Marcin Matych: Odważ się i działaj pomimo lęku!
Jeśli boisz się śmierci, to znaczy że nie żyjesz po swojemu, że się nie realizujesz. Jeżeli żyjesz tak jak chcesz, to po prostu myślisz bardziej o życiu. W istocie trudno jest nie bać się śmierci, jest to niemożliwe; można tylko spróbować nadać jej sens mówi Marcin Matych, lekarz, psychoterapeuta ericksonowski, popularny Dr Nerwica.
Co się dzieje z ludźmi, kiedy się boją?
W naszym organizmie dochodzi wtedy do mobilizacji autonomicznego układów nerwowego, jego części współczulnej, układu hormonalnego, czyli wyrzutu adrenaliny i kortyzolu. Przewlekły lękowe napięcie wpływa również na układ odpornościowy, w którym dochodzi między innymi, do syntezy czynników prozapalnych. To wszystko prowadzi do podniesionej mobilizacji organizmu, która związana jest z wkodowanymi programami walki, ucieczki lub zastygnięcia w celu.
Innymi słowy, w lęku albo działamy – albo nie działamy w ogóle, bo lęk nas paraliżuje?
Z pradawnych czasów zostały nam trzy główne typy reakcji: możemy walczyć, uciekać, bądź zastygnąć, czyli znieruchomieć, wstrzymać oddech i udawać, że nas nie ma. Najczęściej, jeżeli dominuje reakcja walki to będziemy odczuwać bóle karku, jeżeli zamarcia – to ich wynikiem będą bóle mięśniowe całego ciała i bezdechy, a jeżeli ucieczki to - to napięcia lub osłabienia w nogach.
Człowiek w lęku potrafi dokonać niezwykłych rzeczy: przeskoczyć dwumetrowy płot, podnieść samochód. Z czego to wynika?
To jest właśnie ta całkowita mobilizacja organizmu, kiedy działają hormony, cały układ nerwowy, który wyciska z organizmu wszystko, co może wycisnąć; wtedy otrzymujemy tego rodzaju turbodoładowanie. W normalnych warunkach nie mielibyśmy tyle siły, nie potrafilibyśmy tak długo biec. Nie uzyskalibyśmy takiego skupienia na zadaniu. Natomiast jeżeli jesteśmy w dużym stresie czy w lęku zbyt długo lub bezzasadnie to ta reakcja lękowa zamiast nas chronić prowadzi do wyczerpania. Generalnie lęk spania funkcję ostrzegawczą a jego odczuwanie jest czymś naturalnym.
Bardzo pozytywna funkcja. Czy to znaczy, że nie ma co z lękiem walczyć?
Jest to coś pozytywnego pod warunkiem, że nie jest to nadmierne. W zaburzeniach lękowych nie jest problemem lęk, tylko poziom lęku. Lęk jest naturalną emocją, bardzo pierwotną, która miała służyć nam do przetrwania Natomiast jeżeli lęku jest za dużo, to wtedy organizm wchodzi w stan wycieńczenia i lęk przestaje pełnić funkcję pomocową, a zaczyna pełnić funkcję informacyjną w tym sensie, że pokazuje, że przekroczyliśmy nasze limity. Kiedy pojawiają się różne objawy zaburzeń nerwicowych na przykład pod postacią ataków paniki czy lęku przewlekłego, czy objawów psychosomatycznych to jest to sygnał, że przeciągnęliśmy strunę. Zwykle jest to wynik nakładania się nieadaptacyjnych sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych, które nabywamy w procesie wychowania oraz pewnej predyspozycji genetycznej. Jeżeli dojdzie do takiego przesilenia i nie jesteśmy w stanie dłużej sprostać tak dużym wyzwaniom pojawia się właśnie komunikat pod postacią zaburzenia.
Jak odróżnić stres od lęku i na czym ta różnica polega?
