Paulo Coelho powiedział, że „nie ma czegoś takiego jak jedyna i niepowtarzalna szansa”. Skoro tak mówi Coelho, to może być zupełnie odwrotnie - pisze Marcin Kędryna
1.
- Prezydent Duda był jednym z pierwszych, który zaczął mówić, że Rosja powinna być natychmiast wydalona ze wszystkich imprez i federacji sportowych - powtarza Jakub Kumoch, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej. Świetny pomysł. Świetny, choć budzący opór. Zwłaszcza odwiecznych działaczy sportowych. Opór tak duży, że mimo iż żyjemy w czasach, w których dzieją się rzeczy niemożliwe, trudno mi uwierzyć, że pomysł ten uda się kiedyś zrealizować.
Dużo łatwiej zrobić coś innego. Zamknąć pewien etap. Zerwać stosunki dyplomatyczne z Federacją Rosyjską.
Przeciwko zerwaniu stosunków dyplomatycznych jest dużo argumentów. Przede wszystkim chodzi o zerwanie kanałów komunikacji. To, że dziś nie da się Rosją rozmawiać, nie znaczy, że nie istnieje szansa, że coś się zmieni i rozmawiać będzie można zacząć. Polska przewodniczy OBWE, której Rosja - mimo sprzeniewierzenia się idei tej organizacji - jest członkiem. I jakby to wyglądało, gdyby minister Rau, który nie chce mieć do czynieni z ministrem Ławrowem, spotykał się z nim jako przewodniczący Rau.
Są też argumenty prozaiczne. Polski obywatel, aresztowany w Rosji, nie mógłby liczyć na polską opiekę konsularną. Trzeba by wtedy o pomoc prosić dyplomatów któregoś z unijnych państw. I nie wiadomo, z jakim zaangażowaniem dyplomaci tamtego państwa by się sprawą zajęli. Są historyczne doświadczenia Brytyjczyków, którzy zerwali w latach dwudziestych stosunki z Rosją Sowiecką. Zerwali, by po kilku latach je nawiązywać na sowieckich warunkach.
Ale może właśnie teraz, gdy nasza organiczna rusofobia jest dla zachodnich partnerów (przez chwilę) wyrazem zdrowego rozsądku. Gdy nasi kieszonkowi Talleyrandowie, nie dość, że nie powinni zbyt głośno protestować, to jeszcze mogą sprawę poprzeć, by przykryć smutny obraz wcześniejszych pomysłów na resety z naszym wschodnim sąsiadem.
Może pora na to, żeby poczekać na koniec wojny i zacząć budować stosunki dyplomatyczne od zera. Bez historycznego bagażu. Bo dziś teoretycznie stosunki utrzymujemy, a praktycznie obecność rosyjskiego ambasadora w Warszawie daje mu szansę do udzielania wywiadów dziwnym postaciom.
2.
Osiem prawie lat temu usłyszałem plotkę, że przez sporą część kadencji mieszkającego w Belwederze prezydenta Komorowskiego jego komórka i komórki jego współpracowników łączyły się z siecią poprzez BTS (maszt sieci komórkowej) stojący na terenie rosyjskiej ambasady. Kiedy odpowiedni urzędnicy zdali sobie z tego sprawę i próbowali na ten temat rozmawiać z operatorem, usłyszeli, że nikt przecież nie będzie w BTS ingerował, bo przecież nie wolno. Zresztą technicy operatora żadnych śladów ingerencji nie znaleźli. Trudno, żeby znaleźli, skoro wizyty swoje musieli uzgadniać z odpowiednim wyprzedzeniem.
Wielce jest prawdopodobne, że przez ten sam BTS łączyły się telefony komórkowe sąsiadującego z ambasadą Ministerstwa Obrony Narodowej i też przecież niezbyt oddalonej KPRM.
Rosjanie lubią symbole. Miejsce na ambasadę Związku Radzieckiego wybrali naprzeciw Belwederu - siedziby księcia Konstantego, w bezpośrednim sąsiedztwie budynków rządowych, by wszyscy widzieli, kto rządzi.
Po upadku ZSRR nie było atmosfery do tego, by ambasada Federacji Rosyjskiej znalazła miejsce gdzie indziej. Może dziś jest szansa, by to zrobić. Z pełną świadomością, że będą retorsje, że Polska straci wtedy swoje nieruchomości w Moskwie.
3.
Paulo Coelho powiedział, że „nie ma czegoś takiego jak jedyna i niepowtarzalna szansa”.
Skoro tak mówi Coelho, to może być zupełnie odwrotnie.