Międzyrzecz. Pan Mieczysław sam musiał dostarczyć zwłoki do szpitala. Dlaczego?
Mieczysław Popiel z Międzyrzecza usłyszał, że sam może dowieźć zwłoki teściowej do szpitala, by lekarz potwierdził zgon.
- Do dziś nie możemy się otrząsnąć po tym, co nas spotkało. Zmarła mama żony, co zawsze jest dla rodziny wielkim ciosem. Kolejnym było to, jak nas potraktowano. Żeby nie było komu przyjechać i stwierdzić, że nieboszczyk faktycznie nie żyje?! To jakiś absurd - załamuje ręce międzyrzeczanin Mieczysław Popiel. Jego teściowa zmarła kilka dni temu. W domu, około godz. 18.30.
- Pierwszym odruchem był telefon na pogotowie. W dyspozytorni powiedziano mi, że karetka jest od ratowania, a nie stwierdzania śmierci. Podano mi numer do szpitala w Międzyrzeczu, żebym wezwał lekarza dyżurującego. Tak zrobiłem, ale po tym, co usłyszałem, ugięły się pode mną kolana. Lekarz odmówił przyjazdu. Usłyszałem, że on nie jest od tego i jeśli chcę, mogę sam dostarczyć zwłoki na szpitalny oddział ratunkowy. Zapytałem jak sobie wyobraża transport zwłok moim niewielkim peugotem, usłyszałem, że to nie jego problem - opowiada wzburzony.
Pan Mieczysław mieszka zaledwie 200 m od szpitala (...)
Więcej o sprawie czytaj w środę, 5 lipca, w „Gazecie Lubuskiej” i w serwisie plus.gazetalubuska.pl