Marta Żmuda Trzebiatowska: Stęskniłam się za kamerą i widzami
Marta Żmuda Trzebiatowska jest jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Na pewno wielu widzów ucieszyło, że właśnie powróciła po urlopie macierzyńskim na mały ekran. Nam gwiazda opowiada o swych teatralnych, filmowych i telewizyjnych doświadczeniach.
- Dlaczego zdecydowała się pani na udział w serialu „Na dobre i na złe”.
- Sama postać i jej wątek zostały bardzo ciekawie napisane, więc mam bardzo dużo przyjemności z odkrywania losów Hani Sikorki. W jakimś sensie spełniam też swoje marzenie zawodowe, bo zawsze chciałam zagrać lekarkę, a nigdy wcześniej nie było mi dane. Konsultant medyczny na planie śmieje się, że jestem z tego typu aktorów, którzy zadają dużo pytań. Muszę przyznać, że tematyka medyczna od zawsze bardzo mnie interesowała. Nawet przez moment, w liceum, zastanawiałam się czy nie zdawać na studia medyczne. Przyznaję, że jestem więc bardzo zaaferowana i szalenie się cieszę zwłaszcza na zdjęcia przy stole operacyjnym. Myślę, że przy okazji tego serialu mogę się sporo dowiedzieć i nauczyć.
- Występ w „Na dobre i na złe” to pani pierwsza rola po dłuższej przerwie spowodowanej urodzeniem dziecka. Jakie emocje towarzyszą pani podczas tego powrotu?
- Szczerze mówiąc stęskniłam się za kamerą i widzami. Mam też cichą nadzieję, że działa to również w drugą stronę. Zwłaszcza, że jak słusznie pan zauważył, od seriali miałam dłuższą przerwę. Niemniej jednak rola, która została mi zaproponowana jest na tyle interesująca, że przyjęłam propozycję z radością. Ostatnie lata poświęciłam głównie pracy w teatrze, a w serialach pojawiałam się rzadko, raczej w rolach drugoplanowych. Mam teraz w sobie dużo nowych sił, energii i radości.
Tym bardziej, że jest to też mój powrót na plan „Na dobre i na złe”. Podobnie, jak chyba większość aktorów w Polsce, również i ja, miałam już okazję w nim wystąpić. Byłam wtedy studentką warszawskiej Akademii Teatralnej – i rola w „Na dobre i na złe” w 2005 roku była jedną z moich pierwszych. Niesamowite jest to, że wracam po trzynastu latach – a część ekipy nadal pracuje przy serialu i pamięta ten odcinek w którym zagrałam.
- Obsada pracująca przy takiej wieloletniej produkcji zamienia się czasem w jedną rodzinę. Jak została przyjęta pani jako osoba z zewnątrz przez ten zgrany zespół?
- Zawsze pierwszy dzień zdjęciowy w nowym miejscu wiąże się z lekką tremą i tak było w tym przypadku, ale zarówno aktorzy jak i ekipa pracująca przy serialu, tak ciepło mnie przyjęli, że szybko zapomniałam o stresie. Od razu poczułam się więc częścią tej serialowej rodzinki. Zresztą ta praca przypomina mi trochę pracę w teatrze. Tu i tu ludzie spotykają się kilka razy w tygodniu i z czasem pojawiają się bardzo zażyłe relacje.
- Pani mąż gra w „Na dobre i na złe” już trzy lata. Jakie opinie przekazywał Pani o tym serialu?
- Bardzo ceni sobie pracę na planie, więc szczerze rekomendował mi rozważenie tej propozycji. Przekonał mnie też zespół reżyserów realizujących serial, to bardzo ciekawe nazwiska, z którymi praca jest wielką nauką i przyjemnością. Podobnie rzecz się ma z aktorami – spotykam się w serialu z takimi kolegami i koleżankami, z którymi wcześniej nie miałam okazji grać, jak choćby z Michałem Żebrowskim czy Iloną Ostrowską. Zawsze byłam ciekawa jak pracują i teraz mogę to podejrzeć.
- Czy losy postaci granych przez panią i pani męża przetną się w serialu?
Czytaj więcej:
- Kiedy Marta przyszła do Tatru Kwadrat jak ją przyjęto?
- Jak często Marta bywa w swoim rodzinnym Przechlewie?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień