Michał wreszcie przestał boksować się ze swym życiem i Panem Bogiem
Michał Szewczyk miał 16 lat, kiedy zmarł mu tata. Dwa lata później rak zabrał mamę. I tak został sam. Chłopak przeszedł ekspresowy kurs dorastania. Swoistą terapią dla niego stało się pisanie wierszy.
30 czerwca 2008 rok. Poniedziałek. Pierwszy dzień wakacji. Późne, leniwe popołudnie. Godzina 17.00. Na termometrze 30 stopni. Gorąco, wręcz parno, jak przed burzą. Wtem dzwonek. Pani Hanna otwiera drzwi. Stoją w nich dwaj policjanci.
- Pani Hanno, pani mąż nie żyje - Michał miał wtedy 16 lat, ale te słowa brzęczą mu w uszach po dziś dzień.
Złodziej i nieproszony gość
Pan Antoni chorował na serce, ale nie chciał się leczyć. Miał 63 lata. Przewrócił się na ulicy. To był wylew. Po karetkę i policję zadzwonili przechodnie.
- Na dwa tygodnie przed śmiercią stał się taki zgaszony, wracał do wspomnień, jakby coś przeczuwał - wspomina Michał. - Ze śmiercią taty najtrudniej było mi się pogodzić, bo przyszła tak nagle, znienacka, jak złodziej, zabrała wszystko - dodaje.
Już wtedy pani Hanna była chora, ale o tym jeszcze nie wiedziała. W marcu 2009 roku trafia do szpitala. Diagnoza: rak jelita. Najpierw operacja, potem chemia. Szpital stał się jej domem. 17-latek został sam. Kursował tak codziennie między szkołą, szpitalem a domem, z którego coraz częściej zaczynał uciekać. Na Michała po szkole nie czekał w domu ciepły obiad. Było pusto, przeraźliwie pusto...
Nauczyciele wspierali chłopca, mimo że mogli zgłosić tę sprawę na policję, ponieważ Michał nie miał jeszcze 18 lat.
- Mama nigdy ze mną nie rozmawiała o śmierci, ale wiem, że się o mnie martwiła - mówi chłopak.
- Zajmij się Michałem, gdy odejdę - poprosiła pewnego razu sąsiadkę. Kobieta dopiero potem opowiedziała chłopakowi o tej prośbie mamy.
Oswoić samotność
11 grudnia 2010 rok. Niedziela. Godz. 9.10. telefon ze szpitala. Odbiera Michał. Pielęgniarki z oddziału znają Michała. Kobieta prosi do telefonu 43-letnią siostrę chłopaka, która przyjechała z Kołobrzegu.
- To wystarczyło, już wiedziałem, jaką wiadomość ma nam do przekazania - nadmienia Michał. Nie doczekała już swoich 60-tych urodzin.
Po pogrzebie siostra wróciła do Kołobrzegu. Z Michałem przez pół roku mieszkał 41-letni brat. Potem także wrócił do siebie, do Londynu.
- Dziękuję Bogu i bratu za to, że wtedy ze mną został, bo gdybym był sam, to nie wiem, co by było - Michał ścisza głos…
Wielokrotnie siostra proponowała, żeby u niej zamieszkał, nie zgodził się. - Jestem typem samotnika, buntownika, zawsze miałem pod górkę, nie potrafiłem się dogadać z rówieśnikami, byłem taką ofiarą klasową, potem zamknąłem się w swojej skorupie jak w pancerzu, otoczyłem kolcami - dodaje.
Gdy brat wyjechał, samotność uderzyła ze zdwojoną siłą. 18-latek szedł codziennie na grób rodziców, nawet kilka razy, potem wracał do pustego domu.
Bez choinki, bez opłatka
Kiedy w wieczór wigilijny pustoszeją ulice, zapalają się lampki, w domach gromadzą się wokół stołu rodziny, wszędzie słychać kolędy i składane życzenia…. u Michała było inaczej. Nie miał choinki, kolacji, opłatka. Było tylko puste miejsce przy stole, a w zasadzie dwa….
Wieczorem, gdy u innych za stołami nie milkły rozmowy, Michał długo stał na cmentarzu.
- Ja już nie celebruję świąt. Święta u mnie mają wyłącznie wymiar duchowy, nie rodzinny… - dodaje.
Te chwile bolą najbardziej. To czas, gdy wracają wspomnienia. W domu jest mnóstwo pamiątek po rodzicach. Zdjęcia, jak choćby to, na którym uśmiechnięta mama przytula się do taty.
- Pamiętam, jak kilka miesięcy po pogrzebie przyśniła mi się. Taka piękna, pogodna, ciepła. Nie powiedziała nic, tylko mnie przytuliła - uśmiecha się Michał. - Dopiero niedawno, tak naprawdę pogodziłem się z tą sytuacją, przestałem się boksować z życiem i Panem Bogiem - zamyśla się.
