Mianował szefa PiS naczelnikiem państwa. I wciąż ma dylemat
Wita się słowami „czołem wielkiej Polsce”, prezesa PiS mianował „naczelnikiem państwa”, chciał być też prezydentem RP i „miał sen”. Kto? Ludwik Wasiak, prezes SN i mieszkaniec Ozorkowa.
Doktorowi Jarosławowi Kaczyńskiemu oddałem honory jako naczelnikowi państwa, bo chciałem oddać wielkie uznanie temu politykowi - mówi nam Ludwik Wasiak. - PiS zablokował zwijanie się państwa polskiego. To co w tej chwili robi PiS, robiłoby także moje Stronnictwo Narodowe im. Romana Dmowskiego, gdyby było przy władzy. Tyle tylko, że robiliśmy to sto razy szybciej. Szybciej nawet od prezydenta Erdogana, który załatwił się sprawnie z tą swoją opozycją w Turcji...
Ludwik Wasiak, prezes Stronnictwa Narodowego im. Romana Dmowskiego, ma teraz swoje 5 minut. 11 listopada przywitał pod pomnikiem Dmowskiego samego prezesa PiS i złożył niekonwencjonalny meldunek nazywając go „naczelnikiem państwa”. Oczywiście z sugestią, że to ktoś taki jak w II RP Józef Piłsudski. Film z tego wydarzenia stał się hitem internetu i - co by nie mówić - naraził na szwank powagę prezesa PiS. Jednak Wasiak, zwany też „samozwańczym pułkownikiem”, powiada, że mamy teraz ten historyczny moment, żeby zjednoczyć się wokół partii i całkowicie zablokować zwijanie Polski. Uważa, że Polacy w genach mają narzekanie, a nie zauważają, co im Opatrzność dała. A dała takie państwo, jakie dała. Bo Wasiak, mimo estymy, jaką darzy Kaczyńskiego, nie rozkłada swego szacunku na cały PiS. Przyznaje, że miał dylemat z tym meldunkiem do naczelnika państwa, skoro to państwo jego zdaniem wciąż jeszcze nie jest tą jego Polską, a nadal „republiką magdalenkową”.
Wasiak dużo też mówi o geopolityce: uzależnienie od Stanów Zjednoczonych złe, a polityka antyrosyjska niewłaściwa jeszcze bardziej. Pogląd jak na ideowe oddanie Dmowskiemu klasyczny. Stąd też jak Wasiak ceni Pawła Kukiza za chęć obalenia „republiki magdalenkowej”, tak uważa, że antyrosyjskość na razie zaprzecza jego politycznym talentom. Gdy rosyjska propaganda przykrywała przed dwoma laty wsparcie dla separatystów we wschodniej Ukrainie i zaoferowała Polsce udział w rozbiorze Ukrainy, Wasiak zachwalał i popierał Władimira Władimirowicza Putina. „W wyniku interwencji międzynarodowej lichwy na Majdanie i dokonania zbrojnego przejęcia władzy na Ukrainie przez banderowskie sotnie nie mógł zareagować inaczej. Ukraina jest tym dla Federacji Rosyjskiej, czym Teksas dla wielkiego Izraela. (...) Przyszłość Polski jest na wschodzie, i my polscy nacjonaliści nigdy nie zapomnimy o polskiej Ukrainie. (...) Lwów, Równe, Łuck i Kowel muszą wrócić do macierzy (...)”.
Internauci, także ci bardzo PiS przychylni uznali, że Wasiak ośmieszył Kaczyńskiego. Wasiak zaś wspomina, że „doktor Kaczyński” meldunek przyjął, ale się z nim nie przywitał. Czy ma do niego żal? - Ależ skąd... - obrusza się lekko przywódca Stronnictwa. - Ja jestem prezesem jakiejś kanapowej partyjki, choć jedynej umundurowanej w Polsce. A to jest człowiek, który trzyma to wszystko. Między nami jest przepaść, to o co mam mieć żal?
Ale za chwilę przypomina, że kiedyś z tłumu podczas święta Konstytucji 3 Maja wyłowił go prezydent Lech Kaczyński, a to ze względu na sztandar Stronnictwa pochodzący z 1935 r. Prezydent Kaczyński uścisnął rękę Wasiakowi, wcześniej oddając honor sztandarowi. Wasiak był w szoku, bo sztandarów było wówczas bez liku, a prezydent wybrał ich...
Po namyśle komendant Wasiak snuje jednak refleksję, że może naczelnik Kaczyński rzeczywiście był jego meldunkiem zaskoczony i przez to skonfundowany. Ponadto wieniec, który mu wręczył do złożenia pod pomnikiem Dmowskiego był większy od prezesa PiS. Wieniec miał według scenariusza pod pomnik zanieść „żołnierz obstawy”, ale... - Skoro wziął go naczelnik Kaczyński, to jak by to wyglądało, gdybym próbował mu go odebrać... - kwituje prezes SN.
A z tego, że rzeczniczka partii Beata Mazurek oraz pierwszy zastępca Kaczyńskiego w PiS, Joachim Brudziński, wyraźnie się z meldunku Wasiaka śmiali - co widać na filmie - sam Wasiak nic sobie nie robi. Tak po prawdzie, to nawet nie zna ich nazwisk. Potem - jak mówi - podszedł ktoś z kierownictwa PiS i szczerze gratulował „fajnej inicjatywy” zwracając się do niego per „Panie Ludwiku”. Pan Ludwik wie jednak, że to nie dlatego, iż jest tak znany, a po prostu przez fakt, że na mundurach mają naszywki z personaliami. No właśnie, mundury...
