Mateusz Masłowski, były zawodnik Asseco Resovii: MMA? Może kiedyś. Na razie na pierwszym miejscu stawiam siatkówkę
- Praktycznie od zawsze interesowałem się różnymi sztukami walki, jak byłem dużo młodszy, jeszcze w podstawówce, lubiłem oglądać MMA, ale trenowałem karate – mówi MATEUSZ MASŁOWSKI, libero Czarnych Radom, rzeszowianin, wychowanek AKS-u Rzeszów, były zawodnik Asseco Resovii, który zapowiedział, że chciałby kiedyś spróbować sił w MMA.
Przyznam, że zaskoczyłeś mnie deklaracjami, że chciałbyś spróbować swoich sił w MMA. Jesteś „King Bruce Lee karate mistrz", i – jak śpiewał Franek Kimomo - "gdy dołożysz, wtedy nie daj Boże?” MMA to jednak nie karate?
Kilka razy z moim przyjacielem Kubą Ziobrowskim chodziliśmy na treningi MMA. Spodobało nam się to, głównie dlatego, że dzięki temu poprawiliśmy sobie kondycję i wytrzymałość przed sezonem. Oczywiście, trenowaliśmy z głową, bez napinki czy scysji, chodziło o sferę motoryczną. Na razie z MMA nic nie jest na poważnie. Nie zamierzam zmieniać dyscypliny, ale wokół mnie i MMA zrobił się wielki szum, ludzie dzwonią i pytają, czy to prawda. Po zakończeniu gry w siatkówkę nie zamykam się na żadne opcje, gdyby przytrafiła się propozycja, to kto wie? Myślę, że rozpatrzyłbym taką ofertę.
Byłbyś w klatce pierwszym siatkarzem, ale na razie chcemy cię oglądać na boisku…
O transmisje z gali MMA, w których występują przedstawiciele innych dyscyplin, dlatego powiedziałem sobie, dlaczego nie miałbym kiedyś spróbować, bo byłaby to z fajna przygoda. Na razie siatkówka jest na pierwszym miejscu, a MMA to odległa sprawa.
Jak sobie radzisz w tym wyjątkowym czasie, na wysokim piętrze wieżowca przy ulicy Hetmańskiej w Rzeszowie?
Nie będę ukrywał, że z dnia na dzień, obecne ograniczenia sprawiają mi, jako sportowcowi coraz większe trudności. Nie mogę wyjść i pobiegać, oczywiście szanuję to w stu procentach, staram się trenować w mieszkaniu, aby podtrzymać kondycję i siłę, bo mam kilka przyrządów, aby ćwiczyć. Nie sprawia mi to nawet w części takiej frajdy, jak normalne trenowanie. Musimy jednak jakoś sobie radzić, bo każdy jest w podobnej sytuacji.
Rozmawiacie z kolegami, wymieniając się pomysłami, jak przeżyć ten ciężki okres?
Rozmawiamy dużo ze sobą, i żałujemy, że nie możemy spotkać się w grupie, z Kubą Ziobrowskim, Łukaszem Kozubem, Mateuszem Kowalskim. Zawsze trzymaliśmy się razem, wróciliśmy do rodzinnego Rzeszowa, ale nie mamy możliwości, aby się zobaczyć. To przykre, ale za pośrednictwem mediów społecznościowych utrzymujemy kontakt, rozmawiamy i nie możemy się doczekać, kiedy to wszystko się zakończy. Knujemy nawet plany na przyszłość. Myślę, że nie tylko my trzymamy kciuki, aby to wszystko się zakończyło i wróciła normalność, bo zaczyna już być ciężko.
W przyszłym sezonie zostajesz w Czarnych?...
Przedłużyłem kontrakt w Radomiu. Bardzo chcę w przyszłym sezonie zagrać w tym klubie, mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Każdy klub ma swoje problemy, tak naprawdę nie wiemy, jak będzie. Jestem optymistą. Wierzę, że rozegramy przyszły sezon, najlepiej będzie, żeby to odbyło się w normalnym terminie.
Dogadałeś się w Radomiu w sprawie kwestii finansowych
Tak. W pełni rozumiem sytuację w kraju i na świecie. Patrzę na ludzi, którzy mają na utrzymaniu dwójkę i więcej dzieci, ale tracą pracę; serdecznie im współczuję. Nie robiłem żadnych problemów i dogadaliśmy się w sprawie minionego i przyszłego sezonu. Sportowcy muszą ze zrozumieniem popatrzeć, na to, co się dzieje. Nie gramy, nie możemy zarabiać, musimy oszczędzać.
Zapewne nasłuchujesz transferowych wieści. Coś zrobiło na tobie wrażenie?
Sporo jest spekulacji, ale mało potwierdzonych transferów. Obecna sytuacja może sprawić, że albo będzie mniej, albo więcej hitowych zmian. Najbardziej interesuję się naszym klubem, w którym rozmowy, jak w innych, na razie zostały wstrzymane, bo nikt nie wie, jakie będą budżety. Z doniesień wynika, że Jastrzębski Węgiel, mimo że odchodzi Dawid Konarski, może zbudować ciekawy, mocny zespół.
Jesteś resoviakiem z krwi i kości. Nasłuchujesz wiadomości z Podpromia?...
Pewnie, że śledzę i jestem ciekawy, jak nowa drużyna będzie wyglądała, bo Resovię zawsze będę miał w sercu, to jest klub z mojego miasta. Ostatni sezon był przykry.
Cieszę się, że zmieniłem otoczenie, bo był to dla mnie dobry sezon, bardzo dobrze się czułem fizycznie i psychicznie. Zmiana wyszła mi na bardzo dobre. Zdobyłem nowe doświadczenia życiowe i sportowe. Był to strzał w dziesiątkę.
Kiedyś jednak wrócisz do Resovii?
Nie jest to temat zamknięty. Bardzo chciałbym grać w Resovii, nie wiem, czy włodarze klubu będą mnie chcieli. Nie ukrywam, że bardzo ważny jest dla mnie rozwój osobisty, ponieważ moim marzeniem jest gra w reprezentacji Polski. Staram się, aby się do niej dostać. Wydaje mi się, że zrobiłem jakiś krok do przodu. Czuję się lepszym siatkarzem.