Miasto musiało zwrócić za e-urząd
Prokuratura Rejonowa w Słupsku umorzyła sprawę, ale sąd uchylił to postanowienie i postępowanie zostanie uzupełnione.
- Sprawa dotyczy szkolenia pracowników w Urzędzie Miejskim w Słupsku w zakresie wprowadzania projektu „e-Urząd - dodaj do ulubionych!” - mówi Renata Krzaczek-Śniegocka, słupska prokurator rejonowa.
- Projekt ten zaczął być wprowadzany w 2013 roku, po tym, gdy Urząd Miejski w Słupsku podpisał umowę partnerską z kilkoma gminami w Polsce oraz firmą z Poznania. W 2014 roku miasto Słupsk, podobnie jak każda z tych gmin, miało przeprowadzić szkolenia dofinansowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. W lipcu 2015 roku ministerstwo przeprowadziło kontrolę w gminie Radziłów (lider projektu - red.). Wyniki wykazały, że w Słupsku powierzono szkolenie urzędników - pracownikom urzędu. Po tym dostaliśmy zawiadomienie z Urzędu Miejskiego w Słupsku, że mogło dojść do niedopełnienia obowiązków w związku z tym, że zamiast z przetargu, wybrano prowadzących szkolenie z wolnej ręki. Jednak postępowanie umorzyliśmy z braku znamion czynu zabronionego.
Prokuratura uznała, że można było dokonać wyboru z wolnej ręki, a w momencie tej decyzji nie powstała żadna szkoda interesu publicznego. Poza tym ówczesne władze miejskie dysponowały opinią prawną, która zezwalała na taki wybór wykonawcy. Według prokuratury była to dodatkowa praca urzędników zlecona przez przełożonych i za kwotę zaproponowaną przez przełożonych. Świadkowie zeznali też, że szkolenie należało przeprowadzić na rzeczywistych bazach danych, na przykład PESEL, więc nie można było dopuścić do nich podmiotów zewnętrznych. Z tą argumentacją nie zgodził się ratusz i złożył zażalenie na umorzenie. W poniedziałek sąd uchylił postanowienie i cofnął sprawę prokuraturze do uzupełnienia.
- Złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, a później zażalenie na umorzenie, ponieważ inne gminy partnerskie zleciły to zadanie firmom zewnętrznym - mówi Iwona Wójcik, obecna sekretarz miasta. - Słupsk musiał oddać prawie 50 tysięcy złotych dofinansowania.
Według kontroli MSWiA, a co za tym idzie - ratusza, stało się tak dlatego, że miejscy informatycy w czasie godzin pracy szkolili innych urzędników na podstawie umowy-zlecenia, którą podpisali z przełożonymi, jednocześnie biorąc wynagrodzenie za pracę.
Jeden z informatyków był kierownikiem projektu, drugi - jego asystentem, a nadzór sprawowała była sekretarz miasta.
Ratusz zatrudnił nowych informatyków po tym, gdy jeden z poprzednich się zwolnił, a drugiemu wypowiedziano umowę o pracę. Obecne władze zastanawiają się nad wystosowaniem roszczeń wobec zarządzających projektem. Jednak czekają na decyzję prokuratury.