Mateusz z Klenicy prosi o wsparcie. Połowę swego życia porusza się na wózku
Mateusz Rządkowski z Klenicy ma 22 lata. Połowę swego życia porusza się na wózku. Powód? Zanik mięśni typu Duchenne’a. W nocy musi korzystać z respiratora. Ale nie załamuje się, chce z życia czerpać garściami. Skoczył na spadochronie. Zbiera autografy znanych ludzi. Ma ich w swojej kolekcji 1.200.
Bogata kolekcja nie byłaby możliwa, gdyby nie bus, którym razem z rodzicami jeździ na koncerty, spektakle, ale i wizyty lekarskie, turnusy rehabilitacyjne. Problem w tym, że samochód jest bardzo stary i coraz częściej się psuje. Nie tylko Mateusz boi się, że przyjdzie dzień, kiedy bus na dobre odmówi posłuszeństwa i nie da się go już naprawić…. Każdy z nas może pomóc w rozwiązaniu tego kłopotu.
Mateusz choruje na zanik mięśni od urodzenia. Schorzenie z miesiąca na miesiąc pozbawia człowieka sił. Ale do ośmiu roku życia chodził samodzielnie. Potem mógł już tylko poruszać się na wózku. Załamał się. To ograniczało jego życie, uzależniało od pomocy drugiej osoby. Ciągle pojawiało się pytanie: Dlaczego ja? Nikt nie potrafił na nie odpowiedzieć. On? Przestał interesować się tym, co do tej pory sprawiało mu przyjemność. Bo jak można nadal zachwycać się piłką nożną, skoro samemu nie można w nią grać?!
Rodzicom pękało serce. Robili wszystko, by syn znów nabrał chęci życia. W dniu ósmych urodzin zrobili mu niespodziankę. Postanowili zwrócić się do jednego z ulubionych aktorów Mateusza - Roberta Rozmusa, by ten złożył mu życzenia. Artysta powiedział, że nie tylko to zrobi z przyjemnością, ale też zaprosił rodzinę do Warszawy. Ośmiolatek był zachwycony spotkaniem z aktorem i spektaklem „Akademia pana Kleksa”.
- To supersprawa mieć możliwość porozmawiać z osobami, które zna się z telewizji, wziąć autograf, zrobić sobie z nimi zdjęcie - pomyślał. I tak narodziła się nowa pasja Mateusza.
Dzięki wsparciu rodziny i posiadaniu starego busa (rocznik 1996) można pojechać do Sulechowa, Kargowej, Zielonej Góry i innych miejscowości, gdy dzieje się coś ciekawego z udziałem znanych osób. To okazja do poszerzenia swej kolekcji. Czasem nie można zdobyć bezpośrednio autografu. Trzeba napisać list.
- Ponad pół roku czekałem na autograf Dalajlamy. Ale udało się! Jestem z tego dumny - mówi młody mężczyzna.
Ostatnio na spotkaniu w Zielonej Górze zdobył autograf Doroty Wellman.
- Bardzo ją cenią za odwagę, mówienie tego, co myśli i dystans do siebie. Chciałem się przekonać, czy taka jest też na co dzień - opowiada Mateusz. - Dziś wiem, że tak.
Nigdy też nie zapomni spotkania z Grzegorzem Markowskim, z którym razem zaśpiewał piosenkę. A potem piosenkarz zniósł go ze sceny. Publiczność długo biła brawo!
Zanim spotka się z jakąś gwiazdą, dużo o niej czyta. Chce wiedzieć jak najwięcej, by dobrze wypaść w rozmowie. Kiedy udało mu się dostać na plan „Drogówki”, reżyser filmu, Wojciech Smarzowski zapytał: A jakie znasz moje filmy? Mateusz bez zastanowienia je wymienił i wrócił z kolejnym autografem.
Był też na planie filmu „Juma”. Zdjęcia kręcono m.in. w Krośnie Odrzańskim czy okolicach Raduszca, Strugi. Został tutaj ucharakteryzowany na pobitego młodzieńca… Miał też możliwość przejechać się filmowym cadillaciem. Dziś wspomina, że wtedy też zdał sobie sprawę, jak wielu powtórek wymaga nagranie tylko jednej sceny. Podziwiał Jakuba Gierszała, który z pokorą wykonywał wciąż te same rzeczy…
Nie zawsze Mateusz musi jechać na plan czy koncert.
- Z zainteresowaniem oglądam programy Jacka Podemskiego, który eksploruje opuszczone budynki - mówi 22-latek. - Aż tu nagle którego dnia znany dziennikarz pojawił się u mnie w domu. To była niespodzianka, którą przygotowali mi znajomi off-roadowcy z Gorzowa, Zielonej Góry, Nowej Soli, Krosna Odrz. To miłe uczycie wiedzieć, że można na innych liczyć. Że cię wspierają.
Podobnie było też ze skokiem ze spadochronem. Mateusz zawsze o tym marzył.
- Już w dzieciństwie rysowałem wszystko, co lata. Samoloty, ptaki, ludzi na motolotniach - opowiada mieszkaniec Klenicy. - No i moje marzenie się spełniło. Na lotnisku w Zielonej Górze Przylepie skoczyłem ze spadochronem razem z instruktorem Arnoldem Schneiderem (ps. Krawiec). Ale czad! Jestem mu bardzo wdzięczny.
Jak i grupie znajomych z biblioteki Norwid, którą poznał podczas Kozzi Gangsta Festiwalu w Kargowej. Na wieść, że Mateusz potrzebuje nowego sprzętu rehabilitacyjnego, zorganizowali zbiórkę pieniędzy.
Teraz to także przyjaciele namówili go, by poprosić o wsparcie. Rodzina nie da rady finansowo, by kupić kilkuletniego busa. A bez niego Mateusz nie wyobraża sobie życia. Jak ma się wydostać z Klenicy na kolejne wizyty lekarskie w Zielonej Górze, na turnusy rehabilitacyjne czy wystawy swoich autografów, które do tej pory pokazywał w bibliotekach w: Zielonej Górze, Sulechowie, Kargowej?
Samochód osobowy nie wchodzi w grę, bo elektryczny wózek jest zbyt duży. Poza tym 22-latek przeszedł operację kręgosłupa, co też jest przeszkodą w zwykłym transporcie.
- Jestem pozytywnie nastawiony do życia. Chcę z niego korzystać, dopóki mi starczy sił. Nie wyobrażam sobie, że miałbym być zamknięty w czterech ścianach w Klenicy - opowiada absolwent podstawówki w Klenicy, gimnazjum w Bojadłach i LO w Sulechowie. Myślał też o studiach dziennikarskich, ale na razie nie jest to możliwe.
Teraz nie może się doczekać, kiedy znów częściej będzie mógł wychodzić z domu. Jesienią i zimą musi szczególnie dbać o to, by się nie przeziębić. Dla niego zwykły katar może przeobrazić się w zapalenie płuc.
- Na szczęście nie tylko filmy, rozmowy przez facebooka mi pozostają. Mogę liczyć na ludzi - podkreśla Mateusz i wierzy, że i problem z busem uda się rozwiązać. Wystarczy wejść na stronę pomagam.pl/mateusz_rz i kliknąć w odpowiednim miejscu, przekazując np. 20 zł. Koszt zakupu kilkuletniego busa to około 40-45 tys. zł. Na razie na koncie jest 6,5 tys. zł. Akcję wsparło 95 osób.
Mateusz wszystkim bardzo dziękuje.