Marian Dziędziel, człowiek stąd. Zawsze gra na 100 procent [LINIA CZASU]
Czy aktorstwo jest jak narkotyk? Coś w tym jest. Jak się jakiś czas nie zagra, czy nie próbuje w teatrze, to człowiek jest w innym nastroju. Jest to jakieś uzależnienie, aktorstwo, teatr - mówi Marian Dziędziel.
Mężczyźnie wypada zaprosić kobietę na wódkę?
Jak wie, że pije, to dlaczego nie.
A pan kiedyś zaprosił jakąś kobietę na wódkę?
Nie, nigdy mi się to nie zdarzyło.
Zaczynam od wódki, bo mam wrażenie, że to nieodzowny atrybut granych przez pana postaci.
Zgadza się, ale nie wypiłem tam ani jednego kieliszka. Na moje szczęście (śmiech), bo gdybym miał tyle wypić, ile w niektórych z tych filmów wypiłem, to chyba bym nie przeżył tego filmu. Z reguły nie ma możliwości picia w czasie zdjęć.
Czyli to jest mit, naprawdę nigdy wcześniej się nie pijało na planie?
Nigdy. Ja przynajmniej nie pamiętam takiej sytuacji.
Łatwo się gra trzeźwemu człowieka po kielichu?
No z pewnością łatwiej niż pod wpływem. Dużo łatwiej, znaczy łatwiej jest zagrać nie pod wpływem, niż pod wpływem. Na trzeźwo można zagrać pijanego, natomiast pijany nie ma szans dobrze zagrać.
Pan chętnie wraca na Śląsk, by grać w filmach, których sceny są kręcone właśnie tutaj?
Bardzo chętnie, jak jest coś ciekawego. Nawet epizod zagrać, jeżeli mi proponuje Jan Kidawa-Błoński niedużą rolę w filmie „Gwiazdy”, to z przyjemnością to biorę. Po pierwsze, żeby spotkać się z panem reżyserem, a po drugie to postać wzorowana na kiedyś prominentnej osobie generała katowickiego.
Pamięta pan te słowa: ja naucza się? To już chyba kultowe zdanie, które będzie się za panem ciągnąć już chyba zawsze.
Niekiedy się zastanawiam, po co ja to powiedziałem.
Czyli synek ze Śląska poradzi w każdej sytuacji?
Nie wiem, czy poradzi w każdej sytuacji, ja znalazłem się wtedy w sytuacji, w której sobie poradziłem. Może ktoś inny by sobie nie poradził, a może poradziłby sobie lepiej. Nie wiem.
Jednak patrząc na pana życie zawodowe, zawsze wybiera pan trudne role.
Różne są proponowane. Jedne są trudniejsze, drugie łatwiejsze. Inne znowu bardziej skomplikowane, a inne mniej skomplikowane. Chyba właśnie w tych kategoriach bym je rozróżniał. Ja twierdzę, że nie ma łatwych ról. Wszystkie mają pewne trudności dla każdej postaci, którą się realizuje. To nie jest tak... a teraz sobie pyknę tę rolę. Nie traktuje w ten sposób swojej pracy.
W takim razie jak?
Ja jestem na serio w robocie.
Serio, bo to praca, czy dlatego, że robota też jest pasją?
Robota jest pasją. Nie można po prostu odwalać roboty, trzeba się temu poświęcić.
Teraz kolejny film kręcony na Śląsku i w Zagłębiu „Pragnienie nocy” w reżyserii Radosława Markiewicza, w którym gra pan dziadka gangstera. Po raz kolejny zobaczymy pana w trudnej roli.
Zobaczymy, jak to pójdzie, postać, którą gram, to cudowny człowiek, dziadek. Ma wnuka, córkę, opiekuje się wszystkimi. Nie ma tu żadnej łobuzerii.
Ale morderstwo się pojawia...
Bo to jest trochę taki kryminał, a w kryminale tak często bywa, że morderstwa się zdarzają. Wszystko się może zdarzyć, nawet w najlepszej rodzinie - jak to mówią.
