Mieszkaniec Racławówki stracił prawo do działki, bo urzędnik pomylił się w papierach
Odkąd pamiętam, na tzw. Kamieńcu mieliśmy kawałek pola. Działka miała blisko 14 arów. Przez ponad 62 lata żeśmy ją uprawili, orali, obsiewali i zbierali z niej plony. Dziesięć lat temu dowiedzieliśmy się, że działka już nie jest nasza - opowiada Edward Gajdek z Racławówki.
Ani tej działki Gajdkowie nie sprzedali, ani nie zamienili, ani też nikomu nie podarowali. Edward Gajdek nie może zatem zrozumieć, że ich działka już do jego rodziny nie należy.
- Nasza gehenna trwa już dziesięć lat i końca nie widać. Przez te perypetie mój straszy brat stracił zdrowie. Ja też tracę siły i zdrowie - mówi z rezygnacją 72-letni mieszkaniec Racławówki.
Gajdek wskazuje na pękatą teczkę z dokumentami. - Tu wszystko jest napisane. Absurdów jest tu co nie miara.
Już pobieżne spojrzenie na stertę kserokopii orzeczeń, odwołań i podań uzmysławia, że fakty, które są dla Gajdka oczywiste, dla urzędów już tak oczywiste nie są.
Nad krzywdą Gajdków pochylali się już liczni urzędnicy gminni, powiatowi, notariusze, sędziowie, prokuratorzy, naczelnicy, burmistrzowie, policjanci i geodeci. Oczekiwanej sprawiedliwości pan Edward się jednak nie doczekał.
Racławówka, rok 1958
Wszystko zaczęło się w 1958 r., kiedy to Wiktoria Gajdek, nieżyjąca już mama Edwarda Gajdka, kupiła niewielką działkę o powierzchni 13,78 ara w Racławówce (obecnie w gminie Boguchwała). Jednocześnie sąsiednią działkę, o identycznej wielkości 13,78 ara, kupił pan Stanisław, nieżyjący już dziadek pana Ryszarda.
Transakcje miały charakter legalny. Umowy kupna działek przyjęły wymaganą formę aktu notarialnego. Wiktoria Gajdek w Racławówce została właścicielką działki oznaczonej w księdze wieczystej numerem 727/66. Pan Stanisław stał się właścicielem sąsiedniej i bliźniaczej działki o powierzchni 13,78 ara, oznaczonej w KW nr. 727/67.
Edward Gajdek dziś już nie pamięta kwoty transakcji, ale z opowiadania rodziców wie, że te 13,78 ara urodzajnej ziemi miało dużą wartość, porównywalną z ówczesną wartością siedmiu bardzo dobrych krów. Dziś działka rolna, która od 62 lat należała do jego rodziny, znów „ma znaczną wartość“.
Przez następne długie lata Gajdkowie i ich sąsiedzi uprawiali leżące obok siebie działki. Wiedzieli też bardzo dobrze, jak to jest w gospodarskim zwyczaju, która działka jest która, kto jest właścicielem jednej i drugiej.
Racławówka, rok 1964
Kiedy jedni i drudzy w Racławówce obrabiali swoje pola, w urzędach zapadały decyzje o założeniu ewidencji gruntów. Podczas porządkowania ewidencji gruntów wsi Racławówka coś poszło nie tak. W trakcie zakładania operatu ewidencji gruntów w rejestrze jako właściciela parceli gruntowej 727/66 wpisano Stanisława W., a jako właściciela parceli gruntowej 727/67 wpisano Wiktorię Gajdek. I tak to urzędnicza machina działkę Gajdkowej przydzieliła Stanisławowi W., a działkę Stanisława W. - Wiktorii Gajdek.
Z tej na pozór drobnej pomyłki, której wtedy jakoś nie zauważono, nikt sobie sprawy nie zdawał. Był rok 1964. Ludzie na wsiach zapominali dramat II wojny światowej. Problemem było kupić dziecku nowe trzewiki do szkoły, albo wywiązać się z obowiązkowych limitów dostarczenia produktów rolnych na rzecz państwa, a nie przestawienie cyferki w papierach.
Ta niefrasobliwość urzędników, geodetów i obu rodzin, czyli Gajdków i W., zgodnie uprawiających sąsiadujące ze sobą działki po latach miała przynieść opłakane skutki.
