Metoda "na wnuczka" wciąż modna. Seniorka ze Szczecina padła ofiarą oszustki
Starsza kobieta pożyczała pieniądze obcej dziewczynie, bo ta podawała się za jej rodzinę. Oszustkę złapano na gorącym uczynku.
- Pojechałem w święta po babcię, która w samochodzie ni stąd, ni zowąd powiedziała, że nie da mi żadnych pieniędzy, bo pożyczyła tej dziewczynie, której nie lubi - opowiada „Głosowi” Artur. - Nie wiedziałem, o co chodzi. Powtórzyłem wszystko tacie, bo było to dla mnie bardzo dziwne. Dwa dni później zadzwonił do mnie, że złapał dziewczynę.
Mężczyzna postanowił zbadać sprawę. Wybrał się do babci i obserwował wejście do kamienicy przy ul. Bolesława Śmiałego, gdzie mieszka seniorka. Zauważył, że kręci się tam podejrzana dziewczyna. Dzwoni domofonem i ucieka. Tata pana Artura wszedł do mieszkania babci. Po chwili zadzwonił domofon. Nieznana wnuczka przyszła.
- Tata schował się za drzwiami. Gdy ta kobieta weszła do środka, ojciec zatrzasnął drzwi na zamek i kazał jej usiąść w kuchni - relacjonuje pan Artur. - Wezwał policję. A ta kobieta zwróciła się do babci: „Babciu kochana, niech on mnie wypuści, przecież wiesz, kim jestem”.
Policjanci przyjechali na miejsce i zatrzymali kobietę. Okazało się, że „pani wnuczka” mieszka sześć klatek dalej. Babcię pana Artura odwiedzała regularnie od jakiegoś czasu. Przychodziła ze swoją mamą, córką. Pieniądze pożyczała na drewno, na święta, na leki.
- Babcia miała też złoto, biżuterię i tak naprawdę nie wiemy, co się z nią stało, a ona sama też już nie pamięta. Mówi, że komuś oddała, ale komu? - dodaje Czytelnik. - Nie mamy zdjęć, nie wiemy, co dokładnie zginęło.
Jak się okazało na komisariacie, babcia pana Artura nie była pierwszą ofiarą. Kobieta była notowana już dużo wcześniej.
- Nam udało się złapać oszustkę, ale tak naprawdę nie wiemy, ile pieniędzy wyciągnęła od babci - mówi pan Artur.