
Co jakiś czas słyszę lub czytam o rzekomym nieistnieniu kuchni polskiej, w której wprawdzie pierogi są – ale to potrawa ukraińska zaś bigos to nie tyle potrawa, co śmietnik z kapuściano-mięsnych odpadów poświątecznych.
Obrońcy zaś kuchni polskiej mówią, że przecież polska kuchnia słynie ze wspaniałych sposobów przyrządzania dziczyzny, jak przykładowo gotowane chrapy łosia z warzywami w galarecie. Fajnie, tylko łosie są pod ścisłą ochroną, wojny z Ukrainą o pierogi lepiej nie wszczynać. A bigos? Bigos polski jest a nawet uświęcony został słowami wieszcza w „Panu Tadeuszu”.
Nie chcę być jednak mało narodowy w myślach i wątpliwie patriotyczny w uczuciach – ale to trochę mało. Zauważyłem też, że statystyczny Polak, jak chce kogoś ugościć obiadem, to robi kotlety schabowe z kartoflami i kapustą. I nie mnie poziom tej polskiej kuchni oceniać, skoro ja jej też nie rozumiem. Potrafię z tym jednak zupełnie dobrze żyć, bo jako Ślązok, jestem zainteresowany kuchnią śląską.
Jeżeli mnie jednak zapytać, czy widzę jakieś argumenty na poparcie tezy o wyższości kuchni śląskiej nad kuchnią polską, to odpowiem twierdząco. Przede wszystkim kuchnia śląska istnieje głęboko w świadomości nawet nie-Ślązoków. Bo jak zapytamy sto przypadkowo dobranych osób na ulicy w Katowicach, co jest obiadowym daniem numer jeden w śląskiej kuchni, to oni prawie jednogłośnie powiedzą: nudelzupa, kluski, rolada i modro kapusta.
W dalszej części:
- Co się stanie, kiedy o tradycyjny obiad zapytamy warszawiaków
- Czy śląski obiad jest znany tylko u nas
- W czym rolada podobna jest do spaghetti
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień