- Sytuacja w Inowrocławiu oraz w powiecie nie jest wcale dobra - przekonuje radny Marcin Wroński, lider Ruchu „Nowy Inowrocław”.
W czwartek, wczesnym rankiem, prezydent Ryszard Brejza opowiadał dziennikarzom o wyraźnym ożywieniu na rynku pracy. Kilka godzin później Ruch „Nowy Inowrocław” przedstawił mediom alternatywną rzeczywistość.
Nowy Inowrocław od 5 lat, zawsze przed Świętem Pracy, organizuje konferencję prasową lub happening poświęcony problemom na inowrocławskim rynku pracy.
- Sytuacja w Inowrocławiu oraz w powiecie nie jest wcale dobra. Mamy w powiecie inowrocławskim dwukrotnie większą stopę bezrobocia niż średnie bezrobocie w Polsce - mówi Marcin Wroński.
Podkreśla, że statystyki te nie obejmują bezrobotnych niezarejestrowanych w PUP.
Przyznaje jednak, że firmy mają duży problem ze znalezieniem odpowiednich pracowników. - Gdzie tkwi problem? Przekwalifikowanie się pracownika, zmiana zawodu nie może polegać tylko na kursie teoretycznym lub szkoleniu. Każda nauka nowego zawodu musi być połączona z praktyką w przemyśle, który został w Inowrocławiu zmarginalizowany, kosztem utopijnej wizji 70-tysięcznego uzdrowiska - tłumaczy. Nie uderza jednak w system powiatowej oświaty, ale w decyzje podejmowane przez władze miasta. - Władza powinna w końcu zmienić swoje działanie i zacząć realizować wizję miasta przemysłowego - przekonuje.
Przyznaje, że w obszarze gospodarczym powstają nowe firmy. - To nie zmieni nam diametralnie rynku pracy. Dobrze, że takie zakłady pracy powstają, ale jest ich stanowczo za mało - podkreśla.
W pełni zgadza się z nim Magdalena Waloch, niegdyś radna koalicji rządzącej, dziś wspierająca działalność „Nowego Inowrocławia”. - Powstają dodatkowe komórki zajmujące się pozyskiwaniem inwestorów dla Inowrocławia. Wielkiej efektywności w tym zakresie jednak nie widać - wyznaje. Przypomina, iż jako radna koalicji już 8 lat temu składała interpelację w sprawie utworzenia inkubatora przedsiębiorczości. - Przykre jest to, że moje interpelacje w tym zakresie nie były brane poważnie pod uwagę. Problem inkubacji młody przedsiębiorstw w Inowrocławiu nie do końca był rozumiany przez organ wykonawczy naszego samorządu - wyznaje. Zauważa, że jeden inkubator prowadzi Fundacja Ekspert -Kujawy. Drugi ciągle raczkuje i nie może wystartować.
- Tak naprawdę u nas wszystko robione jest za późno - komentuje Marcin Wroński. - Obszary gospodarcze powinny powstać kilkanaście lat temu. Dziś jest ich aż za dużo, dlatego ciężko znaleźć inwestora. Podobnie jest z inkubatorem przedsiębiorczości. On powinien powstać 8 lat temu, kiedy pani Magdalena Waloch składał interpelację w tej sprawie. Tę sytuację można porównać do 30-latka, który się obudził i doszedł do wniosku, że musi iść do szkoły podstawowej. Niestety, ale tylko tak możemy zdefiniować działalność miasta w zakresie przedsiębiorców i rozwiązywania problemów na rynku pracy.
Radny Wroński zapowiada, że na jednej z najbliższych sesji będzie chciał wprowadzić pod obrady projekt uchwały urealniający pensję prezydenta Inowrocławia.
- Obecnie wynagrodzenie pana prezydenta jest nieadekwatne do wynagrodzenia mieszkańców naszego miasta. Prezydent Inowrocławia zarabia tyle samo co prezydent Warszawy. Średnia pensja mieszkańców stolicy wynosi ponad 8 tysięcy złotych brutto. Natomiast średnia pensja mieszkańców powiatu Inowrocławia - 3500 tysiąca złotych brutto. Na zasadzie proporcji obliczymy wynagrodzenie, jakie powinien zarabiać prezydent - zdradza.
Wystąpienie Marcina Wrońskiego spotkała się z reakcją ratusza. „Radny Marcin Wroński skupił się głównie na krytykowaniu” - podkreśla Agnieszka Chrząszcz. Do sprawy wrócimy.