Między wirtualem a realem
No i pierwszy oddział obrony terytorialnej w Podlaskiem przeszedł chrzest bojowy.
I to tak, że ksiądz stracił wiarę w przewagę rozumu nad głupotą. W skrócie: w ramach szkolenia prowadzonego przez Maneja, byłego komandosa, weterana wojskowych misji zagranicznych, oddział samoobrony miał dokonać zatrzymania na mostku swojego szefa, który dla niepoznaki zamierzał zastosować techniki maskujące. Traf chciał, że Maneja wezwała telefonicznie żona, w ramach zbliżającej się akcji porodowej. W tym samym czasie na drodze do wsi pojawiła się furgonetka. Okazało się, że jechali nią syryjscy chrześcijanie, których zaprosił proboszcz. Obrońcy terytorialni, myśląc, że to kamuflaż szefa, nie przepuścili auta. Po wymianie zdań z kierowcą uznali, że jednak coś może być na rzeczy z uchodźcami, pozostali jednak nieugięci. Przybysze zawrócili. Potem okazało się, że już nie chcą przyjeżdżać do Majaków, bo zaraz po tym, jak uciekli przed wojną u siebie, od razu trafili na kolejną.
Co prawda całe zajście miało miejsce w premierowym odcinku kolejnej serii o „Blondynce”, ale scenarzysta chyba idealnie pokazał w świecie nierealnym to, co może wydarzyć się w realu. A jak bardzo oba te wymiary się przenikają udowodniła internetowa akcja ze zjazdem po dachu budynku ZUS w Białymstoku. Pomysłodawcy w ten sposób chcieli zwrócić uwagę na planowaną akcję charytatywną, ale mimochodem dotknęli dość drażliwej materii związanej z pamięcią o miejscu, w którym stoi gmach.
Zapewne większość z tych, którzy w świecie wirtualnym entuzjastycznie wypowiedzieli się o happeningu, nie miało pojęcia, że to teren dawnej nekropolii żydowskiej. By jednak cokolwiek łyknąć przeszłości nie wystarczy siedzieć przed klawiaturą czy klikać na smartfonie. Nieraz trzeba wychylić nos ze świata wirtualnego do tego tuż za rogiem. Historia, która wstrząsnęła nie tylko ZUS-em ostatecznie potoczyła się w dobrą stronę. W odróżnieniu od tej filmowej z Majaków. Oby tylko ta ostatnia nie powtórzyła się w realu.