Terapia wierszem
To właśnie wtedy, kiedy wieczory dłużą się i cisza czterech ścian zdaje się krzyczeć, Michał siada i bierze do ręki długopis.
Pisanie staje się dla niego terapią, lekarstwem na samotność, formą rozliczenia się z przeszłością, ukojeniem w bólu po stracie najbliższych, próbą poszukiwania odpowiedzi na pytania dotyczące sensu życia…
"Nie wiem czasem, kim jestem
Pytam się losu, dlaczego tak jest,
czym zawiniłem?
Otrzymuję odpowiedź
wymówioną szeptem
cicho i zbyt dyskretnie”.
Może czas się już obudzić?
Z zawodu kucharz, obecnie student na kierunku administracja. Ale Michał wie, że to nie jest to, co chciałby robić w życiu, czemu chciałby się poświęcić bez reszty, bo jemu w duszy gra inna muzyka i świat czyta tylko między wierszami.
W rodzinie było wielu artystów. Dziadek Zbyszek - ceniony poeta, całą swoją twórczość zadedykował żonie - miłości swojego życia. Mama - malarka, obdarzona nieprzeciętnym głosem. To i on ma w sobie cząstkę artysty.
Przez 11 lat domowa szuflada Michała nabrzmiała od ilości spisanych kartek.
- Z wszystkiego mógłbym zrezygnować, ale nie z pisania, choć długo nie miałem w sobie odwagi, by pochwalić się swoją twórczością przed szerszym gronem. Może był to lęk przed niezrozumieniem, odrzuceniem? -zastanawia się 24-latek. - Nawet mamie nie mówiłem o swojej pasji, ale myślę, że się domyślała - zaznacza chłopak.
Oczywiście w swoim zbiorze Michał poświęcił jej istotne miejsce.
- Twoje wiersze pomogły mi uporać się po śmierci dziadka - powiedziała raz do Michała koleżanka. Wtedy coś w nim pękło. - Może to już jest ten czas, by zawalczyć o swoje marzenia - pomyślał.
,,Przyjdzie taki dzień,
że kwiaty zakwitną
raz jeszcze,
a ptaki powrócą
do gniazd.
Przyjdzie taki dzień,
że myśli nie będą
mi ciążyć,
a serce przestanie się bać”.
,,Wiersze serce pisane”
24-latek zaczął publikować swoje wiersze najpierw w internecie na blogu, potem na portalach poetyckich.
Na ogólnopolskich konkursach poetyckich, w których brał udział, zajmował wysokie miejsca. Nawiązał kontakt z wydawnictwem Astrum. No i udało mu się. Dziesięć jego wierszy znajdzie się w antologii pt.: ,,Wiersze serce pisane”. Publikacja obejmuje debiutujących autorów, którzy chcą wyjść poza domową szufladę. Będzie do kupienia już 15 maja we wszystkich sklepach sieci Empik.
Lekarstwo na samotność
- Zdarza się, że mam napady weny twórczej - śmieje się Michał. - Wówczas siadam i przelewam myśli na papier. Mam wielką podzielność uwagi i potrafię napisać wiersz, nawet rozmawiając przez telefon - dodaje. Średnio jeden wiersz powstaje od kilku do kilkunastu minut. Inspiracją dla 24-latka jest poezja księdza Twardowskiego.
- Moje wiersze są smutne, czasem trudne do interpretacji, ale ja jestem pogodnym człowiekiem - zaznacza 24-latek.
Najczęściej pisze wieczorami, w długie, samotne wieczory...
,,Jest taka samotność
która boleć nie powinna
która duszę, z wyboru
jak nóż przecina
nic jej nie usprawiedliwia
samotność, która łez nie dostrzega
która zadaje mnóstwo pytań
i sąd nade mną rozciąga
w głuchej ciszy
do mnie przemawia”.
,,Po to, żeby żyć”
Malwina, w wieku 20 lat zachodzi w ciążę. Krótka przygodna znajomość na imprezie. Do tego dochodzi konflikt z rodzicami, choroba matki, konflikt z ojcem.… - To fabuła książki, nad którą obecnie pracuje Michał.
- Pomysł zrodził się w drodze do sklepu - uśmiecha się 24-latek. - Bardzo bym chciał ją wydać. Taką szansę daje mu wydawnictwo Poligraf. Ale koszty tego przedsięwzięcia dla młodego chłopaka są ogromne. Chodzi o 10 tys. zł za 1000 egzemplarzy jego dzieła. Michał wierzy, że zdoła znaleźć sponsora, który pomoże zrealizować mu jego marzenia.
- Może to jest szaleństwo, ale w życiu warto czasem robić szalone rzeczy. Ja bardzo długo czekałem na swoją szansę - mówi Michał. - Poza tym wiem, że z góry na każdy mój ruch patrzą rodzice i mocno mi kibicują. Ja po prostu nie mogę ich zawieść, dopnę swego, niech tylko los się tym razem do mnie uśmiechnie...