Marcin Wyrostek postawił na Polskę i akordeon. Ale jest też duch Katowic
- Cieszę się, że mogę powolutku starzeć się z katowicką Akademią Muzyczną - mówi Marcin Wyrostek, który z tą uczelnią związany jest od 17 lat.
Poprzednią płytę dedykowałeś swojej żonie Alicji. Mówiłeś, że album „Polacc”, który nakładem wydawnictwa Agora ukazał się 27 października, zadedykujesz synkowi, Mikołajowi.
Wtedy w jednym z wywiadów powiedziałem, że zadedykuję Mikołajowi kolejny utwór, który napiszę. Nie myślałem jednak, komu będę dedykował najnowszy album, choć oczywiście na pierwszym miejscu będzie rodzina. Najbliżsi wytrzymują to, że ja praktycznie przez cały cały czas nad czymś pracuję, piszę, ćwiczę, aranżuję albo tworzę miksy. Tego jest bardzo dużo. Dlatego mojej kochanej rodzinie na pewno należą się ogromne podziękowania.
Pamiętam, jak pierwszy raz jechałem przez „stare” rondo oplem kadettem. Katowice dziś to zupełnie inne miasto
Polska i akordeon. Te dwa słowa łączą się w tytule Twojej nowej płyty „Polacc”. Dlaczego tak?
Przez lata koncertowania z repertuarem o charakterze argentyńskim, bałkańskim, latynoskim pojawiła się u nas taka potrzeba sięgnięcia do własnych korzeni muzycznych. Zwrot w kierunku tego, co nasze, polskie. Przez akordeon, który jest moim muzycznym atrybutem, przefiltrowane są wybrane dzieła. Znalazły się tu zarówno utwory inspirowane polską muzyką tradycyjną, filmową, żydowską, jak i polskimi tańcami ludowymi. Nie zabrakło także tematów zaczerpniętych z muzyki rozrywkowej lat 60. i 70.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień