Miejska przesiadka. Z prywatnego do publicznego. Komunikacja publiczna na zakręcie?
W tym roku we Wrocławiu po raz pierwszy nie został wprowadzony wakacyjny rozkład jazdy autobusów i tramwajów. Przecież nie wszyscy mają teraz wakacje, a gospodarzom miasta bardzo zależy, aby jak najwięcej osób korzystało z transportu zbiorowego, ponieważ mieszkańcy dużych miast i otaczających je gmin, są na niego skazani.
Maszyny, które poruszają tryby transportu publicznego w wielu polskich miastach, już przed pandemią nie działały najlepiej. Trudno przecież mówić o sprawnym systemie w sytuacji, gdy trzyosobowej rodzinie bardziej opłaca się pojechać do centrum samochodem, ponieważ na bilety trzeba wydać więcej niż na paliwo. Poza tym autobusy się spóźniają, a tramwaje są przedpotopowe. No i wożą głównie uczniów, studentów, oraz emerytów i gdy pierwsi i drudzy mają wolne, pojazdy kursują według feryjnych rozkładów jazdy.
- Łatwo jest stracić pasażera, za to bardzo trudno go później odzyskać – mówi Tomasz Tosza, wicedyrektor Miejskiego Zakładu Dróg i Mostów w Jaworznie.
Nakręcanie spirali rozkładu komunikacji
Cięcia w rozkładach i podwyżki cen biletów prowadzą na ogół do spadku liczby pasażerów, a co za tym idzie, również dochodów. Koszty wciąż zatem są wysokie i nie ma ich jak zrównoważyć, bo przecież w pojazdach jest coraz mniej ludzi. Kolejnym krokiem są zatem następne ograniczenia. Znów ktoś, kto nie doczeka się autobusu czy tramwaju, będzie musiał szukać innego środka transportu. W ten sposób zaczyna się kręcić spirala, która prowadzi do rozkładu komunikacji publicznej, na co nowoczesne miasta nie mogą sobie pozwolić.
Inwestorzy zwracają uwagę
- Każdego dnia do Wrocławia wjeżdża średnio 240 tysięcy samochodów. Żadne miasto, a takie historyczne w szczególności, nie jest w stanie w nieskończoność rozbudowywać sieci dróg i parkingów. My również nie damy razy „przetrawić” rosnącej liczby wjeżdżających aut, dlatego musimy jak najwięcej osób przekonać do komunikacji publicznej – mówi Krzysztof Balawejder, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu. - Nie mamy innego wyjścia, bo inaczej miasto stanie w korku. A inwestorzy bardzo uważnie przyglądają się dziś miejscom, w jakich planują ulokować pieniądze. Sprawny system komunikacji ma dla nich ogromne znaczenie. Wiemy skądinąd, że duże korporacje we Wrocławiu szukają budynków biurowych przede wszystkim z dobrym dojazdem tramwajami i autobusami. Dla ich potencjalnych młodych pracowników to kluczowe znaczenie przy wyborze pracodawcy.
Ludzie kwitną w korkach
W miastach z dobrze rozwiniętym transportem publicznym kierowcy i pasażerowie nie tracą czasu oraz nerwów tkwiąc w korkach. Firmy, które lokują swoje siedziby w sąsiedztwie linii tramwajowych, autobusowych, metra, czy stacji kolei podmiejskiej, nie muszą inwestować w zakup dużych przestrzeni pod parkingi dla pracowników. Znacznie bardziej opłaca im się dofinansować zakup biletów miesięcznych, co zresztą w stolicy Dolnego Śląska jest zjawiskiem powszechnym.
Tam gdzie sprawnie działa komunikacja miejska, jest ciszej, jakość powietrza także jest zdecydowanie lepsza, co w obecnych czasach również ma coraz większe znaczenie.
Czas na refleksję
No właśnie, czasy mamy niespokojne. Dopadł nas kryzys gospodarczy, klimatyczny, musimy stawić czoła problemom, o jakich jeszcze niedawno nie myśleliśmy, lub nie pamiętaliśmy. Bo kto by sobie zaprzątał głowę np. wspomnieniami z początku lat 70. ubiegłego stulecia, gdy ceny paliw dramatycznie poszły w górę? A to się przecież może powtórzyć. I co wtedy zrobią ludzie, którzy każdego dnia dojeżdżają do pracy autem ze swoich domów pod miastem, albo dowożą dzieci do szkół położonych w dalszych dzielnicach?
