Marzą o pierwszej piątce
Rozmowa z Wojciechem Lisowskim i Dominikiem Hładunem, obrońcą i bramkarzem Chojniczanki o rundzie jesiennej i przedświątecznych przygotowaniach.
- Minęło kilka tygodni od zakończenia rundy jesiennej. Jak, z perspektywy tego czasu, ją oceniacie w waszym wykonaniu?
Dominik Hładun: - Moim zdaniem trochę przespaliśmy środek rundy jesiennej. Dopiero na koniec obudziliśmy się i zaczęliśmy punktować. Myślę, że jak będziemy grać wiosną tak jak w ostatnich meczach, to znajdziemy się na górze tabeli.
Wojciech Lisowski: - Rundę zakończyliśmy z takim samym dorobkiem punktowym jak w poprzednim tym roku i to jest jeden z pozytywów. Graliśmy nierówno. Dopiero pod koniec rundy złapaliśmy stabilizację i wygraliśmy kilka meczów z rzędu. Uważam, że mimo wszystko powinniśmy być zadowoleni. Pod koniec nadrobiliśmy trochę, pozbieraliśmy punkty, przeskoczyliśmy kilka miejsc w tabeli. I osiągnęliśmy historyczny awans w Pucharze Polski - mecze z Legią, oddany stadion po remoncie - to też bardzo ważne.
- Więcej było plusów czy minusów?
D.H.: - Częściowo jestem zadowolony z siebie, chociaż wiadomo zawsze można lepiej. Zdarzało się, że pomogłem drużynie, ale też popełniłem błędy. Człowiek uczy się na błędach i sądzę, że z meczu na mecz było ich coraz mniej.
- Poza celami, które trener postawił wam - jako zespołowi, mieliście jakieś ciche indywidualne? Łatwiej w minionej rundzie wychodziła realizacja tych własnych czy zespołowych?
D.H.: - Miałem cele indywidualne cele - wpuścić jak najmniej bramek, pomóc drużynie i jak najwięcej osiągnąć. Z pierwszym nie wyszło do końca jak chciałem, choć nie było to łatwe zadanie. Z drugiego jestem zadowolony - pomogłem drużynie zapisać się na karcie historii klubu - doszliśmy do ćwierćfinału Pucharu Polski.
W.L.: - To co zaplanowałem indywidualnie spełniłem w 80 procentach. Gra zespołu odbija się na grze indywidualnej - musimy być kolektywem. Jak będziemy pewni swego jako zespół to indywidualnie każdy pokaże to, co ma najlepszego.
- Który mecz w waszym wykonaniu uważacie za najlepszy? Kiedy czułeś satysfakcję jesienią?
D.H.: - Wdaje mi się ze najlepszy mecz zagrałem w Pucharze Polski z bełchatowianami. Najlepsza interwencja - w spotkaniu przeciwko Olimpii Grudziądz.
W.L.: - Zdecydowanie wygrany mecz w Kluczborku. Po serii porażek wygraliśmy tam w bardzo ładnym stylu 3:1. Uwierzyliśmy w siebie i przyszła seria meczów wygranych.
- Przypuszczaliście że możecie zrobić historyczny awans w PP? Osładzał on wam nie zawsze udane spotkania na ligowych boiskach?
D.H.: - Trochę puchar przykrywał porażki ligowe. Mogliśmy pokazać kibicom, że potrafimy grać w piłkę i że to przełoży się w końcu na ligę. Chyba nikt się nie spodziewał, że osiągniemy w tym roku taki sukces w PP. Kiedy rozmawiałem z kolegami to mówili, że przeważnie odpadali w pierwszej - drugiej rundzie, a teraz - ćwierćfinał. Cieszę, że mogłem dołożyć coś od siebie do tego.
W. L.: - Po wyeliminowaniu Arki Gdynia uwierzyliśmy, że możemy zajść daleko w tym PP, bo zespół z Bełchatowa był w naszym zasięgu. Grając u siebie pokazaliśmy, że zasłużyliśmy na ten awans. Wydaje mi się jednak, że ten sukces nie wynagradzał braku skuteczności na ligowych boiskach, bo liga jest najważniejsza. Wiadomo, to bardzo fajne przeżycie zagrać na jednym z lepszych stadionów w Polsce, ale nie mogliśmy o tym myśleć tylko walczyć o ligowe punkty, gdyż sytuacja nie była dla nas zbyt kolorowa.
- Czy 10 miejsce w tabeli na koniec rundy jest zadowalające?
D.H.: - Dla mnie nie. Wiem, że mogliśmy lepiej zakończyć rundę. Patrząc na naszą drużynę dostrzegam u wszystkich pewien niedosyt.
W.L.: - 10 miejsce może nas nie satysfakcjonuje, ale patrząc na to ze strony punktowej to odskoczyliśmy od tych zespołów z dołu tabeli i mamy cztery - pięć punktów straty do trzeciego miejsca. Wydaje mi się, że jest to dobre miejsce startowe na nową rundę. Wiemy, jak było w ubiegłym roku, a na koniec miło zaskoczyliśmy kibiców.
- Jakie macie marzenia świąteczno-noworoczne - zawodowe?
D.H.: Marzę, aby Chojniczanka była przynajmniej z pierwszej piątce na koniec sezonu. Mam i drugie - zadebiutować w polskiej ekstraklasie, nawet gdzieś wyżej.
W.L.: Moje marzenie? Ciężko powiedzieć. Na pewno chciałbym przedłużyć kontrakt z klubem, ponieważ wygasa mi wraz z końcem sezonu. Chciałbym również, by ta wiosna wyglądała jak końcówka tej rundy. I wiem, na co nas stać, bo pokazaliśmy to. Co do miejsca to wydaje mi się, że jesteśmy w stanie walczyć o czołowe miejsca na koniec sezonu 2015/2016.
- Jaka będzie wiosna dla zespołu? W które miejsce wycelujecie?
D.H.: - Gdybym był jasnowidzem to przewidziałbym Chojniczance nie niższe niż szóste miejsce w tabeli.
- Za którą jesienna porażkę chętnie się odbijecie?
D.H.: - Kogo musimy postraszyć? Myślę, że każdy powinien bać się Chojniczanki. To taki zespół, z którym każda drużyna będzie musiała najpierw stoczyć walkę na boisku, aby w ogóle pomyśleć o zdobyciu jakichkolwiek punktów.
W.L.: - Myślę, że jesteśmy żądni rewanżu z Bytovią. Zarówno kibiców, jak i nas, ta porażka bolała najbardziej.
- Kto wam sprawił największe niespodzianki?
D.H.: Największą niespodziankę sprawili bełchatowianie, ponieważ wygrywając 0:1 do 85 minuty, przegraliśmy ostatecznie ten mecz 2:1. I to po dwóch golach z rzutu karnego!
- Wkrótce święta. Jakie obowiązki spoczywają na was w tym przedświątecznym okresie?
D.H.: - Z rodzicami i bratem ubieramy choinkę. Każdy musi zawiesić choć jedną bombkę. Pomagam też w kuchni. W każdą Wigilię zakładam czapkę św. Mikołaja, siedzę i wyczytuję imiona z prezentów. Wyczytana osoba musi usiąść mi na kolana, zrobić ze mną zdjęcie i dopiero dostaje upominek.
W.L.: - Do świąt przygotowuję się bardzo aktywnie. Sprzątam i pomagam w kuchni. Choinka już jest ubrana, zatem czekam już z niecierpliwością na św. Mikołaja.