Matka z dzieckiem w więzieniu. Na wolność wychodzi lepsza [WYWIAD]

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Czachorowski
Dorota Witt

Matka z dzieckiem w więzieniu. Na wolność wychodzi lepsza [WYWIAD]

Dorota Witt

O matkach wychowujących dzieci za murami więzienia, o tym, jak radzą sobie z rozłąką z dziećmi, które zostawiły, zanim trafiły za kraty, i jaki ma to wpływ na ich dalsze życie po wyjściu na wolność, mówi dr NATALIA GNIADEK.

Dlaczego postanowiła Pani przyjrzeć się z bliska temu, jak wygląda macierzyństwo za murami więzienia? To chyba nie najłatwiejszy temat na pracę naukową...

Pochodzę z Grudziądza i w tym właśnie mieście funkcjonuje największy w Polsce zakład karny dla kobiet, a przy tym jeden z dwóch domów dla matki i dziecka. Bardzo chciałam poznać ich sytuację od środka. Podczas praktyk zawodowych miałam okazję porozmawiać krótko z kobietami, które wychowują dzieci, przebywając w więzieniu. Po dwóch latach przeprowadziłam ankietę, która miała mi pomóc przekonać się, jak funkcjonują. Nie miałam wtedy okazji na bezpośredni kontakt z więźniarkami, jedynie z ich odpowiedziami (raczej uładzonymi). Poczułam wtedy, że osiągnęłam naukową, ale i emocjonalną dojrzałość, by zbadać i opisać doświadczenie macierzyństwa za murami więzienia. Poza chęcią naukowego opracowanie tej kwestii, zadziałała też zwykła ludzka empatia. Starałam się zrozumieć te kobiety, nie oceniać, przyjrzeć się temu nie przez pryzmat przestępstw, które popełniły, zła, które wyrządziły (i które wyrządzono im...), a właśnie tego, jakimi są i jakim mogą być matkami, jak budują swoją relację z dzieckiem, co dla nich ważne, jak radzą sobie z rozłąką z dziećmi, które musiały zostawić pod opieką rodziny albo instytucji, zanim trafiły do więzienia.

I jak sobie radzą?

Poznałam dziesięć kobiet, regularnie się z nimi spotykałam, bawiłam się z ich dziećmi (przeuroczymi). Oczywiście na początku traktowały mnie z dużym dystansem, docieranie do nich, starania o to, by się przede mną otworzyły, zajęły sporo czasu. Poczułam, że naprawdę mi się udało, kiedy pewnego razu zjawili się dziennikarze z którejś z prywatnych telewizji, robili materiał o jednej z „moich osadzonych”. Zadawali jej pytania o to, co zrobiła, dlaczego, jak wyglądało jej życie, zanim popełniła morderstwo... Znałam odpowiedzi na te wszystkie pytania, bo wcześniej dużo rozmawiałyśmy, jednak reporterowi kobieta ta przedstawiła przefiltrowaną wersję wydarzeń, wyzutą z jej emocji, doświadczeń... Dziewięć z kobiet miało już dzieci na wolności, bardzo martwiły się o ich los i miały wyrzuty sumienia wobec nich. Jedna po raz pierwszy została matką w wiezieniu. Mówiły, że macierzyństwo w więzieniu jest dla nich zupełnie inne, jakby doświadczały go po raz pierwszy. Teraz mają czas tylko dla dziecka, nie mają zbyt wielu innych obowiązków, więc są bardzo zaangażowane w opiekę. Nawet jeśli na wolności nie miały czasu, chęci czy kompetencji, by odpowiednio zatroszczyć się o dziecko, teraz zmieniły podejście. Mają duże wsparcie ze strony pracowników zakładu karnego, mogą poprosić o radę pielęgniarkę (gdy trzeba: lekarza), dietetyczkę, psychologa, przygotowywane są dla nich zajęcia edukacyjne. Wszystko po to, by po opuszczeniu więzienia nie pogubiły się, by umiały być matkami nie tylko dla tego najmłodszego dziecka, ale też, aby poprawiły swoje realizacje ze starszymi dziećmi.

Kwestia wychowywania dzieci w wiezieniu budzi kontrowersje, bo wydaje się, że nie tylko matka odbywa karę, w jakimś sensie także dziecko...

29.07.2017 bydgoszcz natalia gniadek ukw .  fot: tomasz czachorowski/polska press
Tomasz Czachorowski Dr Natalia Gniadek: - Te kobiety same zasłużyły sobie na odsiadkę, więc trzeba im dzieci zabrać, a co, niech cierpią dodatkowo - znam te stereotypy. Bardzo krzywdzące.

