Między torami: ZIM ocenił się na czwórkę z plusem
Radni PiS zaatakowali władze miasta za nieterminową realizacje miejskich inwestycji drogowych. Są przekonani, że Zarząd Inwestycji Miejskich nie sprawuje nadzoru nad wykonawcami. Jak się okazało, ZIM częściowo przyznał im rację - wytłumaczył, ile w ostatnim czasie naliczył kar na wykonawców.
Przykładowo, wykonawca przebudowy skrzyżowania al. Śmigłego-Rydza i ul. Dąbrowskiego dostał 350 tys. zł kary za opóźnienie terminu zakończenia inwestycji o półtora miesiąca. Kary dotknęły też wykonawców ronda Sybiraków i ul. Tramwajowej. Dyrektor ZIM Katarzyna Mikołajec stwierdziła, że mnóstwo kar zostało nałożonych na wykonawców małych inwestycji.
Ile inwestycji udało się ukończyć w terminie? Tego nie wie nawet szefowa ZIM. Nie dowiedzieli się też radni, którzy zażądali tej informacji. Usłyszeli tylko tyle, że na ponad sto ubiegłorocznych inwestycji, większość była ukończona w terminie. Z rozbrajającą szczerością wyjaśniła, że nie wie, ile procent inwestycji udało się zrealizować terminowo i nie jest przygotowana na taką odpowiedź. A mnie wydawało się, że dyrektorka ZIM powinna to wiedzieć, skoro bierze pensję za nadzór nad tymi inwestycjami. Co gorsza, Katarzyna Mikołajec ma bardzo dobre mniemanie o firmie, którą zarządza. Radny Sebastian Bulak zapytał ją, na ile (w skali od 1 do 5) ocenia jednostkę, którą kieruje. Dyrektorka ZIM oceniła ją na 4,5. Dodała, że o wiele gorzej ocenia wykonawców. Nie sądzę, żeby łodzianie tak wysoko ocenili działalność ZIM, skoro ulice są rozkopane, przedłużenie al. Kościuszki ciągnie się w nieskończoność, zaś remont Wólczańskiej ma już prawie półroczne opóźnienie.
Nie da się wszystkich win zrzucić na wykonawców i na to, co wygrzebią w ziemi. A właśnie takie argumenty pojawiają się najczęściej. Ciągle mówi się, że inwestycja zostanie opóźniona, bo znaleziono pod ziemią coś, czego nie uwzględniały dokumentacje projektowe, albo trzeba było przerwać roboty, bo konieczne było przeprowadzenie prac archeologicznych. W takich przypadkach ZIM wprowadza aneksy do umowy z wykonawcami, w których przesuwany jest termin ukończenia inwestycji. W efekcie przedłużenie al. Kościuszki, które miało być ukończone w ubiegłym roku, nadal się ciągnie. Wiadomo już, że nie dotrzyma nawet przedłużonego terminu zakończenia prac, a wykonawca musi spodziewać się nałożenia kar. Dla łodzian nie ma to żadnego znaczenia. Co z tego, że ZIM naliczy kary, skoro końca prac nie widać? Radny Marcin Zalewski skomentował to krótko: „Rozkopać pół miasta, podpisać aneks z wykonawcą i jakoś to będzie”.
ZIM ocenia swoją pracę na silną czwórkę z plusem, straszy wykonawców karami za opóźnione inwestycje, ale sam musi uważać na roszczenia. Wykonawca dworca Łódź Fabryczna wyszarpał od miasta 27 mln zł. Wykonawca trasy Górnej żąda 23 mln zł. Sąd pierwszej instancji przyznał rację wykonawcy. Miasto nie zapłaciło i liczy na zmianę orzeczenia sądu drugiej instancji. A Katarzyna Mikołajec z mównicy sali obrad Rady Miejskiej kwituje to słowami: „Sądy orzekają różnie”.
Przypomnijmy, że ZIM został wyodrębniony z Zarządu Dróg i Transportu jako superwydział, który ma nadzorować nie tylko inwestycje drogowe, ale również rewitalizacyjne. Reorganizacja miała przynieść oszczędności, a liczba pracowników miała pozostać bez zmian. Nie udało się tego osiągnąć. ZIM rozpoczynał działalność mając sto etatów, a na koniec zeszłego roku rozrósł się do 129 pracowników. Jeśli doliczy się do tego 200 osób zatrudnionych w ZDiT, to nie ma mowy o oszczędnościach. ZDiT, który ma utrzymywać drogi, wydał na ten cel 80 proc. zaplanowanych pieniędzy. To oznacza, że swoje zadania realizuje gorzej, niż przed podziałem na ZIM i ZDiT.
Skoro ZDiT pracuje gorzej niż przed podziałem, a ZIM nie może wyegzekwować terminowego ukończenia inwestycji (pomimo samozadowolenia), to może warto przywrócić stary ład i połączyć te dwie jednostki. Zwłaszcza, że mnożenie dyrektorów wydziałów i jednostek miejskich stało się ostatnio bardzo modne. Ciekawostką jest, że dyrektorzy już nie mieszczą się w sali, gdzie obraduje komisja rewizyjna Rady Miejskiej. Radny Łukasz Magin stwierdził, że brakuje tam krzeseł dla wszystkich dyrektorów. Policzył w trakcie analizy wykonania budżetu miasta, że w ubiegłym roku na debacie stawiło się 49 dyrektorów, a w tym roku było ich 58. Jeśli ta tendecj będzie się utrzymywała, to obrady komisji trzeba będzie przenieść do dużej sali obrad, gdzie krzeseł jest znacznie więcej.