Stres to ogólne pojęcie opisujące stopień mobilizacji organizmu. Stres może być pozytywny, jeżeli na przykład poprawia naszą koncentrację lub nadmierny, kiedy sprawia, że „tracimy głowę”. Kiedy napięcie przeradza się w lęk to znaczy, że zaczynamy interpretować sytuację jako zagrożenie. To jest też odpowiedź na pani pytanie: lęk i ekscytacja są blisko siebie, to są bardzo bliskie pokrewne uczucia.
Dobrze to może obrazować sytuacja, kiedy szykujemy się do jakiegoś egzaminu: jest mobilizujący stres, uczucie ekscytacji. Gorzej, kiedy na samym egzaminie ten stres nas zje i całkiem zaniemówimy.
W życiu wciąż balansujemy na granicy między ekscytacją a lękiem, między zaciekawieniem a baniem się. Jeżeli ta równowaga jest prawidłowo zachowywana, to wtedy funkcjonujemy prawidłowo. Natomiast jeżeli jest ona w którąś stronę przeciągana, to wtedy z jednej strony zaczynają się pojawiać zaburzenia lękowe i wynikające z tego różne problemy zdrowotne, ale z drugiej strony może pojawić się brawura, która charakteryzuje się brakiem lęku, co też jest zachowaniem niebezpiecznym.
Krótko mówiąc: boimy się, ale żyjemy?
No, tak, lęk przed życiem to jest też lęk przed śmiercią. Co nas definiuje jako ludzi? To, że zdajemy sobie sprawę ze swojej skończoności. Czyli pierwotnym naszym lękiem jest lęk przed dezintegracją, przed nieistnieniem. Niektórzy myśliciele, psychologowie czy terapeuci idą dalej mówiąc, że wszystkie nasze zachowania są podyktowane lękiem przed śmiercią. Nawet jeżeli zaznaczamy swoje zdanie w jakichś sprawach to znaczy, że próbujemy zaistnieć czyli uciec od nieistnienia. To jest nasz pierwotny lek i wszystkie pośrednie leki z tego wynikają. Ciekawie zostało to pokazane w najnowszym filmie Sławomira Fabickiego „Lęk”.
To przejmujący film! Czego najbardziej boją się bohaterki „Lęku”?
To lęk ostateczny. Bohaterki boją się ostatecznych rzeczy, choć każda boi się czegoś innego. Postać grana przez Magdalenę Cielecką boi się bólu, a nie boi się śmierci. Albo inaczej: bardziej boi się bólu, czyli utraty kontroli, niż śmierci, niż nieistnienia. Jeżeli ktoś mówi, że boi się śmierci, to w istocie moglibyśmy usłyszeć zaskakujące odpowiedzi, na pytanie, czego w tej śmierci bardziej się boi, czy bólu, czy samotności, czy utraty kontroli.
Dlatego różne kultury oswajają sobie tę śmierć przez różnego rodzaju ceremonie, rytuały, czasem nawet na wesoło.
To są te meksykańskie pochody, organizowanie imprez na grobach, w Polsce mieliśmy „Dziady”. Staramy się oswoić lęk przed śmiercią, czyli przed czymś ostatecznym i oswajamy go tak, jak każdy inny lęk: próbujemy wyprzeć, prześmiać, zamienić w coś innego, zbagatelizować albo nadać sens. Korzystamy z bardzo wielu mechanizmów obronnych, które mamy. Najbardziej dojrzałym w hierarchii mechanizmów obronnych jest zawsze altruizm, czyli poświęcanie się dla innych. Ale na przykład poczucie humoru również jest dojrzałym mechanizmem obronnym psychiki, jeżeli nie jest to cynizm, tylko świadome prześmiewanie. Dziś w Polsce mamy ciekawe zjawisko - z jednej strony przyjął się Halloween, a z drugiej strony mamy dzień Wszystkich Świętych, który zawsze był ważnym w naszej tradycji. To jest niejako obłaskawianie tego samego z dwóch różnych stron: Halloween prześmiewa i bagatelizuje, a Wszystkich Świętych nadaje transcendencję, sens i powagę. To bardzo ciekawe, że potrzebujemy i tego, i tego.
