Miecugow żarskim psiakom
Najbliżsi zmarłego dziennikarza prosili by zamiast kwiatów przekazać datki na stowarzyszenie Aport
Niedawno pożegnaliśmy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach Grzegorza Miecugowa, znanego dziennikarza. Jego najbliżsi wystosowali do wszystkich taki oto apel: Mamy prośbę: ponieważ zwierzęta były ważną częścią w życiu Grzegorza, to zamiast kwiatów prosilibyśmy o wpłaty pieniędzy na te dwie organizacje: pierwsza to Schronisko w Nowym Dworze Mazowieckim „Fundacja Przyjaciele Braci Mniejszych”. Drugą było Żarskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt „Aport”.
Dlaczego akurat te dwie organizacje? Bo im Grzegorz przekazywał swój 1% i współpracujemy z nimi w cyklu „Każdy zwierz ma swój Czubaszek”- piszą jego współpracownicy.
To najlepszy przykład
- To pokazuje ,że nawet w obliczu śmierci nie myślał o sobie, a o innych, o zwierzętach. Nigdy się z nami nie spotkał, a jednak wiąż nas wspierał. To wzruszające i budujące i najlepszy przykład do naśladowania - mówi Jolanta Jureczko, prezes Żarskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt Aport. - To stało się od chwili, gdy zgłosiłyśmy się do programu, przyjechały do nas dziennikarki cyklu i zobaczyły naszych wolontariuszy w pracy. Te pieniądze od Grzegorza z nieba nam spadły, za nie utrzymujemy przygarnięte w domu tymczasowym zwierzaki, które nie nadają się do adopcji, zbierane z ulicy, których nikt nie chce.
Mamy już pięć lat!
Organizacja działa od stycznia 2012 roku na terenie województwa lubuskiego- miasta Żary i miejscowości ościennych. - Każdy, kto chce pomagać naszemu stowarzyszeniu jest mile widziany. 27 maja obchodziliśmy nasz mały jubileusz, czyli 5 rocznicę powstania Aportu. Przez ten czas przewinęło się przez nią 300 wolontariuszy. Jak się okazuje, to młodzi ludzie mają więcej współczucia dla losu biednych zwierząt niż bezduszni urzędnicy- mówi Jolanta Jureczko.-Walka z przedstawicielami spółdzielni i urzędnikami, to walka z wiatrakami. Jesteśmy na straconej pozycji. Nikt nie chce słuchać o kolejnych interwencjach. Nikt nie chce walczyć z właścicielami zwierząt żyjących w okropnych warunkach, nikt nie reaguje na to, co dzieje się na nielegalnych fermach, gdzie w tragicznych warunkach żyją lisy czy norki-dodaje szefowa Aportu.
Wolontariusze, co sobotę spotykają się w żarskim schronisku dla bezdomnych zwierząt, by wyprowadzać swoich podopiecznych na spacery. Włączają się w każdą akcję zbierania karmy dla psów.
- Tak uczą się empatii, miłości do zwierząt, dlatego stawiamy na dzieci i młodzież, bo wiemy, że w przyszłości to zaprocentuje. Stąd nasze apele o karmę i wsparcie do szkół i ludzi, którym los zwierzaków nie jest obojętny . Z tego utrzymujemy przygarnięte zwierzęta.
Przez żarskie stowarzyszenie przez pięć lat przewinęło się 300 wolontariuszy