W latach 70. władza ludowa przystąpiła do odnowienia operatu ewidencji gruntów. Niewielkie zagony w Racławówce oznaczone pgr 727/67 zmieniły nazwę na działkę 274, a pgr 727/66 na działkę 275. Urzędnicy dla działki 275 (wieś Racławówka) wydali Akt Własności Ziemi RGn z 3 września 1975 r. dla Zofii W., co akurat było powtórzeniem błędu sprzed lat, gdyż rzeczywistym użytkownikiem tejże działki była Wiktoria Gajdek. Błąd był ewidentny, ale znowu przez nikogo nie dostrzeżony. W praktyce nic się nie zmieniło. Rodziny Gajdków i W. dalej orały „swoje” zagony.
Racławówka, rok 1988
21 stycznia 1988 r. ówczesny naczelnik gminy Boguchwała w miejsce dotychczasowego właściciela, Wiktorii Gajdek, wpisał Skarb Państwa. Wpis był konsekwencją decyzji Zofii W., która przekazała swoje pole „na państwo“ w zamian za emeryturę.
Dlaczego przy przekazywaniu „pola na państwo“ nikt nie wyłapał faktu, że zapisy w ewidencji gruntów nie odpowiadają stanowi faktycznemu, i że na rzecz państwa wpisano działkę Wiktorii Gajdek, a nie Zofii W.? To pytanie do dziś pozostaje bez odpowiedzi.
Żaden urzędnik do błędnych zapisów się nie przyznaje. Sam diabeł chyba mieszał wtedy w gminnych papierach, bo działka nr 275, o powierzchni 13,78 arów, dziwnie urosła do… 15 arów. Wygląda więc na to, że była mierzona przez geodetę. Ale i on nie zauważył, że działki mają w papierach błędnie przypisanych właścicieli.
- O tych dziwnych zapisach urzędowych wiemy dopiero od niedawna. Przez lata nie mieliśmy pojęcia o pomyłkach w urzędach z numerami działek. Dalej uprawialiśmy swoje pole, no bo to było faktycznie nasze pole
- mówi Edward Gajdek.
Racławówka, rok 1995
Wydawało się, że wszystko się wyjaśni w 1995 r., bo była ku temu dobra okazja.
Ryszard W., wnuk Zofii W., kupił od Skarbu Państwa działkę nr 275 o powierzchni 15 arów (co potwierdza akt notarialny z 25 maja 1995 r. Prawdopodobnie jego zamiarem było kupno działki, którą kilka lat wcześniej formalnie na państwo przekazała jego babcia, a w rzeczywistości przez cały czas uprawiał tę działkę Edward Gajdek, syn Wiktorii Gajdek, nadal nie świadomy błędnych zapisów w urzędowych papierach.
- Dziwne? Jednak tak było - potwierdza Edward Gajdek.
Racławówka, rok 2010
Kiedy w końcu Gajdkowie dowiedzieli się, że ich działka formalnie należy do kogoś innego?
- Dopiero w trakcie formalności związanej z przeprowadzaniem spadku po śmierci naszej mamy Wiktorii Gajdek - odpowiada Edward Gajdek. - Wtedy okazało się, że działka, którą uprawialiśmy i posiadaliśmy bez przerwy od 1958 r. należy do... naszego sąsiada Ryszarda W. Najpierw z bratem myśleliśmy, że to prosta pomyłka i da się ją szybko sprostować.
Niestety sprawa okazała się znacznie trudniejsza niż ktokolwiek przypuszczał. - Brat stracił zdrowie przez „to prostowanie“, a dobrego rozwiązania nie widać - rozkłada ręce Edward Gajdek.
Wyłączcie wszystkich sędziów
Szybko okazało się, że „burmistrz Boguchwały nie posiada kompetencji do podważania wpisów dokonanych przez Sąd Rejonowy Wydział Ksiąg Wieczystych w Księgach Wieczystych oraz podważania wiarygodności dokumentów stanowiących podstawę tych wpisów.“ W związku z tym burmistrz nie podjął się prostowania wpisów. Całkiem podobnie zachowało się Starostwo Powiatowe w Rzeszowie.
Edward i Stanisław Gajdkowie wystąpili na drogę sądową przeciwko Skarbowi Państwa - Powiatowi Rzeszowskiemu, a także Sądowi Rejonowemu w Rzeszowie o uzgodnienie treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym.
Zapadały kolejne orzeczenia, wpływały skargi, zażalenia, wnioski i prośby. W geście niemocy pojawił się nawet wniosek „o wyłączenie wszystkich Sędziów Sądu Rejonowego i Okręgowego w Rzeszowie z rozpatrzenia sprawy (...) dotyczącej usunięcia bezprawnych zapisów w księdze wieczystej 10869 Wiktorii Gajdek“.
