Margaret: Kiedyś wiele rzeczy mi nie wypadało. Teraz już się tym nie przejmuję
Margaret odsłania na nowej płycie „Maggie Vision” bardziej drapieżne oblicze. Z okazji tej premiery opowiada nam o swej depresji, szamańskim ślubie w Peru i mieszkaniu w lesie bez jakichkolwiek wygód.
- Ponad rok temu ogłosiłaś, że robisz sobie przerwę w karierze i zniknęłaś z mediów. Co się wtedy stało?
- Nastąpiło przebodźcowienie i musiałam trochę odetchnąć. Od kiedy się pojawiłam na scenie, pracowałam bardzo intensywnie przez sześć lat. Musiałem w końcu przyhamować i pożyć życiem zwykłego człowieka, za którym bardzo tęskniłam. Wyciszyłam się więc na chwilę, by zebrać siły i poukładać sobie sama ze sobą różne tematy. Przepracowałam niektóre rzeczy i myślę, że słychać to na nowej płycie.
- Zadebiutowałaś mając dwadzieścia lat i od razu zdobyłaś dużą popularność. Nie byłaś za młoda na ten sukces?
- Nie ma co gdybać, ale na pewno nie byłam na wiele rzeczy gotowa i świadoma ich konsekwencji. Kiedy jest się dwudziestolatkiem, zdanie innych na twój temat jest ważne, chcesz żeby ludzie cię lubili i chcesz się czuć częścią pewnej wspólnoty. I ja też tak chciałam. Dlatego wiele decyzji, które podjęłam, może nie było do końca zgodnych ze mną. Wiem to z perspektywy czasu teraz, ale wtedy płynęłam na fali. Choć od razu zaznaczę, że i tak jestem z siebie dumna jak sobie z tym wszystkim poradziłam. Myślę, że to był naturalny proces dojrzewania. Teraz, kiedy urósł mi pesel, kiedy ktoś mówi mi „Nie powinnaś tego robić” albo „To się nie będzie opłacało”, jestem na tyle silna w środku i pogodzona ze sobą, że takie komentarze mnie nie ruszają i robię tak, jak uważam.
- Śpiewasz na najnowszej płycie: „Wciągałam te kreski/ Ubrana w najdroższe kiecki”. Tak wyglądało twoje życie od kulis?
- Tym utworem chciałam odczarować stereotypowe postrzeganie show-biznesu. Ten świat, tak jak każdy inny, też ma swoje ciemne strony. Ten uśmiech na ściance i te ładne sukieneczki nie zawsze oznaczają, że jest tak kolorowo i błyszcząco, jak się wydaje. Za tym wyidealizowanym obrazkiem czasem kryją się różne nieprzyjemne sytuacje. Tutaj „kiecki” ładnie mi się zrymowały z „kreski”. Każdy musi w swym życiu wciągnąć przysłowiowe „kreski”, żeby później móc się od tego uwolnić, od czegoś odbić, coś zrozumieć. To nie był mój every day, ale tak - melanż poniósł i słodką Margaret.
- W utworze „Xanax” wyznajesz, że dopadła cię depresja i lęki. To ze względu na charakter twojej pracy?
- To chyba zbyt złożone, by móc jednoznacznie określić dlaczego i przez co. Myślę, że mam taką konstrukcję psychiczną: jestem introwertyczna, super wrażliwa, podatna na odczuwanie bardziej. Wiele rzeczy mnie przytłoczyło, z wielu narzuconych mi ról musiałam wyjść, a to są przerażające momenty. Praca w show-biznesie jest intensywna i okrutna. Do tego krytyka czy hejt też mnie dotykają i bolą jak każdego człowieka. Plus ilość tych spraw i brak czasu dla siebie sprawiły, że miałam w którymś momencie dość.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień