Mieszkańcy Podkarpacia: idziemy na emeryturę teraz, bo później może być gorzej
- Po 35 latach pracy idę na emeryturę. Zapiszę się na karate, pojadę w Bieszczady - cieszy się pani Ewa, nauczycielka. Po obniżeniu wieku emerytalnego rzeszowski ZUS spodziewa się 17 tys. dodatkowych wniosków.
Od 1 września kobiety, które ukończyły 60 lat i mężczyźni, którzy ukończyli 65 lat, mogą składać w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych wnioski o przejście na emeryturę. To efekt zmiany przepisów i obniżenia wieku emerytalnego.
- Obniżenie wieku emerytalnego spowoduje znaczące zwiększenie liczby wniosków o emeryturę - ocenia Wojciech Dyląg, rzecznik rzeszowskiego oddziału ZUS. - Szacuje się, że największy wpływ wniosków nastąpi w czwartym kwartale bieżącego roku. Prognozowana liczba spraw do załatwienia przez zakład w tym okresie wyniesie na Podkarpaciu około 17 tysięcy dodatkowych wniosków o emeryturę.
Rzecznik dodaje, że ZUS już od dłuższego czasu był przygotowany na wejście w życie nowych przepisów.
- Mając świadomość, że klienci ZUS mogą skorzystać z prawa do przejścia na emeryturę w związku z obniżonym wiekiem, od 1 lipca we wszystkich placówkach ZUS uruchomione zostało stanowisko doradcy emerytalnego. Na Podkarpaciu takich stanowisk jest 30 - informuje Dyląg.
Aby usprawnić załatwianie formalności, oddziały ZUS wydłużają także godziny pracy i uruchamiają punkty informacyjne.
U nas jest spokojnie
Sprawdziliśmy w rzeszowskim oddziale ZUS, jak przebiega przyjmowanie wniosków i kto je składa.
- U nas jest spokojnie, kolejek większych nie ma - dodaje rzecznik. - Wszystkie stanowiska są czynne. Przyjmowanie wniosków i konsultacje z klientami przebiegają sprawnie.
Rzeczywiście przed godziną 10 w ostatnią środę kolejek dużych nie było. Klienci nie narzekali.
- Czekałem raptem 15 minut - mówi pan Henryk, który przyszedł sprawdzić, czy może się już starać o emeryturę. - Dostałem wnioski, wiem, co mam robić. Miła pani wytłumaczyła mi, jak je wypełnić.
Zapiszę się na karate. Pojadę w Bieszczady
Pani Ewa przez 35 lat była nauczycielką.
- Uczyłam w kilku rzeszowskich podstawówkach, jestem osobą samotną, więc mogłabym jeszcze pracować, bo zdrowie służy, ale jestem już zmęczona - tłumaczy kobieta. - Praca z dziećmi do łatwych nie należy i choć lubiłam swoją pracę, to z ogromną przyjemnością przejdę na emeryturę. Zapiszę się na karate, już znalazłam takie kursy dla starszych pań. Pojadę w moje ukochane Bieszczady, posiedzę tam przynajmniej miesiąc, a potem zobaczę. Na pewno nie będę siedzieć w domu, co to, to nie - zapewnia pani Ewa.
I dodaje, że wyliczyli jej 2,5 tys. złotych emerytury.
- To jest oczywiście brutto, na rękę będzie około 2 tys. złotych. Dam radę, potrzeb nie mam dużych i na szczęście zdrowa jestem - śmieje się kobieta.
Mówi też, że w jej środowisku panuje opinia, że lepiej jest uciekać na emeryturę teraz, kiedy rząd ma jeszcze pieniądze, bo za kilka lat ZUS się rozpadnie.
- Ludzie się boją, że po zmianie władzy znowu podniosą wiek emerytalny, albo że w systemie zabraknie pieniędzy, bo już przecież brakuje - tłumaczy pani Ewa. - Widać to na przykładzie programu Rodzina 500+, że pieniędzy brakuje, bo już nie wszyscy dostaną. A na emeryturach też będą oszczędzać, emerytów nie ma kto bronić, oni na ulice nie wyjdą, żeby protestować i żądać podwyżek, jak inne grupy zawodowe. Moja sąsiadka w tym roku dostała 4,80 zł podwyżki. To jest przecież kpina - kręci głową kobieta.
