Marta, która ożywia zmarłych ze Wschowy
Historię królewskiego miasta tworzyły pokolenia ludzi, o których niektórzy wolą zapomnieć. Marta Małkus na to nie pozwala.
Marta Małkus jest wysoka, szczupła, elegancka. Kiedy otwierając wystawę w Muzeum Ziemi Wschowskiej skupia na sobie spojrzenia gości, nikt nie ma problemów, aby ją dojrzeć. Ale nie o to chodzi, żeby patrzeć, trzeba słuchać. Bo opowiadać pani Marta potrafi jak mało kto. Wiedzą dzieli się na konferencjach naukowych, które co roku odbywają się w muzeum. A jej pasję można dostrzec w programie działania instytucji, która działa w kamieniczkach na placu Zamkowym i siedzibie na placu Farnym. Co kilka tygodni na łamach Gazety Lubuskiej ukazują się zapowiedzi kolejnych wydarzeń.
Promuje cywilizację bizantyjską?
Mimo skali wydarzeń i pasji wkładanej w działalność muzeum, pani dyrektor nie jest uwielbiana przez wszystkich. W internecie pojawiają się czasem niezbyt pochlebne komentarze. „Pani Małkus promuje i to w sposób skandaliczny cywilizację bizantyjską. Protestantyzm nigdy nie był dla nas zdrowy. Proszę zauważyć, że jest on i był w krajach w których zwykły człowiek nie ma samosterowności, tylko na poziomie wypicia i zakąszenia. Przeżyliśmy komunizm stalinowski i nawet on uznał, że aby zniszczyć w nas wolność trzeba by było wszystkich zabić. Czas żeby zajęła się naszym pięknym krajem . Naszymi wartościami. Wątki pruskie powinna pokazać, jakie były – rzeczywistymi” – napisał w forum Ziemi Wschowskiej internauta Rekin. Ale zaraz pojawił się wśród wielu innych komentarzy ten: „Małkus nic nie promuje, tylko pokazuje, kto tu mieszkał przed nami, bo jak dotąd śmiało można powiedzieć na przestrzeni dziejów, że my obecnie tu mieszkający jesteśmy tylko mgnieniem oka tego obszaru”.
Mała Marta zwykle na starym cmentarzu
– Moja mama wspomina, że jeśli, jako dziecko odłączyłam się od wycieczki, to można było mnie znaleźć przy kościele albo na starym cmentarzu. Coś chyba było już we mnie od dzieciństwa, takie zainteresowanie swoista tęsknota za śladami z przeszłości. Tak też było przy wyborze studiów – opowiada o sobie pani Marta. Jako dobra uczennica miała wybór różnych kierunków. Mama namawiała na prawo. – A ja śmieję się, że poszłam na lewo, czyli na historię sztuki. I skończyłam taki kierunek – dodaje dyrektorka muzeum.
Pani dyrektor zawsze uśmiecha się serdecznie. I to nie jest sztuczny grymas na twarzy szefa dużej instytucji kultury, ale wrodzone cechy przyjaźni do świata, optymizmu i poczucia humoru. Kiedy pisaliśmy o śwince z Głogowa – małej figurce, która zwiedza świat i trafiła do też do wschowskiego muzeum – Marta Małkus stanęła na wysokości zadania natychmiast.
- Czasem w nocy, w muzeum włącza się alarm, a my wtedy niepokoimy się, czy ktoś się włamał, aby skraść zgromadzone przez nas skarby. Ale, nie. Okazuje się, że nie ma żadnychosób. Domyślamy się, że to pewnie albo piesek z obrazu „Pracownia krawca” wychodzi po północy na spacer, albo jeleń się przechadza, albo wylatują ptaki. Mamy na naszych ekspozycjach wiele zwierzątek – opowiedziała nam wtedy. Później dowiedzieliśmy się, że jako dziecko, bardzo lubiła słuchać baśni, które czytała jej mama, pracująca we wschowskiej bibliotece. Do tej porypani Marta ma w kolekcji baśnie Indian kanadyjskich i fińskie. Marzenia od samodzielnym odkrywaniu tajemnic sprawiały, że przez jakiś czas chciała zostać archeologiem.
Smaki chlebów z różnych pieców
Doświadczenie życiowe zbierała w różnych ciekawych miejscach. – Po drodze jadłam chleb z różnych pieców, to były nawet interesujące doświadczenia, bo pracowałam, jako specjalista od marketingu w firmie odzieżowej, gdzie przyszło mi tworzyć różne kolekcje. Byłam również dziennikarzem, miałam przyjemność przeprowadzić wywiad z Małgorzatą Niemen – mówi Marta Małkus. – Po latach, kiedy odchowałam dzieci, zadałam sobie pytanie: co dalej. Wracam do pracy, ale jakiej. Postawiłam na studia podyplomowe muzealnicze i zaczęłam starać się o pracę. Po ich skończeniu rozpoczęłam pracę z młodzieżą, prowadząc koło zainteresowań, skierowane na lokalną historię miasta, a później rozpoczęłam pracę w Muzeum Ziemi Wschowskiej.
Pani Marta współpracuje z Uniwersytetem Wrocławskim. Działa też w organizacji pozarządowej Czas A.R.T., o której mówi, że to ogromna przestrzeń wolności działania, podejmowania inicjatyw obywatelskich. W domu jest jestem dumną matką trójki dzieci.
Jaka jest Marta Małkus ze Wschowy?
Kiedy to pytanie słysza Jerzy Głąb, znany w powiecie pasjonat fotografii, które zatrzymały przeszłość Wschowy i Szlich-tyngowej zaraz odpowiada, że jest nasza, ze Wschowy. – Kocha to miasto, swoją pracę i robi wszystko, aby naszą perełkę Wschowę wypromować. To prawdziwy ,,twardziel”. Mimo rzucania kłód pod nogi idzie do przodu, bo liczy się tylko Wschowa. Kto nie widzi sukcesów muzeum, to jest ślepy albo ich nie chce zauważać. Marta stworzyła w muzeum superzespół. Tam nie tylko idzie się pooglądać wystawy. Tam można pogadać na różne tematy historyczne. I zawsze dostanie się pomoc w rozwiązaniu zagadek z przeszłości miasta. A jeśli z rana zobaczycie przed muzeum kobietę z konewką podlewającą kwiaty, to też nasza pani Marta. Kocha przyrodę i zwierzęta - opowiada pan Jerzy.