A poza tym, te kobiety same zasłużyły sobie na odsiadkę, więc trzeba im dzieci zabrać, a co, niech cierpią dodatkowo - znam te stereotypy. Bardzo krzywdzące. Nawet na uczelni od któregoś z pracowników naukowych usłyszałam pytanie, czy te kobiety nie wykorzystują prawa do bycia z dzieckiem, byle tylko znaleźć się w lepszych warunkach niż te panujące w zwykłej celi. Rzeczywiście, warunki mają lepsze, bo służbie więziennej zależy na dobru dzieci. Ale porządek dnia, codzienny apel, obowiązki i sytuacja zamknięcia - wszystko to sprawia, że na pewno nie zapominają, gdzie są i dlaczego. W Gru-dziądzu matka może być z dzieckiem tylko do jego trzecich urodzin (czasem nieco dłużej, gdy sąd wyda zgodę, a dzieje się tak głównie wtedy, kiedy kobiecie zostało kilka miesięcy do zakończenia kary). W tym wieku dziecko nie ma pamięci długotrwałej, poz tym służbie więziennej (a wszyscy noszą tam cywilne ubrania) zależy, by maluch jak najczęściej przebywał poza zakładem - zabiera je do siebie rodzina, wyjeżdża na krótkie wycieczki, wychodzi na przepustki z matką. Osadzone mają świadomość tego, jak ocenia je społeczeństwo: obwinia za całą sytuację, traktuje jak wyrodne matki. Ich poczucie własnej wartości jest bardzo niskie. Mają świadomość tego, że gdyby nie wsparcie służby więziennej, wiele rzeczy w opiece na dzieckiem ciągle robiłyby źle. Z drugiej strony, więź, jaką udaje im się nawiązać z dzieckiem, jest tak silna, że motywuje je do zmiany swoje życia już na wolności. Matki, które wychowywały dzieci w więzieniu, bardzo rzadko do niego wracają.

Dlaczego matki, z którymi Pani rozmawiała, trafiły do więzienia?

W ich akta zajrzałam dopiero, gdy już je dość dobrze poznałam, gdy zaczęły się otwierać, opowiadać o swoim życiu. Jedna miała na sumieniu zabójstwo, ale nie mnie oceniać. Zresztą ich sytuacja była skomplikowana. Wiele z tych kobiet, jeśli nie wszystkie, pochodzą z takich środowisk, z takich rodzin, że w zasadzie szanse na to, że nie wejdą na drogę przestępczą, były nikłe, jeśli w ogóle jakieś. Nie miały pozytywnych wzorców, nie było przy nich nikogo, kto wskazałby alternatywę. Zgodę na to, by dziecko, które przyszło na świat, kiedy matka odbywała już karę, zostało z nią, wydaje sąd. Nie ma praktycznie szans, by dostała ją kobieta z bardzo długim wyrokiem za najcięższe przestępstwa. Te kobiety czują radość, że mogą być z dzieckiem, ale jednocześnie bardzo boją się tego, czy poradzą sobie na wolności, kiedy same będą musiały zatroszczyć się o mleko, pieluchy, pilnować wizyt u lekarza. Z doświadczenia służby więziennej w Grudziądzu wynika, że radzą sobie całkiem nieźle.

Prawo do wychowywania dziecka w więzieniu przysługuje tylko matce?

Nie ma w Polsce takich domów dla ojca i dziecka, tylko matka może mieć malucha przy sobie. Jesteśmy jednak prekursorami w europejskiej skali. W Grudziądzu takie rozwiązanie funkcjonuje od 1949 roku: najpierw działał tu żłobek przy więzieniu, od 1983 roku - Dom dla Matki i Dziecka. Włochy przymierzają się do zastosowania takiego rozwiązania w swoim kraju, za przykład biorą właśnie metody wypracowane przez zakład karny w Grudziądzu.

Teczka osobowa - Dr Natalia Gniadek

Są pediatra i dietetyk

Przywięzienny Dom Matki i Dziecka przy Zakładzie Karnym numer 1 w Grudziądzu działa od 1949 roku, jednak taką nazwę nosi od 1983 roku, był to żłobek oraz Dom Małych Dzieci. - Jest to czteropiętrowy budynek, umieszczony w centrum kompleksu więziennego, z nieokratowanymi oknami, placem zabaw i ogródkiem mieszczącymi się przed domem – czytamy w opracowaniu „Matka i dziecko w zakładzie karnym (doniesienie z badań) dr Natalii Gniadek. - Pokoje matek są trzyosobowe, jasne i przytulne, obok łóżka matki stoi łóżeczko dziecięce. Opiekę nad dziećmi zapewniają lekarz pediatra, pielęgniarki oraz dietetyczka. Matki objęte są wsparciem pedagogiczno-psychologicznym. Raz na kwartał kierownik Domu Matki i Dziecka, wychowawca oraz psycholog dokonują okresowej oceny postaw osadzonej matki. W przypadku kiedy ojcu dziecka przysługuje władza rodzicielska, wymagana jest także jego zgoda. Wniosek taki rozpatrywany jest przez właściwy sąd opiekuńczy.

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.