Bardzo pan tajemniczy
Film musi być tajemniczy, dopóki nie będzie premiery.
Po raz kolejny zaprezentuje się pan w mocnej roli?
Mężczyzna powinien być mocny i konkretny.
Scenariusz napisał Piotr Owcarz i Radosław Markiewicz, ten drugi jest też reżyserem filmu.
Radosław Markiewicz to bardzo ciekawy człowiek, ma swoje wyobrażenie o tym, co chce zrobić, mnie to w jakiś sposób zafascynowało, powiedziałbym nawet. On jest zresztą wielokrotnie nagradzanym reżyserem kina offowego. Niewątpliwie ma pomysł na ten film.
Mój redakcyjny kolega pochodzi z pana stron, bo z Wodzisławia. Według niego między mieszkańcami Wodzisławia, a rybniczanami istnieją takie antagonizmy, jak pomiędzy Śląskiem a Zagłębiem. Pan kiedykolwiek był świadkiem takich sytuacji?
Nie, nigdy czegoś takiego nie odczułem... może rzeczywiście... dała mi pani zagwozdkę. Ja byłem ze wsi, mnie interesowało liceum i nauka. A to było trudne, ponieważ rano trzeba było wcześnie wstać i wyjeżdżać, żeby dojechać pociągiem. Przez dwa i pół roku jeździliśmy pociągiem, a jeszcze trzeba było do tego pociągu dojechać na rowerze, potem jeszcze dojść z dworca w Wodzisławiu do liceum, to też było jakieś dwa kilometry co najmniej i tak dzień w dzień. Wracało się późno do domu, jesienią i zimą było zwykle ciemno. Nie było czasu na zastanawianie się nad takimi rzeczami. Dla mnie były ciekawe wyjazdy z liceum do Teatru Śląskiego czy opery w Bytomiu. To było dla mnie interesujące. Potem to przeżywałem na swój sposób.
Czyli teatr w sercu zawsze był?
No, gdzieś tam w głowie chodził, tylko nie wiem, jaką miałem wtedy świadomość tego teatru. Z pewnością nie taką jak teraz.
Aktorstwo uzależnia?
Mówi pani na poziomie narkotyku?... Coś w tym jest. Jak się jakiś czas nie zagra, czy nie próbuje w teatrze, to człowiek jest w innym nastroju. Jest to jakieś uzależnienie, aktorstwo, teatr. Film nieco mniej.
A pana sercu bliższy jest teatr czy film?
Lubię ciekawe role
Mam wrażenie, że te ciekawe role przydarzają się panu bardzo często. W każdej dotychczasowej kreacji aktorskiej widzimy pana grającego na sto procent.
Jeżeli tak jest i ludzie to tak odbierają, to mnie to cieszy. Chciałbym, żeby to tak było, że jestem na sto procent, a nie na pół gwizdka zagrane – nie chciałbym, żeby to było tak odbierane.
A przyjąłby pan rolę w produkcji, która nie do końca odpowiada pana estetyce?
To zależy, czego dotykać ma ta rola, bo niekiedy coś, co nie jest w mojej estetyce, staje się protestem wobec czegoś. To się inaczej odbiera i inaczej się ocenia, przyjąłbym taką rolę. Natomiast jeżeli to by było dla samej zabawy i pokazania czegoś – to nie. Tak naprawdę trzeba przeczytać scenariusz i ocenić go, na ile to mnie dotyka.
Ma pan taką swobodę zawodową, że może odmawiać zagrania jakichś ról?
Mógłbym odmawiać, ale po co, jeśli są ciekawe role. Z drugiej strony, jeśli ktoś często odmawia, to znaczy, że go nie interesuje ta zabawa, a poza tym nie produkujemy tyle filmów, żeby móc sobie pozwolić na to, żeby rezygnować. To nie jest tak, że tych propozycji jest sto w ciągu roku. Jeżeli jest kilka czy kilkanaście, to trzeba coś z tego wybrać, a zawód kusi.
Zobacz w jakich filmach występował Marian Dziędziel.