Dlaczego lubimy się bać – na przykład oglądając horrory?
Dlatego, że jak wspomniałem, ośrodki ekscytacji i lęku są umieszczone w mózgu blisko siebie. Na przykład stany zagrożenia życia wzmacniają nasze poczucie przyjemności, ekscytacji. Lubimy się bać oglądając horrory, bo jest to ekscytujące. Jesteśmy trochę zalęknieni, ale też podekscytowani.
No i siedzimy w miękkim fotelu, przekonani, że nic nam nie grozi. Czujemy się bezpiecznie. Mamy wtedy lęk pod kontrolą?
Nas to po prostu ekscytuje, tak jak niektórych ekscytuje skakanie ze spadochronem czy skok na bungee. A kolejna rzecz jest taka, że oglądanie horroru to dowód na to, że emocje nie odróżniają prawdy od fikcji. Nawet jeśli znamy scenariusz horroru to i tak się boimy. Nie jesteśmy w stanie tej reakcji powstrzymać. To jest głębsza reakcja bardzo pierwotna, wynikająca z ciała, bo emocje są ewolucyjnie starsze niż umysł, a ponieważ mieszkają w ciele, to się nie da ich oszukać. Mówienie komuś „Nie bój się” nie ma więc sensu, bo jest to niewykonalne.
Pewne lęki budzą się w nas już w dorosłości albo w późniejszym wieku. Ludzie zaczynają bać się psów, albo piwnic, czy jaskiń – tracą oddech. Jak sobie radzić z tego rodzaju lękami?
Atak paniki jest reakcją związana z tym, że zdajemy sobie sprawę z nagłą utratą kontroli, że straciło się wpływ na coś.
Ale kiedy wiem, że nie mam na coś wpływu, to mogę się wyluzować.
To oczywiście bardzo prosto powiedzieć, ale trudno zrobić. W takich sytuacjach, mówiąc kolokwialnie, ciało zaczyna wariować. Dobrze jest więc uspokajać ciało, bo trudniej jest polemizować ze swoimi myślami. Oczywiście możemy sobie mówić, tłumaczyć, że to atak paniki, można podejść do siebie edukacyjnie, bo zawsze jest w nas taka część, która ma dystans. Ale dobrze jest spowalniać oddech, albo oddychać na cztery, czyli dać ciału sygnał, że jest wszystko OK. Wówczas umysł się na to nabierze. Jeżeli wkręcamy się w atak paniki, to się hiperwentylujemy, mamy zawroty głowy, możemy mieć wtedy drżenia mięśni, robi nam się duszno, serce bije bo jest pobudzenie układu współczulnego czyli organizm wchodzi w etap walki lub ucieczki.
Jakiego jeszcze rodzaju lęków doświadczają ludzie?
W tej chwili zmieniła się międzynarodowa klasyfikacja, 11 edycja przyniosła zmiany w chorobach i zaburzeniach psychicznych; nerwica jest już nazwą niefachową, teraz mamy zaburzenia lękowe. W tej grupie zaburzeń lękowych mamy na przykład właśnie lęk z atakami paniki, jest lęk wolno płynący, są zaburzenia psychosomatyczne, zespół depersonalizacji, zresztą to cały zespół wielu zaburzeń. Została też wyodrębniona grupa osobna, czyli zaburzenia obsesyjne-kompulsywne i pokrewne czyli dawna nerwica natręctw. W tej grupie znalazła się też hipochondria i dysmorfofobia – lęk przed niedoskonałościami ciała, które nie występują lub mieszczą się normie, czyli poczucie, że mamy krótszą nogę albo dłuższy nos i wchodzimy w obsesyjne sprawdzanie, czy tak jest rzeczywiście. Lęk może dotyczyć również rzekomych defektów urody.
Wszyscy żyjemy z jakimiś lękami prawda? Ale nie wszystkie da się wyeliminować?
