Miały odwagę spełniać się. Bydgoskie pionierki fotografii zawodowej [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. nieznany @Zdzisław Rybarczyk
Justyna Tota

Miały odwagę spełniać się. Bydgoskie pionierki fotografii zawodowej [rozmowa]

Justyna Tota

- Te kobiety to emancypantki, współtworzące historię rzemiosła i fotografii nie tylko w Bydgoszczy - mówi pisarka Małgorzata Czyńska, która w książce „Zawód: Fotografistka” ubrała w opowieść lata badań Katarzyny Gębarowskiej. Premiera książki w ramach 5. Vintage Photo Festival 13 października (niedziela) o 12.15 w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury w Bydgoszczy, wstęp wolny.

Bydgoskie fotografistki zawodowe pochodziły z różnych stron Polski. Dlaczego wybierały nasze miasto, by realizować się zawodowo?
Katarzyna Gębarowska: Historia zdeterminowała to, że losy tych kobiet związały się z Bydgoszczą, która była pod zaborami bardzo zgermanizowana, dlatego wśród pionierek fotografii w Bydgoszczy pod koniec XIX wieku nie ma Polek . Po odzyskaniu niepodległości, w dwudziestoleciu międzywojennym, ludność niemiecka, która w 1919/1920 stanowiła aż 80 proc. bydgoskiej społeczności, wyjeżdżała, pozostawiając na sprzedaż swe domy i zakłady fotograficzne. Były one świetnie wyposażone i pięknie zbudowane m.in. z altanami fotograficznymi, wykonywanymi na zamówienie przez firmy ze Stuttgartu. Jeden z takich zakładów od znanego fotografa Carla Weissa kupiła rodzina Salewskich, która nawet fotografią się nie zajmowała, a jedynie dzierżawiła zakład innym fotografom, następnie przepisała go w spadku bratanicy - Jadwidze Krygier, jednej z bohaterek naszej książki. Pierwszą polską pionierką bydgoskiej fotografii była Władysława Spiżewska, która przybyła do Bydgoszczy w 1917/1918 roku. W 1919 roku odkupiła zakład przy obecnej ul. Gdańskiej 30 od spadkobierców słynnego fotografa niemieckiego Oscara Ewalda.

W książce „Zawód: Fotografistka” poznajemy historie sześciu kobiet. Jakie one są?
Małgorzata Czyńska: Przede wszystkim wyemancypowane, czynne zawodowo. To kobiety, które decydując się na zawód fotografistki, spełniały swoje marzenia. Były odważne i zdeterminowane.

K.G.: Były odważne także dlatego, że otwierały swój interes i to w bardzo młodym wieku. Np. Ludwika Trzaskowska miała 17 lat, gdy matka kupiła jej zakład za pieniądze od stryja z Ameryki. Nadarzyła się okazja, bo Zarembowie, u których Lusia miała praktyki fotograficzne, zdecydowali się w 1936 roku odsprzedać swój zakład przy placu Wolności 1. Z tej działalności młoda kobieta utrzymywała praktycznie całą rodzinę - rodzeństwo, matkę. Trzeba podkreślić, że zakład to było wielkie przedsięwzięcie, które wiązało się z obsługą m.in. 10 gablot aparatów i zatrudnieniem personelu kopistów, retuszerów itp.

M.C.: To, co łączy fotografistki, to także czasy, w których żyły. Skupiłyśmy się głównie na 20-leciu międzywojennym. To okres, który, z jednej strony, był dla kobiet bardzo sprzyjający, bo pozwalał na kształcenie się i pracę zawodową. Z drugiej strony - wojny bardzo naznaczyły ich los. Powojenne życie naszych bohaterek jest bardzo dramatyczne - straciły mężów, część z nich także dzieci. Musiały na nowo odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Wspomniały Panie, że przyszłe fotografistki kształciły się. Gdzie uczyły się zawodu?
K.G.: Wszystkie kobiety w tym zawodzie miały odpowiednie kwalifikacje i należały do cechu fotografów. Praktykę odbywały w zakładach fotograficznych albo u Niemców, albo u Polaków. Po zdaniu egzaminu czeladniczego, otrzymywały zawód fotografa. Niektóre z kobiet praktykowały w wielu zakładach, inne już po pierwszej odbytej praktyce otwierały swe interesy. Co ciekawe, żadna z naszych bohaterek nie miała w swej rodzinie przodków fotografów – realizowały się zatem w obranej przez siebie drodze.

Pani Katarzyno, 20 października (zbiórka o 13.00 przy Spichrzach MOB nad Brdą na ul. Grodzkiej 7-11) jako kuratorka wystawy, o której powiemy za chwilę, zabierze Pani wszystkich zainteresowanych na spacer po mieście śladami bydgoskich pionierek fotografii zawodowej. Czy zatem zakłady fotograficzne kobiet koncentrowały się w centrum miasta?
K.G.: Tak, wszystkie mieściły się w śródmieściu. Dwa zakłady były na starym mieście - przy ulicy Farnej i Długiej. Pozostałe były na Świętojańskiej, Gdańskiej, Śniadeckich… Zdradzę, że podczas spaceru będziemy mogli wejść do wnętrza jedynego zachowanego obiektu, w którym mieścił się kiedyś zakład fotograficzny jednej z pionierek. Oczywiście, zamiast zakładu znajduje się tam teraz mieszkanie, ale nadal jest szklany dach i rozpościera się piękny widok na Bydgoszcz.

Czy bydgoskie fotografistki przyjaźniły się ze sobą czy raczej konkurowały, skoro prowadziły własne interesy tak blisko siebie…
K.G.: Na pewno znały się wszystkie, gdyż były we wspomnianym Cechu Fotografów w Bydgoszczy, założonym w 1937 roku przez Tytusa Piechowskiego (uznanego fotografa, który robił zdjęcia m.in. dla Muzeum Miejskiego, magistratu, wykonał nawet sesję Polę Negri w Bydgoszczy). Jakie były relacje między fotografistkami, trudno jest określić to jednoznacznie. Wiemy jednak o pewnej sytuacji. Otóż, Ula - córka Jadwigi Szopieraj, która miała zakład przy ulicy Świętojańskiej, chodziła w szkole do jednej klasy z Bogną - córką Trzaskowskiej, która mieszkała przy Cieszkowskiego i tam też prowadziła swe atelier. Bogna twierdziła, że się nie przyjaźniły, bo Ula mówiła, że jej mama była artystką, a Bogny - tylko rzemieślniczką.

Pozostało jeszcze 67% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Justyna Tota

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.