Uważam, że ta cała zbiórka selektywna odpadów to wielka ściema.
Jeszcze jak ją zarządzają urzędnicy to z tego nic dobrego nie wyniknie.
Firmy też chcą zbierać wysortowane przez mieszkańców tylko te odpady, które znajdą nabywców.
Ale to mieszkańcy miast i wsi są karani jakimiś kosmicznymi opłatami za niesortowane śmieci.
To co, że szklane znicze są zanieczyszczone parafiną, przecież w hucie szkła to ulegnie spaleniu.
Dla każdego mieszkańca wszystko z tworzyw sztucznych jest plastikiem ale nie dla firmy śmieciowej i skorumpowanego urzędnika - dla nich plastik to butelki PET ewentualnie opakowania po chemii gospodarczej. Bo to kupuje przetwórnia plastiku, a reszta trafia na wysypisko lub do morza.
Tylko dlaczego mieszkaniec miasta musi mieć w mieszkaniu sortownię odpadów? Od tego jest miejskie wysypisko gdzie wszystkie odpady z tworzyw sztucznych powinny być posortowane.
Podobnie jest z makulaturą, nikt nie chce kupić makulatury z papieru kredowanego lub lakierowanego. A gdzie jest państwo, które powinno regulować takie sprawy. To że czasopismo ładnie wygląda ale po jednorazowym góra dwukrotnym czytaniu trafia na wysypisko gdzie chemia nie pozwala mu zgnić przez wiele dziesiątków lat.
A co, czy to ja mieszkaniec mam biec do PSZOK - u z kawałkiem styropianu albo trzema bateryjkami.
Urzędasy otrzepały łapki, i wyciągają je teraz po nagrody, bo zorganizowały zbiórkę odpadów komunalnych.
Na dziś to ledwo zaczęli.
W mieście powinno być kilkadziesiąt punktów typu PSZOK gdzie każdy po pokonaniu do 10 minut odległości mógłby wynieść odpady z selektywnie zbiórki. Z wtedy okazałoby się, że zmieszanych odpadów jest niewiele.