W wielu komentarzach pojawiły się oceny, że Wasiak i jego partyjni towarzysze wyglądają jak nazistowskie bojówki, no może nie SS, ale co najmniej SA z przełomu lat 20. i 30. XX wieku. Tylko zamiast run noszą symbol Szczerbca. Wasiak analogii tu nie widzi. Sprawa jest oczywiście historyczna, ale związana ze Stronnictwem Narodowym II RP, bo ono zawsze było umundurowane w biało-piaskowe koszule. Gdy Ludwik Wasiak w 2010 r. zarejestrował swój komitet, by walczyć o prezydenturę w Polsce, Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” miał o nim powiedzieć, że „lubi paradować w brunatnym mundurze”.
- Gdy się potem zobaczyliśmy w sądzie - wspomina Wasiak - też byłem w mundurze, bo jestem z niego dumny. Gdy podszedłem i spytałem, czy rzeczywiście jest brunatny, z uśmiechem odpowiedział, że „troszkę inny”.
Ze startu na prezydenta nic jednak nie wyszło, bo nie starczyło podpisów. Wasiak ma 65 lat, ale polityką zainteresował zupełnie niedawno, bo w 2000 r. Co się wtedy stało? Otóż pan Ludwik... miał sen. I mówi to tonem zupełnie odległym od tego, w jakim wypowiedział te same Martin Luther King. Jednak i sen Wasiaka wymowę miał równie fundamentalną. Przyśniło mu się mianowicie, że o Polskę nie dba. Po przebudzeniu wziął się do roboty. Zaczął - jak powiada - tworzyć drużyny strzeleckie. W Łodzi zasłużony działacz Bolesław Matera wręczył mu ulotkę SN i od tego czasu jest to pierwsza i ostatnia partia, do której w swym życiu należał. Nie był członkiem PZPR, choć był zawodowym wojskowym i za to, a także za jego katolicyzm i „odchylenie nacjonalistyczne” z ludowego wojska go usunięto - to wszystko jego słowa. Trudno jednak je gdziekolwiek zweryfikować.
Gdy miał 10 lat, usłyszał historię Brygady Świętokrzyskiej NSZ, przez niektórych historyków oskarżanej o kolaborację z Niemcami. Ale zdaniem Wasiaka zupełnie nonsensownie. W każdym razie historia Brygady Świętokrzyskiej to jest mit, który ukształtował poglądy Wasiaka. I część jego mitu we własnej, kanapowej partii. Bo choć niektórzy z partyjnych kolegów żartują, że „prezes narodowcem został już w wieku 10 lat”, to on te żarty lubi. W Ozorkowie, gdzie mieszka, też nie jest osobą anonimową. Żonie i córce pomaga prowadzić szkołę języków obcych. Spotkania partyjne odbywają się w Łodzi. Ale film z meldunkiem odbił się szerokim echem także w 20-tysięcznym Ozorkowie.
- Czy on ośmieszył premiera Kaczyńskiego - zastanawia się jeden z działaczy tamtejszego PiS. - Jeśli już, to bardziej siebie. Ale to i tak bez znaczenia. Ludzie mają Wasiaka za wariata, nieszkodliwego wariata. On naprawdę wierzy w to wszystko o czym mówi. Niczego nie udaje. Ale z drugiej strony to inteligentny facet. Wie jak zrobić koło siebie szum. Poza tym ma do siebie naprawdę spory dystans, co w środowisku narodowców jest raczej rzadkie. Jednak część polityków PiS, także LPR i mniejszych partii narodowych Wasiaka musi kojarzyć. Latał przecież do Urugwaju na konferencje USOPAŁ (zrzeszenie organizacji polonijnych Ameryki Łacińskiej), organizowane przez sędziwego biznesmena Jana Kobylańskiego. Kobylański z Polski wyemigrował, gdy oskarżano go o szmaclownictwo, czyli wydawanie Żydów Niemcom za pieniądze. Swego czasu uchodził za symbol polskiego oblicza antysemityzmu. Wasiak jednak uważa, że Kobylańskiego krzywdzą „siły żydowskie”, a to jest największy z Polaków po Janie Pawle II. W ogóle w jego retoryce pojawia się mnóstwo „judeopolonii”, „żydowskiej taktyki panowania nad Polską” albo „nowojorskiego sanhedrynu”. - Czy ja jestem antysemitą? - pyta retorycznie Wasiak. - To chyba żart. Wobec Żydów to jam mam poglądy polityczne, a one nie wynikają z rasizmu. Oni po prostu rządzą światową finansjerą, a ja się na to nie godzę i mam nadzieję, że prezydent Trump zrobi z nimi porządek. Gdybym Żydów nienawidził, to musiałbym się z własną wiarą rozstać, a tego nie zrobię nigdy.
Ludwik Wasiak wierzy, że czas jego i „autentycznych Polaków” jeszcze nadejdzie. Ma zwyczaj mówić, że „nawet Dmowski bez hrabiego Zamoyskiego guzik by zrobił”. Czeka zatem na milionera, który zainwestuje w jego partię, a wtedy Polska znów będzie wielka.