Stanisław Lazar spod Rzeszowa ma 65 lat, przepracował ponad 40 lat.
- Najpierw przez kilkanaście lat w trzech państwowych firmach, a od 20 lat mam własną działalność gospodarczą i ani się nie obejrzałem, jak przyszła emerytura - mówi mężczyzna. - Wyliczyli mi ok. 2,6 tys. złotych. Nie zastanawiałem się jeszcze, co będę na tej emeryturze robił, najpierw muszę ją dostać. Jak już dostanę, to pomyślę. Ale na pewno nie będę siedział bezczynnie - zapewnia.
Emerytura na ławce? Nie dla mnie
Bronisława Zając kończy właśnie 60 lat. Przepracowała ponad 35 lat.
- Całe życie pracowałam w jednym zakładzie, w Zelmerze, na produkcji, teraz trzeba odpocząć - śmieje się pani Bronisława. - Mam co robić na tej emeryturze, mam dzieci, wnuki. Trzeba im będzie jakoś pomóc. Jestem osobą bardzo energiczną, nie wyobrażam sobie emerytury na ławce przed domem. Będę się starała żyć aktywnie, choć do żadnej dodatkowej pracy raczej nie pójdę. Emerytura nie będzie wysoka, brutto dostanę jakieś 2,2 tys. złotych, ale dobre i to. Na szczęście na zdrowie nie narzekam, więc na razie na leki nie muszę wydawać.
Pan Aleksander mieszka w Rzeszowie. Ma 66 lat. Przyszedł do ZUS z żoną, bo ma problemy ze wzrokiem i to żona wypełnia wnioski.
- Całe życie pracowałem jako fotograf, najpierw w państwowej firmie, a po zmianach ustrojowych założyłem własny zakład fotograficzny. Różnie to bywało z zarobkami, nie wiem, ile mi tej emerytury wyjdzie, ale już do pracy raczej się nie nadaję. Pora odpocząć. Będę sobie na emeryturze robił zdjęcia dla własnej przyjemności - śmieje się mężczyzna.
Ale nie tylko problemy zdrowotne były dla niego powodem, że zdecydował się na emeryturę.
- Ludzie mówią, że jak się władza zmieni, to znowu podniosą wiek emerytalny. Idę więc teraz, bo się boję, że potem wcale jej nie dostanę, albo będę musiał tyrać do śmierci, żeby ta emerytura była godna. Przewidywania są takie, że z roku na rok emerytury będą niższe, bo państwo nie ma pieniędzy.
Obawiają się nagłych zmian
Takie komentarze nie są niespodzianką dla Piotra Lewandowskiego, prezesa Instytutu Badań Strukturalnych.
- Ci ludzie bardzo często mają świadomość tego, że obniżenie wieku emerytalnego jest spełnieniem populistycznej, wyborczej obietnicy. Wielu z nich uważa, że obniżka nie będzie wieczna. Obawiają się nagłych zmian w tej kwestii. Dlatego wolą przejść na emeryturę teraz i mieć pewność, że skorzystają z obniżonego wieku, niż martwić się, co będzie np. za rok. Chociaż nic nie wskazuje na to, że za rok wprowadzone zostaną jakieś drastyczne zmiany.
Według Lewandowskiego, przyszli emeryci po prostu nie mają zaufania do państwa. A to dlatego, że w ostatnich latach mieliśmy mnóstwo zmian w systemie emerytalnym, co powoduje, że - ocenia Lewandowski - możemy nawet mówić o chaosie regulacyjnym.
- Z naszych badań wynika, że około 80 proc. uprawnionych przechodzi na emeryturę w momencie uzyskania takiego prawa - mówi prezes Instytutu Badań Strukturalnych. - Gdyby ci ludzie poczekali np. rok, wówczas ich świadczenie wzrosłoby o ok. 8 - 10 proc.
Ludzie jednak boją się czekać. Gdy tylko pojawiła się możliwość przejścia na emeryturę, składają wnioski. Bo lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.