Krzysztof Błażejewski

Miasto widziane z perspektywy chodnika. Piesi też chcą się bronić

Miasto widziane z perspektywy chodnika. Piesi też chcą się bronić Fot. Grzegorz Olkowski
Krzysztof Błażejewski

W lawinowym tempie przybywa u nas samochodów. Miejsc do parkowania zaczyna brakować nie tylko w centrach, ale i na obrzeżach miast. Urządzanie tzw. deptaków, miejsc niedostępnych dla aut na starówkach idzie jak po grudzie. Pojazdy zastawiają też chodniki, utrudniając pieszym poruszanie się. Do wypadków na przejściach dla pieszych - kiedyś zdarzających się wyjątkowo - już przywykliśmy. Nic dziwnego, że piesi zaczynają się bronić.

Pędzący środkiem chodnika rowerzysta, przed którym trzeba schodzić z drogi, wąska luka pozostawiona między maską zaparkowanego na chodniku auta i ścianą kamienicy, gdzie dwoje pieszych nie da rady się wyminąć, prześlizgujące się przed nosem pieszych na przejściach z sygnalizatorami samochody na czerwonym lub wymuszające pierwszeństwo przy skręcie w prawo przez pasy - to dziś normalka.

Agresywni kierowcy

- Mam już swoje lata, więc się coraz wolniej poruszam - mówi Grzegorz Malinowski z Torunia. - Kiedy stoję na skraju przejścia dla pieszych, wielu uprzejmych kierowców mnie przepuszcza. Ale są i tacy, którzy przyspieszają, żebym przypadkiem nie postawił nogi na asfalcie i nie wymusił na nich zatrzymania się, kiedy tak bardzo akurat się spieszą. Raz nawet zostałem przez jakiegoś napakowanego łysola zza kierownicy przy ludziach zwyzywany, że skoro jestem stary i niedołężny, mam siedzieć w domu, a nie łazić po ulicach. Tego upokorzenia nigdy nie zapomnę.

Piesi? Na drugim miejscu

Punkt widzenia pieszych zdecydowanie różni się od patrzenia zza przedniej szyby samochodu. I nie ma się co dziwić, skoro praktyką stosowaną przez zarządy dróg w miastach jest dbanie przede wszystkim o kierowców. W końcu dziś co najmniej połowa populacji to kierowcy, w dodatku jest to najbardziej aktywna i sprawna, także najsilniejsza wiekowo, grupa społeczna. To tam jest najwięcej osób dopominających się stworzenia możliwości sprawniejszego przejazdu przez miasto i zlikwidowania korków. Piesi są na drugim miejscu, bo wielu wśród nich ludzi mniej aktywnych, a o ich potrzebach myśli się zazwyczaj po głośniejszych wypadkach.

Piesi są na drugim miejscu

Dla usprawnienia przejazdu przez miasto, zarówno pojazdów samochodowych jak i komunikacji zbiorowej, założono w miastach tzw. ITS-y, dzięki czemu można tak sterować sygnalizacją świetlną, by maksymalnie zwiększała przepustowość pojazdów i nie musiały one stać w korkach. Kiedy jednak piesi pytają, w jaki sposób ITS-y uwzględniają ich interesy, okazuje się, że… w ogóle. „Nie ma takiej możliwości” - twierdzą specjaliści.

Nikt jeszcze nigdy nie obliczył dokładnie, ile procentowo szkodliwego powietrza w mieście pochodzi z ruchu samochodowego. Szacuje się, że jest to od 15 aż do nawet 80 procent.

Dodatkowy element, który staje się coraz bardziej istotny dla wszystkich i coraz lepiej jest rozumiany, to stężenie smogu w mieście. Nikt jeszcze nigdy nie obliczył dokładnie, ile procentowo szkodliwego powietrza w mieście pochodzi z ruchu samochodowego. Szacuje się, że jest to od 15 aż do nawet 80 procent, jak wskazuje ostatni raport NIK-u, w zależności oczywiście od różnych czynników. Do wprowadzenia na szerszą skalę do ruchu aut elektrycznych w Polsce droga jeszcze daleka i długa.

