Marcin Krzywicki: - Potrzebuję odskoczni [wideo, infografika]
Rozmowa z Marcinem Krzywickim, nowym napastnikiem Chojniczanki Chojnice, byłym piłkarzem Zawiszy Bydgoszcz.
- Pamiętasz swoje początki z piłką nożną? Kto pierwszy zaprowadził cię na boisko?
- Oficjalnie jestem wychowankiem Zawiszy, ale na pierwsze treningi chodziłem do nieistniejącego już klubu - Brdy. Tata grał profesjonalnie, więc naturalne było, że zaprowadził mnie na boisko, a nie na basen. Miałem 9 lat. I od pierwszej chwili starałem się grać jak najlepiej. Choć na początku była to zabawa, szybko stała się jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu.
- Zawisza, Pomorzanin Serock, Victoria Koronowo, Unia Janikowo - początki kariery to kluby w regionie. Potem przyszło powołanie z Cracovii. Zaszumiało w głowie od wielkiego futbolu?
- Mieszkałem obok stadionu Zawiszy, do szkoły też chodziłem po sąsiedzku, oczywiście - do klasy sportowej. Wszystko organizowane było pod moją pasję. Jednak, gdy skończyłem okres juniorski, nie było propozycji z wielkich klubów. Trafiłem do V-ligowego Pomorzanina. I nic nie zapowiadało tego, że zajdę wyżej. Pracowałem do godz. 15, potem jeździłem na treningi. Jednak powoli udawało się robić kolejne kroki. Zostałem powołany do reprezentacji Polski, a potem do Cracovii, na europejskie puchary. Teraz jestem w I lidze i jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa - ambicje mam wyższe.
- Dolcan: 11 meczów i 5 goli. Dobry bilans. Uciekłeś z klubu, o którego słabej kondycji finansowej plotkuje się w piłkarskim światku czy raczej byłeś zaskoczony tym, że zostałeś wystawiony?
- Dolcan stara się zachować kadrę z jesieni. Sam chciałem odejść. Klub walczy z czasem. Porozumiałem się z nimi i znalazłem na liście transferowej. Liczyłem na ciekawe oferty i nie zawiodłem się.
- Długo zastanawiałeś się nad propozycją z Chojnic? Rozmowy nie trwały krótko.
- Propozycja była najbardziej konkretna. Długo negocjowałem z dyrektorem Chrzanowskim. Chojniczanka to klub poukładany i najbardziej im na mnie zależało. To także drużyna z aspiracjami.
- Masz świadomość tego, że oczy kibiców będą teraz zwrócone na ciebie? Przez kilka miesięcy nie udało się napastnikom zastąpić Mikołajczaka. Odmienisz tę przypadłość, że bramki zdobywają obrońcy?
- Stary chłop ze mnie i nie czuję tej presji. Dobrze, że są wobec mnie oczekiwania. Znam swoją wartość i mam nadzieję, że potwierdzę ją już w najbliższej rundzie. Chciałabym, by dobra seria z Dolcana trwała - 550 minut i 5 goli. Tomek strzelał seriami, gdy dostanę szansę, też się o to postaram.
- Na boisku twój koszykarski wzrost, 200 cm, przekułeś w atut. Jesteś szybki, masz dobry drybling. Wymiary przeszkadzają ci jeszcze czasami?
- Przy moich warunkach oczekiwałbym od siebie lepszej gry w stałych fragmentach. Mankamentem jest gra głową. Nad tym pracuję najwięcej. Czuję się lepiej na ziemi, lubię mieć piłkę przy nodze.
- Niedawno odebrałeś statuetkę „króla social mediów“ podczas gali tygodnika „Piłka można“. Jako „króla twittera“ zaskoczyło cię to wyróżnienie?
- Było to dla mnie duże zaskoczenie, tym bardziej, że nominowany byłem z takim piłkarzami jak Kamil Grosicki. Wygrałem, choć pewnie dla wielu osób byłem anonimowy. Zażartowałem nawet, że chciałem być wielkim piłkarzem, a zostałem wysokim. Tę kategorię chyba stworzyli pode mnie. Świetnie się tam czułem. Dużo czasu poświęcam na portale społecznościowe, to odskocznia od treningów.
- Bawisz się tym, chcesz być blisko kibiców czy też to dla ciebie forma marketingu sportowego.
- Niewiele osób wie, jak ważny dla klubu ale i indywidualnie dla zawodnika jest marketing. Ja mam z tego same korzyści i przyjemności. Ogrom ofert marketingowych, ale też okazją do wielu fajnych rozmów na portalach. O dziwo, hejtu jest mniej niż się spodziewałem. Polemizuję umiejętnie i konsekwentnie. Poza tym, sam dowiaduję się, co u osób, które mnie interesują, które obserwuję. Podczas gali odebrałem gratulacje od Bońka. Gdyby nie moja obecność na portalach, nie rozpoznawali by mnie.
- Jakie są twoje cele indywidualne w Chojniczance?
- Nie wybiegam w przyszłość. Dam z siebie wszystko i podsumowanie zrobię po rundzie. Przyszedłem strzelać bramki, a nie pisać twitty i to będzie priorytet.
- A plan minimum dla drużyny sobie założyłeś?
- To personalnie bardzo mocny zespół, nie wyobrażam sobie, by był na koniec sezonu niżej niż jest teraz. Jak mówi dyrektor Chrzanowski, pierwsze cztery mecze wiele zweryfikują. Nie spotkałem się jednak jeszcze z zarządem, więc nie znam oczekiwań. Będziemy się starali ugrać jak najwięcej.
- W nowej szatni znałeś kogoś?
- Znam Macieja Kostrzewę, graliśmy razem w Wiśle Płock. Mijałem się też z Tomkiem Mikołajczakiem.