Dlatego napisałem książkę „Jak żyć z lękiem”. Nie można żyć bez lęku, bo to jest fizjologiczna emocja, która przybiera różną formę napięcia, czy to większego czy mniejszego lęku. A jeśli staramy się go powstrzymać, schować, to wyjdzie w postaci jakiegoś zaburzenia, czy to zespół jelita drażliwego, czy atopowe zapalenie skóry. Teraz piszę drugą część, o lęku w ujęciu relacji ludzkich.
Na czym polega lęk przed bliskością?
Lęk przed bliskością, zaufaniem, przed konfrontacją w relacji wskazuje, że boimy się skonfrontować z jakimikolwiek wyzwaniami, boimy się bliskości, boimy się przede wszystkim zaufać, aby ktoś nam nie zrobił krzywdy, boimy się mówić o swoich emocjach. Krótko mówiąc – boimy się być sobą.
Z czego to wynika?
To jest mieszanka predyspozycji genetycznych i wychowania, z temperamentem jaki mamy, z nałożonym na to oprogramowaniem jakie dostajemy od wszystkich źródeł zewnętrznych: z rodziny ze społeczeństwa.
Kiedy jeszcze mogą występować objawy lękowe?
Objawy lękowe mogą też występować w innych zaburzeniach i chorobach, na przykład w zespole odstawionym, w psychozach, w chorobach neurologicznych, w chorobach nowotworowych mózgu. W chorobach tarczy i innych.
Dzisiejsze niepewne czasy powodują wzrost lęku? Pandemia, wojna na Ukrainie, a teraz konflikt Izraela z Hamasem.
Na pewno jest tak, że dzisiejsze czasy powodują wzrost napięcia i przyczyniają się wtórnie do zaburzeń lękowych. Przede wszystkim dzieje się tak z powodu większej izolacji relacji społecznych, które same w sobie pomagają obniżać poziom lęku, sprzyjają ekspresji emocjonalnej, nawiązywaniu bliskości. Po drugie mamy więcej bodźców, a nasz umysł nie jest w stanie przetworzyć wszystkich informacji, które do nas docierają. Do tego jeszcze dochodzi dieta wysoko przetworzona, która powoduje stan zapalny w ośrodkowym układzie nerwowym. Mamy mało kwasów omega-3, jemy jedzenie o wysokim indeksie glikemicznym, które powoduje wyrzuty insuliny i stres dla organizmu. Dużo pracujemy, mamy słaby dostęp do światła, coraz mniej wypoczynku, coraz większe wymagania. Jest szereg czynników, które to sprawiają. A przede wszystkim dostęp do informacji: wiemy o całym nieszczęściu, który się dzieje na świecie. Kiedyś wiedzieliśmy tylko o tym, jakie nieszczęście przydarzyło się w naszej wsi. To jest nie do zniesienia, bo z całym naszym współczuciem i empatią nie jesteśmy w stanie udźwignąć całego świata. Nie wytrzymujemy globalnej wioski.
Znam ludzi, którzy cierpią na lęk przed pracą. Skąd on się bierze?
Myślę że u każdego wynika to z czegoś innego. U jednego będzie to lęk przed sprostaniem oczekiwaniom, u drugiego będzie to lęk przed konfrontacją z kimś konkretnym, dla kogoś trzeciego będzie to na przykład lęk przed własnym perfekcjonizmem i braniem za dużo na swoje barki. A dla jeszcze innego będzie to lęk związany z tym, że ma na przykład agorafobię i choć sama praca go nie stresuje, to stresuje go przebywanie z ludźmi, czy dojazd do pracy. Dla jeszcze kogoś innego to może być lek egzystencjalny, bo czuje, że w pracy traci życie, bo nie realizuje się w niej i to się objawia u niego zaburzeniem lękowym. Czyli lęk daje mu informację: „Nie jesteś na swoim miejscu”.
A lęk przed starością? Usłyszałam kiedyś, że u kobiet, które w młodości były piękne, silniejszy jest lęk przed przemijaniem i niezgoda na starość.