Na rzecz osób pieszych

Nic dziwnego, że w tej sytuacji piesi postanowili sami się zorganizować w ruch, który będzie bronił ich praw. Zaczęło się od największych polskich aglomeracji, a niedawno Stowarzyszenie Społeczny Rzecznik Pieszych powstało w Bydgoszczy. Wkrótce powstanie w Toruniu, gdzie obecnie nieformalnie działa grupa osób, prowadząc stronę na Facebooku założoną w celu propagowania bezpiecznych rozwiązań drogowych oraz informowania o pozytywnych zmianach w mieście związanych z ruchem pieszym oraz innymi aspektami życia w mieście.

Piesi postanowili sami się zorganizować w ruch, który będzie bronił ich praw.

Słowo „rzecznik” w tym przypadku nie oznacza osoby przeznaczonej do wypowiadania się za innych, ale działającej „na rzecz” właśnie pieszych.

Chcą najwyższych standardów

W Bydgoszczy ruch pieszych powstał jakby analogicznie jak prężnie działająca od kilku lat Rowerowej Masy Krytycznej, która zajęła się prawami posiadaczy jednośladów. To jej działalność wpłynęła na wyższe standardy ścieżek rowerowych w mieście. Teraz przyszła kolej na przechodniów. W bydgoskim stowarzyszeniu pieszych działa obecnie 14 osób, jednak łącznie przewinęło się przez nie kilkudziesięciu wolontariuszy.

Działamy także na rzecz rozwoju komunikacji miejskiej, bo ideałem byłoby, gdyby większość bydgoszczan właśnie nią się przemieszczała.

- Zapraszamy do wspólnego działania wszystkich mieszkańców - mówi Paweł Górny, przewodniczący stowarzyszenia. - Wbrew nazwie nie jest to stowarzyszenie osób poruszających się wyłącznie pieszo, ale wszystkich, którym zależy na uporządkowaniu komunikacji oraz ruchu w mieście i wprowadzeniu najwyższych standardów. Jest niemożliwe chodzenie pieszo do pracy np. z Fordonu do centrum Bydgoszczy. Dlatego działamy także na rzecz rozwoju komunikacji miejskiej, bo ideałem byłoby, gdyby większość bydgoszczan właśnie nią się przemieszczała, choćby dlatego, że generuje ona mniej spalin, aczkolwiek wcale nie deklarujemy wrogości wobec komunikacji indywidualnej. Z drugiej strony nie wyobrażamy sobie, żeby po Starym Rynku czy okolicy poruszały się autobusy czy samochody prywatne. To powinna być strefa dedykowana wyłącznie pieszym. Trzeba „wypychać” ruch indywidualny ze śródmieścia.

Bydgoskie stowarzyszenie pieszych liczy, że po wprowadzeniu całkowitego zakazu poruszania się pojazdów samochodowych po Starym Rynku, w niedługim czasie przyjdzie kolej i na ul. Mostową.

Likwidacja parkingu na Mostowej zdecydowanie wpłynęłaby na komfort poruszania się po moście na własnych nogach.

Te 20-30 miejsc parkingowych nikomu w niczym tak naprawdę nie pomaga, nie usprawnia systemu parkowania w mieście. W pobliżu są inne miejsce postojowe - mówi Paweł Górny - np. parking wielopoziomowy przy ul. Pod Blankami, który stoi pusty. Likwidacja parkingu na Mostowej zdecydowanie wpłynęłaby na komfort poruszania się po moście na własnych nogach. Deptakiem powinna być też Długa, w pobliżu której znajduje się pojemny parking. Dostawy towaru do sklepów i lokali od ul. Zaułek świetnie rozwiązują zaopatrzenie nie tylko Starego Rynku ale i Długiej. Także z ruchu powinna zostać wyłączona Wyspa Młyńska łącznie z ul. Ku Młynom. Przydałoby się uspokojenie ruchu na ul. Focha. Z kolei plac Wolności wraz z fontanną „Potop” też powinien pełnić funkcje rekreacyjne, a nie być parkingiem.

