Marcin Górka: - Tylko pokaz siły zabezpiecza nas przed atakiem ze Wschodu
Rozmowa z Marcinem Górką, byłym korespondentem wojennym, współautorem książki "Karbala".
- Zawsze mieliśmy słabość do Amerykanów. Teraz media rozpływają się z powodu przyjazdu ich żołnierzy i sprzętu do Polski.
- Zaraz, to jest przecież najsilniejsza armia świata! W sytuacji, z jaką mamy do czynienia za naszą wschodnią granicą, to najmocniejszy sojusznik, którego moglibyśmy się spodziewać! Niektórzy pytają, co to za siła - jedna amerykańska brygada? Otóż, gdyby ktoś chciał zaatakować państwa bałtyckie lub Polskę, na których terenie będą Amerykanie i rozpocząłby z nimi walkę, to oznaczałoby, że zaatakował Stany Zjednoczone. To odpowiedź na pytanie: po co oni do nas przyjechali? Zaatakowanie Łotwy, Litwy, Polski, a atak na Stany Zjednoczone, to zupełnie inny poziom konfliktu. Potencjalny agresor musiałby zastanowić się kilka razy nim zdecydowałby się na takie uderzenie.
- Zagrożenie jest tak bardzo realne, że Amerykanie muszą nas wspierać?
- Właśnie kończę książkę "2017. Wojna z Rosją" autorstwa generała Richarda Shirreffa, byłego zastępcy naczelnego dowódcy sił NATO w Europie. To nie jest tylko fikcja, bo autor zna się na rzeczy. Konflikt w powieści oparty jest na grach wojennych, które toczą się w dowództwie NATO. Nie chodzi o straszenie, ale dziś już nikt nie ukrywa, że potencjalny konflikt wisi w powietrzu. Nie musimy witać kwiatami amerykańskich czołgów na ulicach polskich miast. To, że one u nas będą jest gwarantem, iż akcja powieści nie zamieni się w literaturę faktu.
- Kto będzie rozkazywał Amerykanom? Przecież nie Polacy. Nie wiemy, jak zachowaliby się, gdyby - nie daj Boże - doszłoby do czegokolwiek.
- Chwileczkę, to są przecież wojska NATO, do którego należy też Polska. Dowództwo NATO w Europie będzie koordynować działania krajów Sojuszu. Przyjadą też żołnierze innych nacji. W Szczecinie znajduje się Wielonarodowy Korpus Północno - Wschodni, który - jako kwatera NATO - będzie odpowiadał za koordynowanie wojsk NATO na wschodniej ścianie Sojuszu. Amerykanie nie będą zachowywali się jak wojska radzieckie w Polsce w czasie zimnej wojny. Są dowodzeni przez oficerów NATO, także z Polski.
- Dlaczego zatrzymali czołgi tak daleko od wschodniej granicy, a nie stanęli np. na tzw. "przesmyku suwalskim"?
- Na razie dojeżdżają do Żagania, z którego pójdą dalej - do krajów nadbałtyckich, a nawet do Rumunii. Będą także w "przesmyku suwalskim", gdzie rozpoczną współpracę z naszą 15 brygadą z Giżycka. Dodam, że według planistów, głównych sił nie stawia się naprzeciwko potencjalnego wroga. Najpierw są wojska do związania ewentualnej agresji, a przeciwpancerne uderzenie dopiero "wypuszcza" się na przeciwnika. Muszą być cofnięci, ale po szczegóły odsyłam do wojskowych strategów.
- Obecność nowoczesnych czołgów amerykańskich w Polsce nie uśpi nieustannej potrzeby modernizacji naszej armii?
- Z sojusznikiem musimy współpracować, na pewno nie czołgami T-72. Przypomnę, że na początku na misję wysyłaliśmy polskich żołnierzy w nieopancerzonych honkerach, ale pojawiły się najpierw rosomaki, a później specjalistyczne transportery MRAP. Takie sytuacje wymuszają modernizację.
- Czy odpowiedzią Rosji nie będzie umieszczenie jeszcze więcej liczby żołnierzy i rakiet w Obwodzie Kaliningradzkim?
- Robią to nawet bez obecności Amerykanów w Polsce. Cały czas się umacniają. Gen. Richard Shirreff podkreśla, że tylko pokaz siły zabezpiecza nas przed atakiem ze Wschodu. Tylko to przemawia do rosyjskich przywódców.
- A nowy prezydent Trump nie zawróci Amerykanów do domu?
- Wierzę, że amerykańska demokracja to nie tylko prezydent. Taka decyzja byłaby ryzykowna dla Amerykanów. Teoretycznie mógłby ich zawrócić, ale wierzę, że to się nie wydarzy.