Miasto nie ma charakteru
Kazimierz Marcinkiewicz. Jako pierwsze miasto w Polsce Gorzów zszedł nad Wartę i to zszedł w sposób spektakularny. Dlaczego dzisiaj w mieście, gdzie można zjeść najlepsze w Polsce carpaccio, jest jak jest?
Aż trudno uwierzyć, że jeszcze 20 lat temu w Gorzowie był tylko jeden most drogowy na Warcie i w czasie wakacji łatwiej było przez miasto przejść niż przejechać. Infrastruktura była głównym wyzwaniem dla rozwoju miasta. Wyzwaniem właściwie zrealizowanym. Do Gorzowa da się wjechać i z niego wyjechać. Jeździć po mieście też się da, tylko raczej wolno, by „zawieszenia” nie zgubić... Nawet jeśli od roku sytuacja się systematycznie poprawia, czego symbolem jest remont Walczaka.
Drugim wyzwaniem tamtych lat było utworzenie uczelni. Nie ma rozwijającego się miasta bez uczeni. Jeśli mierzyć sukces polskich miast, to widać, że czym więcej dobrych uczelni i studentów, tym lepszy rozwój. Dlatego Kraków rozwija się lepiej niż Łódź, a Wrocław niż Szczecin. Dlatego Zielona Góra rozwija się szybciej niż Gorzów, a Koszalin niż Piła czy Leszno. W Gorzowie startowaliśmy właściwie od zera i wbrew „miejskim mądralom”, ale idziemy do przodu i dlatego Gorzów jeszcze żyje.
Kolejnym ważnym wyzwaniem było przyciągnięcie przemysłu i przedsiębiorców, skorzystanie z przemysłowego charakteru Gorzowa z czasów PRL. I tu zostało najwięcej do zrobienia. Oczywiście wykorzystano strefę ekonomiczną i przyciągnięto średni i mały biznes polski i międzynarodowy, do Gorzowa i okolic. Pewnie jednak nikt nie jest usatysfakcjonowany.
W tym czasie, pewnie jako pierwsze miasto w Polsce, Gorzów zszedł nad Wartę i to zszedł w sposób spektakularny. Na dobre rozgościła się zieleń, parkami przecinając miejską zabudowę, wykorzystując genialne położenie pagórków wyrastających z Warty. Nowoczesnych terenów rekreacyjnych i sportowych nie brakuje, no może poza halą sportową. Co więcej można posłuchać jazzu w klimatycznych Pod Filarami, pójść do niezłego teatru, a nawet filharmonii czy amfiteatru. W Gorzowie można też zjeść najlepsze w Polsce carpaccio. Dlaczego więc jest tak jak jest, skoro jest tak dobrze?
Gorzów nie ma charakteru, bo ma szpetne centrum. A właściwie nie ma centrum, tylko pooddzielane od siebie skrawki dawnej i nowej urokliwości. Nie ma w tym ładu i składu, nie ma żadnej myśli, ani uczucia. Centrum jest bez sensu i bez życia. Co więcej, dotyczy to nie tylko centrum miasta, ale także poszczególnych dzielnic czy osiedli.
Widać, że miasto cierpi na brak prawdziwego gospodarza. Marzy mi się pomysł na centrum miasta, łączące plac katedralny z Wełnianym Rynkiem i przez Chrobrego i Dąbrowskiego z „nowym” Kwadratem. Marzą mi się pomysły na centra przynajmniej największych osiedli. Marzy się sprzedaż miejskich lokali w śródmieściu dla prawdziwych najemców i wyprowadzenie lokali komunalnych i socjalnych do nowych budynków rozproszonych w różnych dzielnicach Gorzowa.
Będąc w centrum nie sposób nie wspomnieć o tramwajach. Bo świat się zatrzymał. Pewnie można dostrzec urok w tych muzealnych, rozklekotanych starociach, chyba najbardziej przypominających, że Gorzów był miastem niemieckim. Mam nadzieję, że plany nowych włodarzy nie zostaną na papierze.
Oczywiście cały czas perełką powinna być Akademia Gorzowska. Wyobraźmy sobie miasto 120-tysięczne z prawie 20 tys. studentów. I to studentów mieszkających w akademikach, czy stancjach, a nie dojeżdżających codziennie do domów, do rodziców. Ta młodość, ten ruch, ten żywioł twórczy, obecne w roku akademickim w innych miastach rzeczywiście akademickich, stałby się dniem powszednim Gorzowa. To zmienia życie miasta, jego koloryt i tempo, a nawet kulturę. Oczywiście miasto nie jest w stanie się rozwijać bez biznesu. Dlatego niezbędna jest ścisła współpraca z całym regionem na rzecz pozyskiwania inwestorów. W Polsce już ponad 220 tys. młodych ludzi pracuje w centrach serwisowych. W Gorzowie i okolicach nie brakuje młodych ludzi z przygotowaniem ekonomicznym czy informatycznym i znajomością języka angielskiego. To wystarcza do ściągnięcia centów rozliczeniowych, czy IT średnich korporacji z Europy, a może i Ameryki.
Dziś nie tanie tereny czy biura przyciągają biznes, tylko ludzie. Nikt nie wie, jaki potencjał młodych, wykształconych ludzi, potencjalnych pracowników żyje w Gorzowskiem. Pewnie też sporo sympatycznych i życzliwych miastu gorzowian mieszka w Londynie, Berlinie, Zurichu, czy nawet Pekinie. Czy komuś chciało się kiedyś wykorzystać ich potencjał, czy ktoś z decydentów rozmawia z nimi, gdy odwiedzają Gorzów, czy nie mogliby stać się „ambasadorami Gorzowa”? Wielokrotnie byłem zapraszany na spotkania Wielkopolan w Warszawie, czy Londynie.
Postawić na edukację, to postawić na rozwój i na przyszłość. Widziałem miasta takie jak Gorzów w Anglii czy Stanach Zjednoczonych, które tętniły życiem bo przyciągały, a nie odpychały młodych ludzi jakością edukacji.
To już trwa wiele lat, a międzynarodowi menedżerowie pobliskich firm dalej mieszkają w Poznaniu, bo w Gorzowie nie ma dla ich rodzin przedszkola czy szkoły z wykładowym językiem angielskim. Z takich szkół pewnie też gorzowianie by skorzystali. Wystarczy tylko spojrzeć trochę dalej niż czubek swojego nosa. Wystarczy dostrzec potencjał Gorzowa i go wydobyć. Gorzów jest potencjalnie piękny, ale czy to jest komplement?
Kazimierz Marcinkiewicz, polityk z Gorzowa, były premier
Nowy cykl redakcyjny
Jaki Gorzów będzie/jaki powinien być za 5 lat - pytamy o to polityków, urzędników, działaczy społecznych, radnych.
Prezydent Jacek Wójcicki: - Chcemy, żeby Gorzów zaistniał na mapie inwestycyjnej Polski i listach ratingowych miast. Dziś nas tam po prostu nie ma, a od tego często zaczynają inwestorzy.
Radny Jerzy Wierchowicz: - Obawiam się, że za pięć lat będzie w centrum stał olbrzymi gmach nowego ratusza. Nikomu już niepotrzebny w takim rozmiarze.
Radny Jerzy Synowiec: - Komunikacja miejska zmieni się nie do poznania, bo po ulicach będą jeździć wyłącznie nowoczesne autobusy, ale będziemy też mieli zupełnie nowy tabor tramwajowy.
Jutro opinia Grzegorza Musiałowicza, radnego Ludzi dla Miasta.