Miasta się wyludniają [interaktywny wykres]
W 2050 roku w Bydgoszczy może mieszkać nawet o 90 tysięcy osób mniej! Kurczą się i inne duże miasta/ Przybywa mieszkańców wsi wokół dużych miast, choć bywa, że i tu emigracja psuje statystyki.
- Moi dziadkowie przyjechali do Bydgoszczy za pracą z malutkich wioseczek - mówi pani Wioletta, która z rodziną niedawno przeprowadziła się do podbydgoskiej gminy Sicienko. - Ich zakładów pracy już nie ma, dziadkowie umarli. Nas życie w bloku nie satysfakcjonuje. Chcieliśmy mieć własny domek, kawałek własnego trawnika.
I w ten sposób jej rodzina przyczyniła się do spadku liczby mieszkańców Bydgoszczy. Prognoza ludności do 2050 roku dla województwa kujawsko -pomorskiego jest kiepska.
Ludność w niektórych miastach woj. kujawsko-pomorskiego według faktycznego miejsca zamieszkania, stan na 31 XII (źródło US w Bydgoszczy):
- Chełmża: 1995 rok – 15292, 2010 rok – 15267, 2014 rok - 14905
- Brodnica: 1995 rok - 27466, 2010 rok - 28396, 2014 rok - 28605
- Ciechocinek 1995 rok - 11259, 2010 rok – 10944, 2014 rok - 10719
- Pakość: 1995 rok – 5906, 2010 rok – 5887, 2014 rok - 5712
- Lipno: 1995 rok – 15329, 2010 rok – 15089, 2014 rok - 14772
- Janikowo: 1995 rok – 9148, 2010 rok – 9182, 2014 rok - 9034
Urząd Statystyczny w Bydgoszczy: „Przewiduje się, że w 2050 r. województwo kujawsko-pomorskie będzie zamieszkiwać 1,8 mln osób (1 798 987 osób), czyli o 293 577 osób mniej niż w 2013 r. W 2050 r. liczba ludności miast w Kujawsko-Pomorskiem (949 162 osoby) będzie o 307 120 osób niższa niż w 2013 r., natomiast obszarów wiejskich (849 825 osób) - wyższa o 13 543 osób”.
To częściowo efekt bogacenia się społeczeństwa - lepiej sytuowani inwestują we własne nieruchomości, które najczęściej budują pod miastem z uwagi na niższe ceny działek budowlanych - zwracają uwagę w bydgoskim Urzędzie Miasta.
- Jest przynajmniej kilka powodów wyludniania się miast, nie tylko Grudziądza - uważa Magdalena Jaworska-Nizioł, rzecznik Urzędu Miejskiego w Grudziądzu. - To zjawisko obserwowane jest właściwie w całej Polsce. Emigracja jest jedną z przyczyn wymeldowywania się mieszkańców, ale nie jedyną. Należy także zwrócić uwagę, że w naszym kraju obserwujemy ujemny przyrost naturalny.
Dodaje, że niektórzy osiedlają się „na terenach okalających miasta, gdzie można uniknąć miejskiego zgiełku, a bliskość dużych ośrodków pozwala na czerpanie z ich oferty kulturalnej i edukacyjnej oraz pracy”.
- Ta tendencja utrzyma się przez mniej więcej piętnaście lat - twierdzi dr hab. Wojciech Knieć, socjolog z UMK w Toruniu. - Wyhamuje dopiero wtedy, gdy w pobliżu miast zabraknie tanich działek budowlanych. Już ich ubyło i ludzie kupują nieruchomości położone coraz dalej od miast.
Przykład? W 1995 roku podtoruńska gmina Lubicz liczyła ok. 13 tys. mieszkańców, dziś to ok. 19 tys. osób. Jednak w Lubiczu Dolnym i Górnym w minionym roku liczba mieszkańców nieznacznie spadła.
- Emigracja zarobkowa dotyczy także terenów wiejskich - dodaje socjolog. - Poza tym w niektórych wsiach jest więcej zgonów niż urodzeń. No i przybywa osób z Torunia kupujących działki np. w gminach Obrowo czy Czernikowo. Ale gdy pojawią się trudności z dojazdem np. do pracy, więcej osób zdecyduje się na życie w mieście.
Dr hab. Wojciech Knieć podkreśla, że emigracja zarobkowa i spadek liczby urodzeń są także ważnymi czynnikami wyludniania się miast: - W bydgoskim Fordonie czy na toruńskim Rubinkowie mieszka coraz więcej starszych osób. One nie wyprowadzą się na wieś, ale ich dzieci chętnie wybudują domy za miastem i tam założą rodziny.
Dodaje, że wiele zależy od tego, co władze miast będą miały do zaoferowania mieszkańcom, by ich zadowolić.
- O tym, że mieszkańcy są zadowoleni z życia w mieście, świadczy doskonały wynik Torunia w Diagnozie Społecznej 2015, według której 73 proc. torunian uważa swoje miasto za doskonałe miejsce do życia - podkreśla Aleksandra Iżycka, rzecznik z Torunia.
Wszyscy rzecznicy zapewniają, że władze robią, co mogą. Np. inwestują w budowę dróg, komunikację publiczną, żłobki, ofertę edukacyjną i kulturalną, starają się pozyskać nowe miejsca pracy i pomagać tym, którzy już je stworzyli.
- Wielu inowrocławian wyprowadza się z naszego miasta jedynie „na papierze” - uważa Agnieszka Chrząszcz, rzeczniczka z Inowrocławia. - Od lat można zauważyć trend, że co bardziej majętni mieszkańcy budują domy poza miastem, ale wciąż w nim pracują, tam też uczą się ich dzieci. Popołudniami uciekają jedynie od miejskiego zgiełku do swoich domów poza miastem. Dzięki temu zjawisku kilka podinowrocławskich wsi stało się w ostatnich latach tym, czym jest Osielsko dla Bydgoszczy.
Wojciech Sypniewski, wójt Osielska, nie dziwi się tym, którzy porzucili życie w mieście, bo on sam w 1992 roku wyprowadził się z Bydgoszczy: - Dziś na wsi można mieć niemal to, co w mieście: porządne drogi, sklepy (także markety), kluby sportowe (u nas jest ich kilkanaście), pływalnie (mamy krytą). A jeśli brakuje nam spotkania z kulturą przez duże K, to jedziemy do Bydgoszczy.