Mieszkańcy Jarogniewic chcą chodników!
- Byleby tylko jak najszybciej drogę do miasta zrobili, bo bez niej to nam autobusy zabiorą - mówią teraz mieszkańcy.
Komunikacja ze światem jest głównym problemem Jarogniewic. To najbardziej oddalone od centrum sołectwo w Zielonej Górze. Stąd do miasta jest ponad 15 km. Nieco ponad 300 mieszkańców. Droga do Zielonej Góry, między Kiełpinem a Jarogniewicami, tylko częściowo jest wyasfaltowana. Kiedy mijają się dwa auta, jedno musi zjeżdżać na dziurawe i błotniste pobocze, ryzykując uszkodzenie podwozia.
- Z funduszu integracyjnego będą drogę do miasta robili, bo teraz strach jeździć. Takie wyboje. A MZK zapowiedziało, że jak nie będzie drogi, to autobusy przestaną do nas jeździć - mówi Tadeusz Sadecki z Jarogniewic. - Nie wiadomo jeszcze, co z drogą w drugą stronę, na Kożuchów. Tam to aż strach wjeżdżać.
Widać, że wieś przez długi czas była zapomniana przez gminę.
Drogi i chodniki to największa bolączka mieszkańców. Oczywiście zaraz po komunikacji autobusowej. Przed połączeniem z Zieloną Górą bilet PKS-u kosztował ponad 6 zł. Dziś T. Sadecki, z racji tego, że ma grupę inwalidzką, za przejazd do centrum autobusem MZK płaci 1,5 zł.
- Ja tam jestem bardzo zadowolona z połączenia. Dla mnie jest dużo lepiej. Tanio i szybko dostaję się do miasta - mówi pani Barbara (nazwisko do wiadomości redakcji), która mieszka w domu tuż przy przystanku autobusowym. - Mam ciszę i spokój. Żeby tylko chodniki zostały zrobione, bo nawet przy przystanku dziś są kałuże. I ta droga na Kożuchów....
- A moim zdaniem zmieniło się na gorsze. Córka ma stodołę o powierzchni ponad 400 mkw. Groziło jej po połączeniu, że będzie płacić majątek za podatek od nieruchomości gospodarczych - tłumaczy Tadeusz Sadecki. - Musiała dokupić ziemię, 55 arów żeby podatku uniknąć i rozliczać się jak rolnik.
We wsi jest nowa remiza OSP i obok plac zabaw postawiony jeszcze za czasów gminy.
Niewiele nowych domów. Jeden sklep spożywczy blisko przystanku autobusowego. - Moim zdaniem na razie to nic się u nas nie zmieniło - powiedziała pracownica sklepu, zapytana o skutki połączenia z miastem. Niestety odmówiła podania imienia i nazwiska.
Tadeusz Sadecki ma nadzieję, że w ciągu kilku lat powstanie we wsi kanalizacja. - Chcieliśmy zbudować ekooczyszczalnię, ale powiedzieli w urzędzie, że sieć kanalizacyjna będzie do 2020 r. i ta inwestycja się nie opłaca.
Jeżeli iść drogą przez las, z Jarogniewic blisko jest do Jeleniowa. Wsi, gdzie ma swoją siedzibę Stelmet.
- Przydałaby się dobra droga do Jarogniewic. Dziś zaraz za Stelmetem rozpoczyna się prawdziwy poligon. Dziura na dziurze. Trzeba jechać przez Ochlę i Kiełpin - mówi Agnieszka Trubiłowicz z Jeleniowa. - Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z połączenia. Teraz to za 3 złote mogę dojechać do centrum. O połowę taniej niż przez zjednoczeniem.
Zakład drzewny Stelmetu zdominował Jeleniów. Ciężarówki z drewnem to stały element wsi. I równocześnie powód do obaw. - Potrzebny chodnik, bo strach chodzić skrajem drogi jak te wielkie TIR-y jeżdżą - powiedziała reporterowi „GL” pani wychodząca z jedynego w Jeleniowie sklepu.
Wieś jest mała, ale z dobrym dojazdem do miasta i pracą w Stelmecie. - U nas to wiele osób było przeciw połączeniu - mówi A. Trubiłowicz. - A i teraz nie wiem, jakby wyglądało głosowanie, gdyby je dziś powtórzyć.