Meble z PRL dostają drugie życie
Zasłony w picassy, stoliki nerki, meble na smukłych nóżkach. Świat oszalał na punkcie wzornictwa z połowy XX wieku. Zaskakujące, jak te meble pasują do nowoczesnych wnętrz
To były najlepsze czasy dla polskiego, a może światowego designu. Meble w latach 50. i 60. projektowali prawdziwi artyści, korzystali z materiałów wysokiej jakości, dbali o ciekawą, chociaż prostą formę. Niedościgniony styl - mówi Irena Gach z „Design Alive. Magazynu Pięknych Idei”, pisma wydawanego w Cieszynie. Niedawno wróciła z Paryża. Widziała, jak modne są meble vintage. Tak w dziedzinie aranżacji wnętrz określa się wszystko, co ma więcej niż 25 lat, ale najczęściej chodzi o rzeczy z drugiej połowy ubiegłego wieku. Przedmioty z tego okresu osiągają wysokie ceny.
- Paryskie mieszkanie jest miksem różnych stylów, ale obecnie meble z lat 60. są najmodniejsze - zauważa Irena Gach. - Polacy nie powinni mieć jednak żadnych kompleksów. W PRL tworzyli świetni projektanci, dzisiaj legendarni.
Dowodem są meble Polskiej Spółdzielni Artystów Plastyków „Ład” czy porcelanowe figurki z Ćmielowa. Ale zachwycają ją również inne rzeczy z tamtych lat, mniej znanych, czy anonimowych twórców. Podkreśla: - Widać w nich rękę artysty. Projektant sprzętów użytkowych na pewno nie był, jak to zdarza się dzisiaj, kuzynem ciotki kierownika. Prezentowali jeszcze dobrą, przedwojenną szkołę, ale byli nowocześni.
Architektka wnętrz Dagmara Orłowska z „L-Arte Design” w Piekarach Śląskich umeblowała swoje mieszkanie perełkami sprzed półwiecza. Wyszukuje je w sieci, na targach staroci, na bazarach. Jest dumna z foteli uszaków, komody na wysoki połysk, wielu drobiazgów vintage. - Przepadam za nimi, bo mają charakter, są oryginalne, wygodne, pasują do współczesnych mieszkań - zapewnia Dagmara Orłowska. - Wymagają tylko czasem renowacji, ale są tego warte.
Świat przypomniał sobie o stylu, jaki widział w filmach o Jamesie Bondzie, takich jak „Doktor No”, „Goldfinger”, „Operacja Piorun”. W Londynie wyszła właśnie książka „Bond by Design”, poświęcona wnętrzom, w których brylował Sean Connery jako szpieg w służbie Jej Królewskiej Mości. Autorem olśniewających scenografii w pierwszych filmach o Bondzie był Ken Adam. Dzisiaj tamte aranżacje to niedościgła klasyka. - W latach 60. projektanci naprawdę tworzyli coś nowego. Potem było już tylko naśladownictwo - uważa Irena Gach.
W PRL wnętrza nie mogły umywać się do tych bondowskich, ale styl trzymały. Można to zobaczyć w serialu „Wojna domowa” z lat 60. Bohaterowie mieszkają w bloku, na niewielkiej przestrzeni. Mają w domu proste regały, ale nie na całą ścianę, zasłony w duże, geometryczne wzory, komody na zwężających się nóżkach, podobnie jak stoliczki, tapczany. Meble są lekkie i funkcjonalne, bez zbędnych ozdób. Co tu może się nie podobać? Ale starsze pokolenie często nawet słyszeć nie chce o takim wystroju.
- Zasłony „picassy” aż biły po oczach, a reszta gomułkowszczyzna; proste to, siermiężne. Kto by dzisiaj chciał takie dziadostwo? - mówi starsza pani przed komisem w Bytomiu. W mieszkaniu jej rodziców, którzy przyjechali na Śląsk po wojnie, stały poniemieckie meble. Pamięta dzień, gdy prawie wszystkie wylądowały na śmietniku. Pojawiły się stoliki kawowe na pajęczych nogach, długie komody na wysoki połysk, małe fotele, pokręcone żyrandole w neonowe kolorki.
- Nie mogę odżałować tamtych niemieckich mebli. Były solidne, rzeźbione. Gdzie myśmy mieli oczy, żeby wymieniać to na jakieś klocki? - żałuje pani Wanda. Już nie udało jej się odtworzyć tamtej kolekcji, chociaż od lat próbuje zdobyć coś podobnego. Dodaje: - Meble Gomułki też skończyły na śmietniku, ale noszenia było mniej. I nie tęsknię za nimi.
Teraz również z bytomskiego komisu wyszła z pustymi rękami. Na takie okazje, jak przedwojenne meble za grosze, nie ma już co liczyć, ale wciąż można znaleźć tutaj meble z lat 60. Stoją zakurzone, mało kto się nimi interesuje. Na przykład kredensem z nadstawką, na wysoki połysk, cena 200 złotych do negocjacji. Jest też mnóstwo szkła i wesołych bibelotów rodem z PRL. W kraju nie brakuje wielbicieli serwisów do kawy, wazonów, świeczników, piesków i kotków w stylu vintage, nie mówiąc o meblach. Może nasze województwo ma inne gusty?
- Absolutnie, nie - zaprzecza Irena Gach. - Przeciwnie, jesteśmy w czołówce pod względem wyczucia trendów aranżacji wnętrz. Ale może poszukiwacze skarbów szukają ich raczej w sieci? Ja cenię portal patyna.pl, który specjalizuje się tylko w przedmiotach vintage.
Są tacy pasjonaci przedmiotów z lat 50. i 60., którzy cenią jedynie oryginały. Inni nie mają nic przeciwko współczesnym produkcjom. Wystarczy im sugestia, że chodzi o klimat epoki Bonda z czasów zimnej wojny, a w PRL z okresu małej powojennej stabilizacji, gdy ludzie chcieli odetchnąć. Ma być kolor, kontrasty, wyraziste wzory tkanin i form mebli. Lekkość, młodość, zabawa; nic na całe życie. Czy dzisiaj można urządzić mieszkanie samymi meblami sprzed pół wieku? - Oczywiście, ale jednak mieszkanie nie powinno być jak muzeum, mamy już XXI wiek - mówi Joanna Fabicka, projektantka wnętrz z Katowic. - Nie należy przesadzać, zwłaszcza z dużymi wzorami, typowymi dla vintage. Niech to będzie akcent, dowód, że cenimy ten prosty i praktyczny styl.
Warto jednak przyjrzeć się pierwszym filmom z Bondem i wziąć pod uwagę słowa, które M. kiedyś do niego skierowała: - Twoje sugestie w sprawie dekoracji wnętrz są zawsze mile widziane, 007.
Spółdzielnia Artystów Plastyków ŁAD.
Powstała 90 lat temu i działała w Polsce przez siedem dziesięcioleci. Nazwa spółdzielni stanowiła też jej program artystyczny. Tłumaczono: „Ład, bo to tylko trzy litery, bo to znaczy, że ma być ładnie i ma być w tym ład - porządek”. Artyści projektowali z sukcesem meble, tkaniny, ceramikę i inne przedmioty wyposażenia wnętrz mieszkalnych. ŁAD wywarł wielki wpływ na polską sztukę użytkową, zwłaszcza przed wojną i wkrótce po.