Mieszkają w Łodzi, a projektują domy w Arabii Saudyjskiej
Są łodzianami. Studiowali architekturę na Politechnice Łódzkiej. Ale poznali się na ostatnim roku studiów. I nie w Łodzi, tylko pod Brukselą. Tak zaczęła się historia łódzkiej pracowni architektonicznej MOOMOO, która dziś projektuje osiedla w Arabii Saudyjskiej, wnętrza ambasady Stanów Zjednoczonych i współczesne rezydencje.
Jakub Majewski skończył XXXIII LO w Łodzi, jego wspólnik Łukasz Pastuszka XXIX LO. Oboje dostali się na architekturę. Kontynuowali rodzinne tradycje. Architektką jest mama Łukasza, tata konstruktorem. Natomiast dziadek Jakuba był majstrem budowlanym.
- Tata był też związany z budownictwem - mówi Jakub Majewski. - Było dla mnie ogromnym wyróżnieniem, gdy jechaliśmy z tatą przez miasto, a on pokazywał budynek, który zbudował dziadek. Napawało mnie to dumą. Moja córka Nela ma sześć lat. Jedzie do Uniejowa z mamą i mówi, że tam buduje się coś, co tata projektował razem z wujkiem. W Uniejowie zaprojektowaliśmy pięciogwiazdkowy hotel.
Byli na piątym roku, gdy ich profesor Renata Michalewicz wysłała ich na warsztaty architektoniczne pod Brukselą. To tam tak naprawdę się poznali. Wcześniej tylko mijali się na uczelnianym korytarzu.
- Na moment wyrwaliśmy się z warsztatów i zaczęliśmy zwiedzać znajdujące się wokół uczelnie - wspomina Jakub. - Było ich tam kilkanaście, każda miała wydział architektoniczny. Odwiedziliśmy trzy czy cztery wydziały. Byliśmy zafascynowani otwartym umysłem, pracami studiujących tam młodych architektów.
Tamto spotkanie w Brukseli bardzo ich zbliżyło. Zaczęli rozmawiać o tym, co chcieliby w przyszłości robić. Gdy wrócili do Łodzi, wspólnie wystartowali w konkursie architektonicznym.
- Zrobiliśmy projekt, by ten konkurs wygrać - wspominają. - Pracowaliśmy przy nim bardzo intensywnie, po nocach. Potem wyjechaliśmy na Półwysep Helski, by wypocząć. Leżeliśmy na plaży, pływaliśmy na desce, gdy odebraliśmy telefon, że wygraliśmy.
Wygrali konkurs na projekt wnętrz sieci sklepów ze sprzętem komputerowym Vobis. Projekt ten potem wdrożono w życie w ponad 100 lokalizacjach.
- Myślę, że wtedy zaczęła się historia naszej pracowni - zapewnia Jakub Majewski.
- Choć jeszcze wtedy pracowaliśmy w różnych pracowaniach, związaliśmy się z nimi jeszcze na studiach. Ja wtedy budowałem swój pierwszy dom na zlecenie. Początkowo spotykaliśmy się nocami. Długo rozmawialiśmy o tym, co chcielibyśmy robić.
Opowiadają, że wymyślenie nazwy pracowni zajęło im kilka miesięcy. Wysyłali sobie SMS-y, e-maile z różnymi propozycjami, rozmawiali długo na ten temat. W końcu w nocy w jednym z SMS-ów pojawiło się MOOMOO.
Projektowali, wygrywali kolejne konkursy. Zauważył ich WALLPAPER i umieścił na liście 30 najlepszych młodych pracowni architektonicznych świata. - Wyróżnienie WALLPAPER bardzo nas ucieszyło - mówi Łukasz Pastuszka. - Ale ogólnie nie widzę w tym przełomu, tylko ciągły rozwój. Robimy coraz ciekawsze projekty, coraz dalej od Polski. Pracuje z nami coraz więcej ludzi.