Pierwszeństwo dla pieszych

Głównym postulatem stowarzyszeń pieszych działających w Polsce jest zmiana prawa o ruchu drogowym z uwzględnieniem bezwzględnego pierwszeństwa pieszych na oznakowanych przejściach przez ulicę nawet wówczas, kiedy pieszy do tych pasów dopiero się zbliża i swoim ruchem sygnalizuje, że chce jezdnię przejść.

Chcielibyśmy także, by sądy orzekały w sytuacjach wypadków na „pasach” surowsze kary dla kierowców.

- Tak jest m.in. w Niemczech, w krajach skandynawskich - dodaje Paweł Górny. - To będzie korzystne, bowiem kierowca, wiedząc, że ktoś może wejść na przejście, będzie jechał po prostu ostrożniej, wolniej. Chcielibyśmy także, by sądy orzekały w sytuacjach wypadków na „pasach” surowsze kary dla kierowców, by zniknęło z orzecznictwa pojęcie „wtargnięcia” na jezdnię, które ma miejsce dwa razy częściej niż obarczenie winą kierowcy. Według badań, 90 proc. kierowców w Polsce przed przejściami dla pieszych porusza się powyżej dozwolonej szybkości mimo że są to ludzie po kursach, w pełni sprawni i świadomi. Piesi egzaminów nie muszą zdawać, mogą być niesprawni, chorzy. Dlatego muszą być pod ochroną.

Uważamy, że ten program należy zmienić, wprowadzając przede wszystkim rozwiązania ograniczające prędkość pojazdów i uniemożliwiające wyprzedzanie i omijanie innych pojazdów w okolicach przejść dla pieszych.

- Dla nas najważniejszą rzeczą jest poprawa bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych, bo w 2018 roku na toruńskich przejściach zginęło 9 przechodniów - mówi Paweł Gawiński z grupy inicjatywnej stowarzyszenia na rzecz pieszych działającej w Toruniu. - W 2019 również doszło do śmiertelnego wypadku na przejściu dla pieszych przez ul. Bema opodal Tortoru - tuż po zamontowaniu nowego oświetlenia w ramach programu poprawy bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów. Uważamy, że ten program należy zmienić, wprowadzając przede wszystkim rozwiązania ograniczające prędkość pojazdów i uniemożliwiające wyprzedzanie i omijanie innych pojazdów w okolicach przejść dla pieszych.

Chodniki bez samochodów

Rzecznicy pieszych w mieście Kopernika starają się poprawiać komfort poruszania się pieszo po mieście, dążąc do usunięcia nieprzepisowo parkujących pojazdów z chodników, najczęściej wnioskując o słupki blokujące.

- Staramy się również likwidować, bądź przenosić na jezdnię wyznaczone niezgodnie z przepisami parkingi - dodaje Paweł Gawiński. - Ostatnio „walka” o chodnik na ul. Matejki skończyła się skargą u wojewody, ponieważ Miejski Zarząd Dróg twierdził, że wszystko jest w porządku. Niestety, po naszej skardze organizator strefy parkingowej zdjął tylko znaki i samochody nadal tam parkują, ale robią to już nielegalnie.

Bo co osobie niepełnosprawnej np. z tramwaju niskopodłogowego, kiedy nie może do niego wsiąść?

Przestrzeń przyjazna dla wszystkich osób poruszających się po mieście to przestrzeń bez barier. Tymczasem wciąż powstają nowe.

- Świeżym przykładem z Bydgoszczy może być przejście przez dwie jezdnie Wałów Jagiellońskich w pobliżu przychodni zdrowia - mówi Paweł Górny, rzecznik bydgoski. - Przed remontem było to przejście w jednym poziomie, teraz do pokonania między jezdniami są strome stopnie. Nie da się tam podjechać samodzielnie wózkiem inwalidzkim, a podejść z wózkiem dziecięcym to też ryzyko. Na szczęście jest już w budowie przystanek wiedeński przy pl. Teatralnym, mają być kolejne. Bo co osobie niepełnosprawnej np. z tramwaju niskopodłogowego, kiedy nie może do niego wsiąść? Tak jest np. na rondzie Jagiellonów, gdzie nie ma możliwości przesiadania się niepełnosprawnych na tramwaj czy autobus innej linii. Dlatego proponujemy tam dodatkowe przejście naziemne.

