Mateusz złamał nogę i usłyszał: nic ci nie będzie
- Mam pretensje do pielęgniarki, która zdecydowanie sprzeciwiała się wezwaniu pomocy lekarskiej do syna - mówi rozżalony ojciec.
Pan Zbigniew (nazwisko do wiadomości red.) to ojciec Mateusza, gminazjalisty z Zielonej Góry. Mateusz jest zapalonym sportowcem. Od 2,5 roku trenuje biegi krótkie i skok w dal w Zielonogórskim Klubie Lekkoatletycznym. W miniony piątek był na międzyszkolnych zawodach sportowych zorganizowanych na stadionie zielonogórskiego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Sulechowskiej. Biegł na dystansie 110 m przez płotki.
- Już na ostatnim płotku potknąłem się i upadłem. Do maty miałem zaledwie 10 metrów. Słyszałem, jak mi coś chrupnęło w nodze - opowiada Mateusz. - Szybko podbiegł do mnie trener i wychowawca i pomogli mi wstać. Podprowadzili na bok do pielęgniarki, która mnie opatrzyła i powiedziała, że nic mi nie będzie.
Trener i wychowawca chłopca byli przy nim
Mateusz na początku nie czuł dużego bólu, który jednak szybko się nasilał. Młody sportowiec poprosił, żeby zadzwonić po tatę. - Gdy przyjechałem na miejsce widziałem, że syn jest w złym stanie i bardzo boli go noga - opowiada ojciec. - Zapytałem pielęgniarki, która siedziała na ławce dlaczego nie wezwała pogotowia. W odpowiedzi usłyszałem, że nic mu nie jest, ale dla pewności powinienem zawieźć syna na prześwietlenie do szpitala. Jak można było tak zostawić 14-latka? On nie mógł nawet stanąć na tej nodze. Trener i reprezentant MOSiR-u proponowali, żeby zadzwonić po pogotowie. Zdecydowanie sprzeciwiała się temu pielęgniarka twierdząc, że nie ma takiej potrzeby, że synowi nic nie będzie. Nie odpowiedziała na moje pytanie, po co w takim razie wysyła mnie z Mateuszem na prześwietlenie rentgenowskie nogi chłopca.
Nasz Czytelnik pojechał do przychodni, gdzie chłopcu zrobiono zdjęcie rentgenowskie. Okazało się, że gimnazjalista ma złamaną kość strzałkową lewej nogi.
Z prośbą o wyjaśnienie sprawy ,,GL’’ zwróciła się do szefa MOSiR-u
- Ośrodek stara się spełniać wszystkie kryteria. Nawet na imprezie szkolnej jest pomoc medyczna - mówi Robert Jagiełowicz, dyrektor MOSiR-u. - Pytałem o to zajście lekarza, który stwierdził, że pielęgniarka zachowała się właściwie. Opatrzyła chłopca. Złamania nie mogła rozpoznać. Noga nie była opuchnięta. Bała się nieuzasadnionego wezwania karetki. Do szpitala mógł zawieźć chłopca wychowawca, trener lub rodzic.
- Co stałoby się, gdybym nie był tego dnia na miejscu? Lub gdyby powstał w tej nodze zakrzep groźny dla życia syna? - pyta Pan Zbigniew.
Jak się okazuje przepisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, które nakładają na organizatorów zawodów obowiązek zapewnienia wsparcia medycznego, nie obejmują zawodów szkolnych. Obecność pielęgniarki na zawodach była zabezpieczeniem, które nie jest wymagane przez przepisy.