Miasto i klub nie chcą dać pieniędzy na przejazdy kibiców z innych miast
Wszystko wskazuje na to, że przez kibiców drużyn przyjezdnych w Poznaniu znów będą zamykane ulice przed i po meczu Lecha.
Pod koniec października kilkuset kibiców Wisły Płock wysiadło na dworcu głównym, a potem ulicami Poznania przeszło na stadion pod eskortą policji. Zamknięto z tego powodu kilka ulic, co utrudniało ruch. Już wtedy policja tłumaczyła, że to złe rozwiązanie ze względu na bezpieczeństwo zarówno poznaniaków, jak i przyjezdnych. Wszystko to było efektem podjętej przez prezydenta Jacka Jaśkowiaka decyzji o wstrzymaniu dofinansowania (35 tys. zł rocznie) transportu kibiców z innych miast, którzy wcześniej byli dowożeni wynajętymi od MPK autobusami ze stacji w Palędziu.
Prezydent, na prośbę policji, zmienił zdanie w przypadku kolejnego spotkania Lecha, tym razem ze Śląskiem Wrocław, który miał status podwyższonego ryzyka. Wtedy też miasto wyłożyło wraz z klubem po 5 tys. zł. W tym czasie poznańscy radni PO zapowiedzieli, że w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców złożą do budżetu poprawkę. Zetknięcie się grup kibiców ze zdenerwowanymi kierowcami, którzy stoją w korkach, może powodować niepotrzebne napięcia. Miasto stać na wydanie 20 tys. zł na przejazd kibiców, aby zapewnić poznaniakom komfort tłumaczył szef klubu radnych Marek Sternalski.
- Jeżeli radni uważają, że lepiej przeznaczyć pieniądze na transport agresywnych kibiców, zamiast na np. dożywianie dzieci, to biorą taką decyzję na siebie. I może za 10 lat ktoś pokaże, który radny jak głosował w tej sprawie. Wtedy taka osoba będzie mogła być z tego dumna lub będzie się tego wstydzić
- odpowiadał radnym Jacek Jaśkowiak.
Ostatecznie poprawkę wycofano, bo klub, mimo początkowego oporu, postanowił dogadać się z prezydentem.
- Jacek obiecał nam, że w zamian sprawę przejazdów pozytywnie załatwi. Tylko dlatego zdecydowaliśmy się na ustępstwo. Wszyscy przecież wiedzieli, że nie chodzi o żadne wygody dla kibiców, a bezpieczeństwo poznaniaków - mówi nam jeden z radnych Platformy.
Nic jednak nie wskazuje na to, by zarówno miasto, jak i klub chciały dalej finansować transport fanów piłki nożnej z Palędzia. - Miasto Poznań nie dofinansuje w roku bieżącym zorganizowanego transportu dla kibiców przyjezdnych klubów piłkarskich - informuje rzecznik prezydenta Hanna Surma.
Co na to przedstawiciele Lecha Poznań? W rozmowie z „Głosem” Henryk Szlachetka, szef ds. bezpieczeństwa w klubie podkreśla, że klubowi zależy na tym, by ulicami miasta nie odbywały się przemarsze kibiców.
- Bezpieczeństwo Poznania jest dla nas bardzo ważne, ale nam też nie pasuje by płacić za transport
- przyznaje. Dodaje też, że żaden duży klub w Polsce nie finansuje przejazdów. - To sprawa samorządu i kibiców przyjezdnych. Mamy więc nadzieję, że dofinansowanie ze strony Poznania się pojawi - tłumaczy.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy doszło do spotkania właściciela Lecha Poznań Jacka Rutkowskiego z prezydentem Jaśkowiakiem, ale nie udało im się dojść do porozumienia. Co na to radni? - Jestem przekonany, że w tej sprawie uda się osiągnąć wspólne stanowisko, które będzie korzystne dla poznaniaków - uspokaja Marek Sternalski.
Inni radni nie są już tak dobrej myśli i wprost mówią o kolejnej wojnie z Jackiem Jaśkowiakiem. - Jeśli nie rozwiąże tego problemu, to po prostu nas oszuka, a to nie ujdzie mu płazem. Zmusimy go do wprowadzenia zmian w budżecie w najbliższym możliwym terminie, czyli w marcu - odgraża się jeden z nich.
Także policjanci nie ukrywają zaniepokojenia sygnałami płynącymi z Lecha i miasta. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji obawia się zwłaszcza kwietniowego spotkania z Legią Warszawa.
- Liczę, że obie strony, w trosce o bezpieczeństwo, pójdą na kompromis. Mój głos wyraża także opinie i oczekiwania mieszkańców, którzy nie są zainteresowani meczami. Chcą oni normalnie funkcjonować, jak do tej pory. Nieuzasadnione napięcia i ambicje powinny pójść na bok - stwierdza A. Borowiak.