Przejścia w poziomie jezdni

Osobną kwestią są przejścia podziemne i kładki. Teoretycznie gwarantują bezpieczeństwo, ale...

- Przejścia podziemne i napowietrzne pokazują tak naprawdę, jak traktujemy miasto - dodaje Paweł Górny. - Jest ono przyjazne przede wszystkim samochodom, które bezkonfliktowo i szybko mogą się przemieszczać. Piesi z kolei są zmuszeni do schodzenia w dół lub wędrowania w górę po schodach. W dodatku takie formy rozdzielają od siebie całe osiedla, zmuszają do wysiłku i nadrabiania dystansu przez pieszych. To może być dobre na obwodnicach, ale nie w miastach.

Najbardziej przyjazne dla przechodniów są przejścia w poziomie jezdni.

Zdaniem rzeczników pieszych z Bydgoszczy i Torunia, najbardziej przyjazne dla przechodniów są przejścia w poziomie jezdni. Jeśli dochodzi do konfliktu z powodu dużego ruchu samochodów i pieszych to raczej samochody należałoby skierować tunelem lub wiaduktem. Byłoby to o wiele bardziej kosztowne, ale na pewno starczyłoby na kilkadziesiąt lat.

- Tak się stało na ul. Grunwaldzkiej podczas ostatniego remontu - przypomina rzecznik bydgoskich pieszych. - W myśl projektu miały być kładki, ale dzięki sprzeciwowi mieszkańców powstały zwykłe przejścia z sygnalizacją świetlną, które odpowiednio umieszczone pozwalają też na wyjazd aut z bocznych uliczek.

Trzeba tworzyć ułatwienia dla komunikacji miejskiej, by była bardziej atrakcyjna i przyjazna dla podróżujących.

Wiele do życzenia pozostawia „traktowanie” miastach pieszych przez uliczne sygnalizatory świetlne. Zdaniem rzeczników pieszych, nie do przyjęcia są niektóre stosowane rozwiązania, zmuszające przechodniów do przebiegania, by zdążyć pokonać podwójne przejścia przez szersze ulice i nie zatrzymywać na środku między jezdniami. Piesi powinni otrzymywać zielony sygnał w każdym możliwym momencie. Rzecznicy chcą też, by budować kolejne przejścia na światłach. Ich zdaniem bezpieczeństwo pieszych powinno być najważniejsze, a nie prędkość poruszania się po mieście samochodów. Trzeba też tworzyć ułatwienia dla komunikacji miejskiej, by była bardziej atrakcyjna i przyjazna dla podróżujących. Np. na rondach tramwaje bezwzględnie powinny mieć pierwszeństwo przejazdu. Chodzi o to, by miasto służyło przede wszystkim swoim mieszkańcom, a nie tym, którzy przez nie przejeżdżają tranzytem, który jest uciążliwy i powinien omijać miasto.

Zamiana ról? Potrzebna

- Nie dostrzegam konfliktu między pieszymi i „samochodziarzami”, nie patrzę tak na ruch w mieście. Tu nie chodzi o antagonizowanie - konkluduje bydgoski rzecznik, Paweł Górny. - Większość z nas czasami jest pieszymi, czasami kierowcami. Takie zamiany pełnionych ról potrafią bardzo zmieniać postrzeganie miasta.

W projektowaniu przestrzeni publicznych chodzi o to, by stworzyć miejsca dla ludzi i doprowadzić do interakcji, dialogu z użytkownikiem.

- Zabetonowane przestrzenie bez drzew, trawników i ławek to coraz częstszy widok polskich miast, miasteczek, a nawet wsi - uważa społeczny rzecznik pieszych z Torunia. - Niestety, jest to przestrzeń, w której człowiek nie czuje się dobrze. Gubi się tu ludzka skala, potrzeby człowieka, a nawet logika. W projektowaniu przestrzeni publicznych chodzi bowiem o to, by stworzyć miejsca dla ludzi i doprowadzić do interakcji, dialogu z użytkownikiem. Dzięki temu poczujemy się komfortowo, a otoczenie będzie dostosowane dla naszych potrzeb.

Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.