Wszystko to nie posunęło sprawy do przodu. Przybywało tylko papierów, a błędne zapisy, dotyczące działki Gajdków, formalnie wciąż pozostają w mocy.
Co lub kto jest powodem braku pozytywnego rozstrzygnięcia? Czy aby nie nabywca tej feralnej działki? Otóż nie. Z dokumentów wynika bowiem, że pozwany przed sąd Ryszard W. już w 2013 r. oświadczył, że „działka, którą prawnie posiada jest własnością państwa Gajdków“.
Zeznaje on dalej przed sądem, że jest w posiadaniu działki pp. Gajdków: „W momencie kiedy babcia przekazywała na rzecz Skarbu Państwa gospodarstwo (w 1988 r. - dopisek od redakcji), pamiętam, że był geodeta z gminy i mierzył działki. (...) Postanowiłem kupić działkę jako ojcowiznę. Jestem przekonany, że jestem w posiadaniu działki państwa Gajdków“, którą kupił w 1995 r.
W. był przekonany, że wszystko jest „w porządku”. Zeznał też:
„Położenie działki, którą kupiłem, nie budziło żadnych wątpliwości ani moich, ani ojca, ani mojego dziadka.“ (...) Od dziecka przyjeżdżałem na tą samą działkę“. Jego zdaniem, błąd powstał przy numeracji działek w momencie uwłaszczenia Racławówki w 1974 r. (tak naprawdę w 1964 r. - dopisek od redakcji). Wówczas urzędnicy robili błędy, bo dotknęło to też działek jego rodziców.
Sąsiedzi też pamiętają, jak było
- Jak to możliwe, że teraz ja nie mam wcale działki, a mój sąsiad ma formalnie obie działki? - pyta Edward Gajdek. - Przecież wszyscy wiedzą, jak powinno być. Już w 2013 roku mój 78-letni wtedy brat powiedział w sądzie: „Wszyscy udają, że nie mają nic do zrobienia“. I jego słowa są wciąż aktualne - dodaje z rezygnacją 72-latek.
Co na to sądy?
- Pan się mnie pyta, panie redaktorze, czy nie przesadzam. Ja tylko oczekuję poszanowania świętego prawa własności i przywrócenie w papierach faktycznego stanu rzeczy.
- Właśnie zostałem skazany przez sąd, za to że wykosiłem chwasty na... swojej działce
- Edward Gajdek pokazuje wyrok.
Stoi w nim czarno na białym, że: Sąd Rejonowy w Rzeszowie X Wydział Karny (...) po rozpoznaniu na posiedzeniu 20 grudnia 2019 r. w postępowaniu nakazowym sprawy Edwarda Gajdek obwinionego o to, że: 28 sierpnia 2019 r. zlecając wykonanie czynności koszenia trawy (...) na terenie działki rolnej o nr ewidencyjnym 275 w m. Racławówka doprowadził do zniszczenia trawy na nie należącym do niego gruncie rolnym na szkodę Ryszarda W., tj. o wykroczenie z art. 156 S 1 kw przyjmując (...) że okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości uznaje obwinionego Edwarda Gajdek za winnego i wymierza mu karę grzywny 100 zł. Ponadto sąd zasądza od obwinionego na rzecz Skarbu Państwa koszty postępowania w kwocie 359,12 zł.
Gajdek nie wie, co ma zrobić: - Jak zapłacę karę, to jakbym się zgodził na te krzywdzące zapisy, że moja ziemia nie jest moja i nawet na swojej ziemi nie mogę kosić chwastów. Z drugiej strony, jak nie zapłacę, to odsetki będą rosły, aż w końcu przyjdą mnie i zlicytują, albo zamienią grzywnę na więzienie. Gdzie mam szukać sprawiedliwości?
***
Wiesław Kąkol, burmistrz Boguchwały:
Jako samorząd nie jesteśmy w tej zawikłanej sprawie stroną i nie możemy też jej rozstrzygać - odpowiedział Wiesław Kąkol, burmistrz Boguchwały.- Mogę tylko mediować i namawiać do polubownego i zgodnego uporządkowania tych zaszłości, ale rozwiązanie nie jest wcale takie proste - dodaje.
Doświadczony geodeta podpowiada:
Załatwienie tej sprawy może nastąpić jedynie w postępowaniu sądowym, poprzez tzw. zasiedzenie. Nie jest to jednak sposób ani tani ani szybki.