Marcin Możdżonek "Z najwyższego punktu widzenia": Nasze siatkarki już dokonały czegoś wielkiego
Bez względu na końcowy wynik w mistrzostwach świata kobiet w piłce siatkowej, nasze reprezentantki mogą chodzić z wysoko podniesionymi głowami. Widać jak na dłoni, że zrobiły duży krok naprzód pod wodzą Stefano Lavariniego. I na jednym kroku nie poprzestanę.
Od kilku sezonów nie widziałem tak dobrze grających naszych dziewczyn. Z meczu na mecz pięknie się rozwijają, i indywidualnie, i jako drużyna. To, co rzuciło mi się w oczy po przegranych meczach z Turczynkami czy Serbkami, to głód zwycięstwa z najlepszymi ekipami globu. Zadowolenie się dobrą postawą w przegranym spotkaniu nie wystarcza. I zawodniczkom, i kibicom.
Dziewczyny zdają już sobie sprawę ze swojej siły i potencjału. Wiedzą, że do najlepszych brakuje im już niewiele. Ale właśnie ten najmniejszy dystans do najmocniejszych najtrudniej jest skrócić. Można zatem stwierdzić, że jeszcze długa i trudna droga przed naszymi reprezentantkami, by osiągnąć światowy szczyt. Do tego proces stabilizacji poziomu gry jest wyczerpujący i potrafi ulegać zakłóceniom. Doświadczone drużyny szybko sobie z tym radzą. Te młodsze stażem często muszą płacić frycowe za wejście do elity.
Wszystko powyższe bardzo mnie cieszy i daje podstawy, aby już w niedalekiej przyszłości myśleć o medalach największych siatkarskich imprez. Kto wie? Może ten moment nadejdzie właśnie teraz? Choć byłbym ostrożny z hurraoptymizmem, to serce podpowiada co innego, ponieważ wszyscy jesteśmy spragnieni sukcesu pań.
Już wiemy, że na pewno zagramy w ćwierćfinale mistrzostw świata. Pierwszy raz od sześćdziesięciu lat! Już po zwycięstwie Kanady nad Dominikaną 3:2 było wiadomo, że awansujemy, a z Niemkami walczyliśmy o to, by być jak najwyżej w tabeli. Koniec końców, mimo szans w czwartym secie, wygraliśmy z podopiecznymi Vitala Heynena dopiero w tie-breaku. W związku z tym w kolejnym spotkaniu zagramy z drużyną, która straciła w turnieju tylko dwa sety - Serbią, która broni tytułu sprzed czterech lat. Pokonanie tej ekipy zaliczę do kategorii cudów, ale one przecież się zdarzają.
Kto by przypuszczał, że wygramy z mistrzyniami olimpijskimi i to w tak imponującym stylu, który nawet został zauważony i doceniony przez światowe media. „Super-Stysiak”, „Polki ogłuszyły mistrzynie olimpijskie” to tylko niektóre cytaty, które mi się nasuwają. A propos Stysiak, należy ona do jednych z najlepiej punktujących zawodniczek mistrzostw. W ścisłej czołówce indywidualnych rankingów jest także Agnieszka Korneluk, jako jedna z najlepiej blokujących. Do tego - póki co - najlepszą rozgrywającą jest Joanna Wołosz. Wśród naszych rywalek zaś nie ma ani jednej zawodniczki w czołowych trójkach poszczególnych zestawień. Oczywiście, siatkówka to przede wszystkim sport drużynowy, a tu lepiej prezentują się na razie Serbki.
Liczę na duże emocje w Gliwicach, bo to właśnie tam (i w Apeldoorn) będą rozgrywane kolejne mecze mistrzostw. Naszą drużynę stać na dobrą grę i walkę do ostatniej piłki. Tylko czy to wystarczy na najlepiej grającą drużynę turnieju? W pierwszym starciu z ekipą z Bałkanów mieliśmy jedynie momenty dobrej gry. Ale jak to my - sportowcy mamy w zwyczaju mawiać: boisko pokaże, czyli czasami brutalnie, ale zawsze sprawiedliwie, zweryfikuje nasz poziom sportowy.
Trzymajmy kciuki za nasze reprezentantki. Potrzebują teraz naszego wsparcia, jak nigdy dotąd. Dostając je, z całą pewnością odwdzięczą się nam piękną grą na boisku. Podobnie jak Państwo, już nie mogę się doczekać wtorkowego starcia w Arenie Gliwice! Niech nasze panie powtórzą wyczyn siatkarzy, którzy właśnie w tej hali nieco ponad miesiąc temu wygrali swoje spotkanie ćwierćfinałowe.