Gdy ceny paliwa poszybują w górę
- Jak będzie wyglądała nasza mobilność, gdy benzyna będzie kosztowała 60 złotych za litr? Co się wtedy stanie? Miasta muszą być przygotowane na taki scenariusz – mówi Tomasz Tosza. - Transport publiczny jest w stanie te problemy rozwiązać, ale niestety, bardzo dużo kosztuje. To jest jednak inwestycja w przyszłość. Inwestycja w to, że nie będziemy musieli ponosić zewnętrznych, bardzo wysokich kosztów transportu indywidualnego. I że unikniemy sytuacji, gdy nie będziemy mieli transportu w ogóle, kiedy ceny benzyny drastycznie wzrosną. W Jaworznie zdecydowaliśmy się na komunikację opartą na napędzie elektrycznym. Sprawdza się to znakomicie, mimo większego kosztu zakupu. Nasze autobusy jeżdżą bardzo intensywnie. Pojazd, który ma 160 kilometrów zasięgu pokonuje dziennie nawet 400 kilometrów doładowując się.
Energia elektryczna jest mimo wszystko tańsza od ropy, poza tym można ją czerpać ze źródeł odnawialnych. Tak czy inaczej, jeżeli transport publiczny ma skutecznie odciążyć nasze miasta, powinien być niezawodny. Pasażer musi mieć pewność, że jego autobus przyjedzie i dowiezie go na miejsce oraz na czas. Konieczna jest tu również zmiana podejścia. W Nowym Jorku makler giełdowy dojeżdża do pracy metrem, w Polsce wciąż jeszcze, statystyczny Kowalski podróżuje do pracy samochodem. Często zresztą robi to sam, stojąc w korku między setkami innych jemu podobnych indywidualistów. Tacy Kowalscy się zresztą podobnych zachowań od wczesnego dzieciństwa, pod szkołami zatrzymują się przecież dziesiątki samochodów, ponieważ odwożenie dzieci do szkół stało się czymś powszechnym. Praca u podstaw pod tym względem, trwa m.in. we Wrocławiu.
- Wprowadziliśmy bezpłatną komunikację dla uczniów do 21 roku życia. Mamy świadomość, że jeżeli nie przekonamy ucznia szkoły podstawowej czy średniej do tego, aby został w tramwaju, to gdy kupi on swoje pierwsze auto, trudno będzie go na powrót do tramwaju przekonać – mówi prezes Balawejder.
W jaki jeszcze sposób samorządy i przedsiębiorstwa komunikacji zabiegają o pasażerów?
- My mamy w ofercie bilet roczny – mówi Tomasz Tosza. - Cały kosztuje 180, a ulgowy 90 złotych. Taki abonament roczny na transport publiczny wykupiła jedna czwarta mieszkańców Jaworzna. W roku, w którym wprowadziliśmy ofertę, liczba podróżnych zwiększyła się o 20 procent.
Spirala rozwoju
W odróżnieniu od spirali, która działa na komunikację miejską destrukcyjnie, spiralę napędzającą rozwój rozkręca się trudniej. Działa ona właśnie tak jak w Jaworznie. Najpierw trzeba dużo zainwestować w nowoczesny tabor, stworzyć bardzo sprawny system transportu. Później należy przekonać ludzi do tego, aby z niego korzystali, ale gdy liczba pasażerów zacznie rosnąć, a wraz z nią również wzrosną wpływy ze sprzedaży biletów, łatwiej będzie inwestować w dalszy rozwój komunikacji zbiorowej.
Wrocław, mimo bardzo trudnej sytuacji spowodowanej pandemią, zamiast redukować liczbę połączeń czy zawieszać linie, zdecydowanie stawia na rozwój. Remonty torowisk, zakup nowego taboru, nowe linie. Niebawem ma zostać ogłoszony przetarg na komunikację z dziewięcioma otaczającymi miasto gminami. W tym roku również, w stolicy Dolnego Śląska, po raz pierwszy latem nie wszedł w życie wakacyjny rozkład jazdy.
- Latem tramwaje jeździły zdecydowanie rzadziej, a przecież nie wszyscy mają wtedy wakacje, wiele osób pracuje – mówi Krzysztof Balawejder. - Od tego roku jeździmy więc cały czas tak samo.
Poza tym, o ile wcześniej ruch na przystankach zaczynał zamierać przed północą, o tyle teraz w piątki i soboty komunikacja miejska pracuje pełną parą do godziny 1. Chodzi o to, aby ci, którzy w weekend będą chcieli się pobawić, bądź spotkać z przyjaciółmi, zostawili samochód pod domem, a do celu dotarli tramwajem i później bezpieczne tym tramwajem do domu wrócili.
Komunikacja zbiorowa w pełni bezpieczna stanie się jednak dopiero wtedy, gdy uda się okiełznać wirusa. Miejmy nadzieję, że na szczepionkę nie będzie trzeba czekać długo i że jedyną rzeczą jaka po pandemii zostanie, będzie większa troska o zachowanie higieny. Może wtedy spełni się marzenie Jeremiego Przybory, który śpiewał wyobrażając sobie Polaków, „że luźnym zdążają tramwajem, wytworną konfekcją okryci i darzą uśmiechem się wzajem, i wszyscy do czysta wymyci”.