Nie da się jednak ukryć, że to, iż zostali uznani za jedną z najbardziej obiecujących młodych pracowni świata, bardzo im pomogło. Zaczęli realizować kolejne projekty: mający ponad 200 metrów penthouse w jednym z najbardziej ekskluzywnych apartamentowców Bratysławy, dom w Reykjaviku. - Ten dom jest bardzo dobrze odbierany - mówi Jakub Majewski. - To nie jakaś wielka rezydencja, ale dom jednorodzinny. Jest przyjazny, nie jest przegadany, ma dobre proporcje.
Potem dostali propozycję z Arabii Saudyjskiej. Dziś stoją tam dwa osiedla złożone z rezydencji zaprojektowane przez łodzian. Ta ostatnia inwestycja dostała nagrodę za najlepszą realizację w budownictwie deweloperskim roku 2016 w Arabii Saudyjskiej. - Inwestorzy z Arabii zaprosili nas na spotkanie - wspominają. - Przedstawiliśmy im swoje portfolio, opowiedzieliśmy o swoich projektach. Dostaliśmy to zamówienie.
Mieli zaprojektować osiedle dla grupy arabskich menedżerów, którzy kończyli studia w Europie, głównie w Londynie, potem wracali do Arabii Saudyjskiej i tam mieli pracować.- Na osiedlu stanęło kilkanaście rezydencji mających po 800-1000 metrów kwadratowych powierzchni - opowiada Jakub Majewski. - Miały być zbudowane z lokalnych surowców, przez tamtejsze firmy. Zaznaczono, że powinny mieć europejski design na najwyższym poziomie. Jednak projektując to osiedle, mieliśmy wziąć pod uwagę tamtejsze uwarunkowanie klimatyczne i oczywiście kulturowe.
Wtedy właśnie pierwszy raz projektowali dom bez... rynien.
- Okazały się zupełnie niepotrzebne - wyjaśniają łódzcy architekci. - Domy zbudowane są tam z takich materiałów, że nawet jeśli spadnie deszcz, to woda jest wchłaniana, nie ma z nią zupełnie problemów.
Problemem było też... światło. Domy projektowane w Polsce są na nie otwarte, mają dużo szklanych powierzchni. A w Arabii Saudyjskiej ludzie przed słońcem chcą się schronić.
- Tam, gdzie to słońce nie operuje za mocno, stworzyliśmy wewnętrzne patio - dodaje Jakub Majewski. - Zresztą takie patio to standard w arabskich domach.
Rezydencje mają basen, osobne piętro dla kobiet. A także hotelowe pokoje z osobnym wejściem, dla kierowcy. Osobne pomieszczenia trzeba było zaprojektować dla służby.
Teraz przygotowali projekt wnętrza ambasady amerykańskiej w Warszawie. Pracują też dla kilku marek sieciowych, które pragną odświeżyć wnętrza swoich salonów. Będą projektować kolejny dom w okolicy Reykjaviku. Przygotowują również projekty dla polskich inwestorów. Jak na przykład dom pod Gdańskiem, który ma kilkaset metrów powierzchni i jest bardzo ładnie położony. Na zboczu wzgórza, na skraju parku krajobrazowego. Ma kilka tarasów.
- Na jednym z nich umieściliśmy wielki hamak - opowiada Łukasz Pastuszka. - O wymiarach pięć na pięć metrów. W stropie jest dziura... Można z tego hamaku obserwować niebo. Dom jeszcze wykańczamy. Ale wiem, że rodzina, która ma w nim zamieszkać, już tam przychodzi, by poleżeć na tym hamaku.
Inny współczesny dom jest według ich projektu powstaje w Gdyni. Dom ma około 1000 metrów kwadratowych i widok na morze. W ogrodzie jest bunkier z czasów II wojny światowej. Będzie w nim piwniczka na wino. Ma się do niej zjeżdżać windą.
