MEN myśli o dofinansowaniu obiadów dla każdego ucznia
Ministerstwo edukacji chce, by każdy uczeń miał obiad dofinansowany przez państwo. Czy dzieciom z Łódzkiego taka pomoc jest potrzebna?
3,5 tys. uczniów i 2,2 tys. przedszkolaków z Łodzi skorzystało w 2016 r. z darmowych obiadów przyznanych przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Przysługują one każdemu dziecku, w którego rodzinie dochód na osobę nie przekracza 771 zł netto.
Podobne programy działają w innych samorządach i obejmują ok. 13 proc. uczniów w Polsce w wieku 6 - 18 lat. Ale, po tym jak rzecznik praw obywatelskich (RPO) zasygnalizował, że z systemu takiej pomocy może „wypadać” część zagrożonych niedożywieniem dzieci, Ministerstwo Edukacji Narodowej ma plan, aby objąć dofinansowaniem z budżetu państwa obiady każdego ucznia.
Ujawniony na początku kwietnia pomysł jest jeszcze bardzo nieprecyzyjny. MEN chce wprowadzenia dofinansowania od 2019 r. Wyliczone koszty jednego obiadu w szkole to 5 - 8 zł. Nie wiadomo, jaki procent tej kwoty miałby wziąć na siebie budżet państwa, jaki samorząd, a ile wciąż musiałby dopłacać rodzic. MEN chciałby jednak zamknąć się w kwocie ok. 1 mld zł, przeznaczanej rocznie na program. Ponadto, przy założeniu, że każdy uczeń je w szkole posiłek, przerwa obiadowa uległaby wydłużeniu do 40 minut.
Skąd wziął się pomysł MEN? Półtora roku temu ukazał się raport ekonomistów z grupy GRAPE (Group for Research in Applied Economics), który pokazał, jak w Polsce zagrożone niedożywieniem dzieci mogą „wypadać” z samorządowych systemów pomocy. Jeśli np. rodzice nie interesują się dzieckiem (i nie zgłaszają go do bezpłatnych obiadów), „otwarte oczy” powinien mieć dyrektor szkoły (i interweniować).
Eksperyment GRAPE polegał na wysłaniu 1.200 listów do szefów szkół z prośbą o poradę, bo „koleżanka córki z tej samej szkoły w czasie wizyt u nas zawsze pyta, czy może dostać coś do jedzenia”. Aż 56 proc. dyrektorów nie zareagowało na prośbę. Na ten przykład powołał się RPO w liście do MEN.
W Łodzi MOPS przekonuje, że pracownicy socjalni czuwają. - Na bieżąco monitorują sytuacje łódzkich rodzin i zachęcają do skorzystania ze wsparcia, bo bywa i to nierzadko, że ludzie mający kłopoty wstydzą się prosić o pomoc - opowiada Monika Pawlak, rzeczniczka łódzkiego MOPS. O dodaje, że jeśli rodzina dziecka nie mieści się w kryterium dochodowym, a dochodzi do nagłego pogorszenia się sytuacji rodziny, uczeń może także liczyć na darmowe obiady: że specjalnego programu osłonowego. W pierwszym kwartale z takiej pomoc skorzystało w Łodzi 32 dzieci.
- Obiady są finansowane przez budżet centralny oraz miasto. Od 2017 r. wkład samorządu wynosi 20 proc. kosztów programu - wyjaśnia Monika Pawlak.
Wypytywani dyrektorzy łódzkich podstawówek twierdzą, że ich uczniowie nie chodzą głodni, bo nauczyciele wiedzą, którego ucznia należy zakwalifikować do miejskiego programu bezpłatnych obiadów. Pomagają również sponsorzy i związane z kościołem organizacje. Piotra Barę, dyrektora Szkoły Podstawowej nr 138 w Łodzi, niepokoi za to jeden aspekt pomysłu ministerstwa.
- Obiady na stołówce je u nas 160 - 170 uczniów - wylicza dyrektor Bara. - Jeśli każdy uczeń, a mam ich wszystkich 340, będzie jadł w szkole, nasza stołówka tego nie „przerobi” i zlecenie dostanie firma kateringowa. Czyli zyska prywatny biznes.