Może to być prawda w przypadku kobiet, dla których uroda była główną wartością. Kobiety, które oprócz urody miały też w wielu innych obszarach poczucie własnej wartości czy poczucie samorealizacji, mają większą zgodę albo w ogóle zgodę na przemijanie. Ten lęk związany jest ze stratą, również z utratą kontroli wpływu, poczucia własnej wartości, może nawet bezpieczeństwa, bo wyobrażam sobie sytuację, że piękna kobieta wchodząc w dobry związek z mężczyzną, dawała sobie poczucie bezpieczeństwa, a tracąc urodę, traci atut, bo nie może samostanowić o sobie.
Co jest ważne w określeniu przyczyn lęku?
Przede wszystkim diagnoza jest najważniejsza. Wiele osób mając zaburzenia lękowe, nie wie co ma. Wymyślają różne przyczyny. Diagnoza przynosi odpowiedź – ktoś na przykład ma zaburzenia lękowo-depresyjne, a się okazuje że choruje na niedoczynność tarczycy. Leczenie tej choroby rozwiązuje problem.
Ale bywa i tak, że jednego dnia boimy się czegoś, a innego ten sam lęk mija.
Wszystko zależy od tego, w którym momencie życia jesteśmy, czasem jesteśmy zbyt wyczerpani, innym razem nadmiernie pobudzeni i będziemy inaczej odczuwać. Trzeba pamiętać, że mamy różną wyporność psychiczną w różnych momentach życia. To, że w środę jest coś ponad moje siły nie znaczy, że w piątek nie dam rady.
Cudownie że tak jest! Czytałam o tym w Pana książce - o zarządzaniu zmęczeniem. Ale jak sobie radzić z lękiem? Jak go na przykład zamieniać na ekscytację?
Możemy obniżać poziom lęku na poziomie ciała, umysłu i sensu życia. Na poziomie ciała dobrze stosować techniki, które obniżają poziom napięcia, czyli techniki oddechowe, relaksacyjne, prawidłowe jedzenie, umiarkowany wysiłek fizyczny, który spala kortyzol. Na poziomie umysłu będzie to podawanie umysłowi różnych ekscytujących rzeczy, przeprowadzenie wewnętrznego dialogu z czarnymi myślami – tu też jest wiele technik, nie sposób o wszystkim powiedzieć w tej rozmowie. Chodzi o tego rodzaju techniki, które wychwytują błędy lękowego myślenia, bo tak nazywa się między innymi generalizacja, myślenie czarno-białe, wnioskowanie po emocjach. Na poziomie egzystencjalnym, nadajemy głębszy sens życiu, nawet w cierpieniu: tu pomogą różne altruistyczne działania, fascynacje, ekscytacje, pasje wzruszenia. Ale powtórzę jeszcze raz: najważniejsza jest diagnoza, czyli najlepiej iść do specjalisty.
Mam wrażenie, że tylko dotknęliśmy w tej rozmowie lęku przed śmiercią. Jak sobie z nim radzić?
My, terapeuci mówimy, że jeśli boisz się śmierci, to znaczy że nie żyjesz po swojemu, że się nie realizujesz. Jeżeli żyjesz tak jak chcesz, to po prostu myślisz bardziej o życiu. W istocie trudno jest nie bać się śmierci, jest to niemożliwe; można tylko spróbować nadać jej sens. Na pewno wszyscy możemy sprowadzić umysł do tu i teraz, do chwili obecnej, czyli ściągnąć go z przyszłości czy z przeszłości. Kiedy żyjemy w tu i teraz to z reguły odczuwamy mniejszy lęk przed śmiercią bo jest on zastąpiony przez ekscytację życiem. W praktyce bywa różnie. Najważniejsze, żeby nie iść w używki, bo regulacja emocji używkami jest niebezpieczna. Nie jest dobrze rozcieńczać lęk alkoholem czy narkotykami.
Używki mogą jeszcze bardziej pogłębić lęki?
Dokładnie. Na kacu boimy się bardziej. Warto zapamiętać, że lęk to nie jest tchórzostwo. Moja pointa to: Odważ się i działaj pomimo lęku!