Michał Zaleski: Takich rzeczy bym nie zrobił [WYWIAD]

Rozmowa z Michałem Zaleskim, nowo wybranym prezydentem Torunia na kadencję 2018 - 2023.

Jaki był najtrudniejszy moment tej kampanii?
Ten, kiedy padłem ofiarą oszczerstwa. Słownik języka polskiego jasno definiuje, że oszczerstwo jest użyciem kłamstwa w celu poniżenia kogoś, postponowania. To miało miejsce.

Chodzi o to, że podczas debaty „Nowości” Tomasz Lenz zarzucił Panu finansowanie przez miasto imprez Radia Maryja…
Tak, że to było kłamstwo potwierdziły sądy dwóch instancji. To był trudny moment, bo takie zachowania wiązały się nie z chęcią stworzenia wobec mnie alternatywnego programu czy pozytywnej kreacji, ale przeciwnie, z szukaniem w tym, co robiłem - a do czego byłem zobligowany pozycją prezydenta miasta - czegoś, co mogłoby mi zaszkodzić i zepsuć mój wizerunek.

Ta kampania była inna niż ta z 2014 roku, bo choć tamtą trudno nazwać spacerkiem, to jednak nie było kontrkandydata z Platformy Obywatelskiej, a kandydat z PiS de facto z Panem nie konkurował.
Cztery lata temu faktycznie nie było kontrkandydata z PO, ale osiem lat temu był i uzyskał podobny wynik, jak mój kontrkandydat z Koalicji Obywatelskiej: wtedy 20 procent, teraz niespełna 24 procent. Taka kampania, jaką teraz mieliśmy - poszukiwania zarzutów dotyczących mojej dotychczasowej postawy czy zakresu realizacji zobowiązań wyborczych - dała efekt wzrostu o 3 czy 4 punkty procentowe. A więc czy warto było mnie atakować tylko po to, by uzyskać tak niewiele?

Różne zarzuty wobec Pana formułowali prawie wszyscy kandydaci. Pewnie Pan je analizował. Są takie, które uważa Pan za słuszne?
To, że niektóre elementy programu wyborczego są realizowane z opóźnieniem. Formalnie jest to zarzut, ale jeżeli spojrzymy na kontekst, to wygląda to już nieco inaczej.