Mercedesem do pożaru [ZDJĘCIA, WIDEO]
Razem mają 96 lat i dalej są na chodzie. Mowa o mercedesach, które służą w Olzie i w Rydułtowach. Samochody zamiast stać w muzeum, dalej wyjeżdżają do akcji i nigdy nie zawodzą strażaków.
Samochody OSP nie do zdarcia...
Samochód nigdy nas nie zawiódł w akcji. Mimo, że jest to zabytek - uśmiecha się Sylwia Kamczyk, prezes OSP w Olzie. Miejscowi strażacy do akcji wyjeżdżają 50- letnim mercedesem. Takim samym pojazdem, tylko o cztery lata młodszym mogą pochwalić się również druhowie z Rydułtów.
Okrągły jubileusz auta
W tym roku mija 50 lat odkąd mercedes - który służy w Olzie- wyjechał na drogi. Z tej okazji nie będzie szampana, ani żadnej taryfy ulgowej dla samochodu. No, może jeszcze dokładniej będzie myty. O ile można bardziej o niego dbać, bo druhowie z Olzy traktują swojego mercedesa jak oczko w głowie. Dzień po każdej akcji spotykają się rano w remizie, wyjeżdżają samochodem z garażu i pucują go dokładnie.
Pewnie dzięki temu auto jeszcze nigdy ich nie zawiodło. - Samochód służy w naszej jednostce od kilkunastu lat. Ani razu nie zawiódł nas w czasie akcji - podkreślają strażacy w Olzie.
Auto kilkanaście lat temu sprowadzono z Niemiec. Było to możliwe dzięki pomocy jednego z mieszkańców, który jeszcze w latach 80. wyjechał za zachodnią granicę. Wtedy nikt się nie spodziewał, że auto będzie tak długo służyć jednostce i mieszkańcom.
- Oczywiście niektóre elementy w aucie przerobiliśmy, aby dopasować do naszych potrzeb. Samochód wyjeżdżał do pożarów, wypadków, czy usuwania skutków nawałnic. Spisuje się bez zarzutów - mówi Sylwia Kamczyk.
Strażacy z Olzy na mercedesa zawsze mogli liczyć. Wyjeżdżał w zimowe i w upalne dni. - Oczywiście, że są drobne naprawy. Takie muszą być, auto ma 50 lat. Ostatnio musieliśmy naprawić zbiornik, bo woda zaczynała nam uciekać. Wcześniej był problem z akumulatorem. Ale pozostałe części praktycznie nie zawodzą. Jeżeli mielibyśmy kupić lub dostać nowy samochód, to tylko mercedesa - przyznaje Iwona Kamczyk.
Mieszkańcy Olzy nie są zdziwieni, kiedy 50- letni mercedes na sygnałach jedzie do akcji. Wiedzą, że jest sprawny i można na niego liczyć. Jednak już podczas festynów, auto staje się prawdziwą motoryzacyjną atrakcją. Nie brakuje osób, które chętnie oglądają go z każdej strony, wchodzą do środa i robią sobie przy nim pamiątkowe zdjęcia.
- Nie wyobrażamy sobie, żeby po zakończeniu służby komuś go oddać. Będzie to muzeum na kółkach.I to w Olzie. Nikomu go nie oddamy! - zapewniają strażacy.
Samochód nie zawodzi
Mercedes z Olzy nie jest jedynym tego typu pojazdem w powiecie wodzisławskim. Strażacy z Rydułtów mają podobny model, ale o cztery lata młodszy. - Też przyjechał do nas z Niemiec. Dokładnie w 2000 roku - mówi Jerzy Salwiczek, prezes OSP w Rydułtowach.
W Rydułtowach również nie narzekają na "Świnkę", jak pieszczotliwie nazywają samochód niektórzy mieszkańcy miasta.
- Na samochód nie narzekamy. Nigdy nas nie zawiódł podczas akcji. Zawsze wyjeżdżał i zawsze wracał z całą załogą. Wiadomo, że samochód ma swoje lata. Drobne naprawy i remonty musi też przechodzić. Nie ma też ich za często, ale zdarzają się. Część usterek naprawiamy sami. Zdarza się, że auto trafia na warsztat i tam przez kilka godzin zajmują się nim specjaliści - dodaje Salwiczek.
Strażacy z Rydułtów przyznają, że wystarczy go tankować i jeździć. Podobnie, jak druhowie z Olzy, również po każdej akcji auto biorą w swoje ręce strażacy. Wówczas mercedesa dokładnie myją, sprawdzają i ewentualnie usuwają drobne usterki.
- Auto jest wyposażone we wszystko co powinno mieć. Tylko schowki trochę przerabialiśmy. Zbiornik na wodę ma pojemność 2,5 tys. l. To taki standard. Nie zawiodła nas również pompa. Jest w pełni mechaniczna. Nie ma tutaj elektryki. Atutem tego samochodu jest turbina i napęd 4x4. Kiedyś to był hit, dziś standard. U nas się sprawdza. Wszędzie tym autem wjedziemy. Zdarzało się nawet dwa razy, że to my musieliśmy naszym mercedesem pomagać kolegom z sąsiednich jednostek wydostać auto z trudnych terenów - tłumaczy Andrzej Smyczek, zastępca naczelnika OSP.
Samochód ma swoje lata, ale jeszcze spokojnie rozpędzi się do 80 km/h. Jednak rzadko się zdarza, aby tyle licznik tyle wskazywał. Mercedes jeździ głównie po Rydułtowach i według zapewnień, sprawdza się idealnie do jazdy po mieście.
- Jak to mówią teraz młodzi, w środku auta szału nie ma. Wiadomo, pojazd jest z innej epoki. Jest bardzo duża kierownica, ale to dlatego, że auto nie ma wspomagania. Stojąc w miejscu ciężko jest kręcić kierownicą, ale w czasie jazdy prowadzenie jest o wiele łatwiejsze. Ciekawa jest "klimatyzacja". Rolę jej pełnią wywietrzniki, które znajdują się przed drzwiami samochodu. Kręcąc korbką można je otworzyć i wówczas powietrze wlatuje do środka pojazdu - zdradza Smyczek.
Kabina samochodu może pomieścić w środku 7 strażaków, a nie 6 jak to jest w standardzie. Jedynym problemem jest pojemność schowków. W latach 60. strażacy głównie jeździli do pożarów. Teraz wyjeżdżają też do wypadków drogowych czy skutków nawałnic. - Ostatnio przez Rydułtowy przechodziły nawałnice. Jeździliśmy kilka dni pod rząd. Praktycznie cały czas w akcji byliśmy. Pojazd spisał się znakomicie. Jednak czasami musimy część sprzętu zostawić w jednostce, żeby załadować inny - przyznają strażacy.
W Rydułtowach są dumni ze swojego pojazdu. Strażacy mają jednak nadzieję, że wkrótce dołączy do nich bardziej nowoczesny samochód. Nawet gdy to nastąpi, to nie zamierzają pozbyć się mercedesa.