- Jest też winda dla samochodu, którą potem zjeżdża się do podziemia
- dodaje Jakub Majewski. - Projekt ten wykonujemy pod nadzorem miejskiego konserwatora zabytków. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, należy wystąpić o pozytywne zaopiniowanie takiego projektu i dopiero teraz, po 8-9 latach działania pracowni pierwszy raz udało się nam otrzymać zgodę podczas pierwszych konsultacji, co jest ewenementem. Cieszy nas to bardzo, że udało się nam zaplikować wiele detali modernistycznych z sąsiedztwa, a przy tym zachować bardzo nowoczesną bryłę.
W tej 1000-metrowej rezydencji mają mieszkać tylko dwie osoby. - Jest to dla nas czyste szaleństwo, ale projektujemy też bardziej przyziemne obiekty i to często one dla nas źródłem satysfakcji - śmieją się łodzianie.
Architekci przyznają, że rzadko projektują w Łodzi, ale jeśli już decydują się na jakiś projekt, to później okazuje się, że zdobywa on nagrody. Tak było w przypadku restauracji Quale, która otrzymała główną nagrodę za wystrój wnętrz w 2016 roku.
Architekci z MOOMOO przygotowują się do złożenia dokumentacji technicznej do uzyskania pozwolenia na budowę kliniki ortodontycznej na łódzkim Julianowie. Jak zapewniają, przyjęli to zlecenie, bo przekonała ich filozofia założycieli tego miejsca.
- Architektura to nie tylko budynki, ale i ludzkie historie
- zapewnia Jakub Majewski. - W tym wypadku świadomy inwestor przyszedł do pracowni z myślą, by stworzyć budynek bez barier dla swoich pacjentów. Obiekt został tak zaprojektowany, by wewnątrz pozwalał się zrelaksować pacjentom w poczekalni, a pomóc w tym ma zielone patio z ogrodem urządzonym zgodnie ze sztuką tworzenia japońskich ogrodów.
Brak barier ma zapewnić chociażby fakt, że klienci nie będą wchodzić przez furtkę, ale osobną bramą, rozsuniętą na całą szerokość w godzinach funkcjonowania kliniki.
- Stylistyka budynku jest dla nas bardzo istotna i dlatego przez kilka miesięcy wprowadzaliśmy wiele zmian, by ostatecznie osiągnąć zachowawczą bryłę, która jednocześnie wpisze się w charakter Julianowa - mówi architekt. - Estetyka to nie wszystko. Kiedy przeanalizuje się także wewnętrzny układ, to zrozumie się, że jest to nowa jakość obiektu architektonicznego dla lekarzy, stomatologów i ortodontów. Ci ludzie bardzo ciężko pracują, by dbać o nasze zdrowie, dlatego my zadbaliśmy, by mieli dodatkowe przedsionki wyciszające od korytarzy, na wypadek zniecierpliwionego pacjenta, lub wygodne miejsce, gdzie będą mogli skorzystać z prysznica, gdy do pracy przyjechali rowerem.
Wiele osób pyta Jakuba i Łukasza, czy są już ludźmi sukcesu.
- Niektórzy próbują nam to wmówić - uśmiecha się, żartując, Jakub.
Łukasz Pastuszka dodaje, że ten sukces postrzegają nie w typowym rozumieniu tego słowa. - Tylko w tym, że do pracy przychodzimy z przyjemnością, miło spędzamy czas, robimy to, co lubimy - tłumaczy. - Mamy fajnych inwestorów, których rozumiemy, a oni rozumieją nas. Projekty, które robimy, są coraz ciekawsze. Czas, który spędzamy w pracy, jest dla nas bardzo przyjemny. A często są to bardzo długie godziny. To jest sukcesem.
Jakub potwierdza słowa swojego wspólnika.
