małego, różne dania, ale w małych porcjach, które można podjadać na stojąco, przy szampanie, czy winie. Może coś z azjatyckim twistem, na przykład łosoś teriyaki w sezamie, czyli coś, co ma dużo smaku, ale w pigułce. Od tego jest karnawał, aby się bawić i jeść, a jedzenie powinno być kolorowe, dużo ryb i warzyw – dodaje.
Na pierwszy ogień Czubak poleca trufle z kaszanki w migdałach:
Potrzebujemy:
3 kaszanki
1 łyżeczkę kardamonu
1 łyżeczkę cynamonu
2 jajka
50g maki
100g kruszonych migdałów
300 g bułki tartej
Ściągamy skórkę z kaszanki i przyprawiamy kardamonem i cynamonem, dobrze mieszamy i formujemy małe kulki, które panierujemy w bułce tartej wcześniej wymieszanej z migdałami .
Smażymy w głębokim tłuszczu w temp 170*C