- Przychodzimy do pracy i czujemy się tu dobrze, pewnym sukcesem jest też to, że udało nam się stworzyć fajny zespół ludzi - zapewnia. - Otoczyliśmy się ludźmi, którzy mają szereg kompetencji, jakich my nie posiadamy. Pomagają nam i dzięki temu możemy dbać o naszych klientów. Bez nich byłoby to niemożliwe. Odczuwam to w perspektywie sukcesu, bo nie jest łatwo dogadywać się z ludźmi. A także otaczać się osobami, które myślą podobnie.
Śmieją się, że dobrali się trochę na zasadzie przeciwieństwa, choć bywa, że czasem zakładają te same koszule.
- Pracujemy od ponad 9 lat, nie kłócimy się, ale przeciwieństwa są - przyznaje Łukasz Pastuszka. - Choć czasem rzeczywiście zakładamy taką samą koszulę lub otwierając katalog wybieramy dokładnie tę samą rzecz. Ale bardzo się uzupełniamy. Estetyka, którą się kierujemy, jest często bardzo podobna. Ale sposób myślenia, dojście do tego rozwiązania jest zupełnie inne. Kuba często podchodzi do projektu bardziej kreatywnie, odważniej niż ja. Ja podchodzę w sposób bardziej minimalistyczny. Kuba dojdzie do czegoś, czego ja bym nie wymyślił, ale ja redukuje część rzeczy, które są jego pomysłem. Tak więc uzupełniamy się. Nie myślimy identycznie, ale finalnie to, co powstaje, jest spójne i podoba się nam obu.
Niekiedy pytają ich, czy mają już swój styl.
- Miałem niedawno telefon - opowiada Jakub Majewski. - Pan powiedział, że kupił kolejne mieszkanie w Warszawie. Zna nasze projekty i chce byśmy zaprojektowali je w naszej stylistyce. To świadczy o tym, że mamy swój styl, którzy rozpoznają klienci. Nie była to odosobniona sytuacja. Nieraz klienci mówią, że chcieliby się odnaleźć między naszymi dwoma, trzema projektami, które znają. Jest to bardzo przyjemne, bo wiemy, że klienci nam ufają. Jeśli się do nas zgłoszą, to dostaną to, czego oczekują. Niedawno przyjrzeliśmy się temu, co robimy. I bardzo się zdziwiliśmy, gdy okazało się, że mamy już zrealizowanych prawie 100 projektów.
Na razie więcej pracują w Polsce.
- Ale zależy od okresu - twierdzi Jakub. - Mamy takie momenty, że czasem więcej projektów przygotowujemy za granicą. Jeśli jednak podsumujemy wszystko, to na razie rzeczywiście więcej pracujemy w kraju. Jeszcze niedawno deweloperzy, inwestorzy zastanawiali się, czy stać ich na nas. Teraz jednak mamy kilka projektów, które realizujemy biznesowo, ściśle dewelopersko. Projekt dla indywidualnego klienta rządzi się innymi wartościami. Przy pracy dla dewelopera wiemy, że są to pewne przedsięwzięcia inwestycyjne, biznesowe. Otwieramy się już nie tylko na indywidualnych klientów, prywatne inwestycje, ale po 9 latach wchodzimy w duże projekty inwestycyjne. Potrafimy stworzyć niższą ofertę cenową, a inwestor może zrealizować dużo większą kubaturę z pracownią MOOMOO.
- Bardzo kibicujemy zmianom, jakie zachodzą w Łodzi
- zapewnia Łukasz. - Czekamy, by tu coś zrobić. Coś, co byłoby z korzyścią dla miasta. Nie czujemy jednak na razie pośpiechu.
Jakub dodaje, że mają jeszcze trochę czasu. Mówi się, że dojrzały architekt to taki w wieku 40 lat. - My wcześnie zaczynaliśmy, bo już na trzecim roku studiów - mówi.- Ale jestem przekonany, że zrobimy coś jeszcze dla Łodzi w przestrzeni publicznej.