Mikołajczyk: - Brzmi to odważnie, ale jestem w życiowej formie [rozmowa, zdjęcia]
Rozmowa z Beatą Mikołajczyk, kajakarką UKS Kopernik, o występie w Pucharze Świata.
- Jak ocenia pani pierwszy międzynarodowy sprawdzian przed igrzyskami - PŚ w Duisburgu?
- Pozytywnie. Jest radość pływania i startowania. Łódka w naszym żargonie „ucieka spod ...czterech liter“. Świadczą też o tym uzyskiwane czasy, najlepsze w mojej historii startów międzynarodowych i to zarówno w dwójce, gdzie z Karoliną Naja zajęliśmy 2. miejsce, jak też w jedynce, choć tu starczyło do zwycięstwa w finale B. Świat, co należy podkreślić, też nie próżnuje i pływa coraz szybciej.
- W dwójce przegrałyście jedynie z pierwszą osadą Niemiec, a z najgroźniejszych rywalek zabrakło jedynie Węgierek…
- To bardzo optymistyczny rezultat, lecz jeszcze za wcześnie na hurraoptymizm. Nastąpiło trochę roszad w składach rywalek. Po kajakarce wymieniono w osadach rumuńskiej i białoruskiej. Pozostała mocna dwójka Ukrainek, a Serbki na te zawody wystawiły swoją drugą, też mocną, osadę. Cieszymy się, że odskoczyłyśmy tym zmienionym dwójkom, a do niemieckich kajakarek niewiele nam brakuje. Pewnie świat sprawdza różne ustawienia, dlatego też z lekkim przymrużeniem oka trzeba na to wszystko patrzeć. Co do naszego pływania, to wróciłyśmy do „starej“ łódki z Londynu, która według nas jest najtwardsza, a co za tym idzie najlepsza. Mamy dwa jej egzemplarze. Jedną wysyłamy do Rio, a druga zostaje do treningu. Dokonałyśmy też kilku korekt w ustawieniach. Obniżyłyśmy siedzenia do tego poziomu jak w Londynie. Zrobiłyśmy taki przysłowiowy krok w tył po to aby zrobić krok w przód, taką mamy nadzieję. Odczucia płynącej łódki są dużo lepsze, wróciło „to coś“.
- Już po raz kolejny Beaty Mikołajczyk nie było w czwórce, za to pojawiła się pani w jedynce na 500 m. Tak już pozostanie?
- Taki był plan trenera Kryka. O tym już wiedziałam przed startami w PŚ. W Duisburgu miała wystąpić Ewelina, na mnie przyjdzie kolej za dwa tygodnie w Portugalii. To są próby i testy. Co będzie dalej to się okaże. Jestem dobrej myśli, bo czuję się mocna.
- Na tyle mocna, by wystąpić na igrzyskach w jedynce?
- To pytanie do trenera. Po tym jednak co zaprezentowałam w Duisburgu, uważam, że jestem w życiowej formie. Brzmi to bardzo odważnie, lecz tak się czuję mimo, że pierwszy raz w swojej karierze płynęłam w finale B. Wiem dlaczego się tam znalazłam. Przed półfinałem zaryzykowaliśmy z trenerem inny wariant rozgrzewki. Wcześniej nie mogliśmy tego sprawdzić, gdyż byłam krótko po finale dwójki i dekoracji, bez obiadu. Cóż nie trafiliśmy. Podobne odczucie miała Marta Walczy-kiewicz. Przy tym znalazłam się w ciężkim półfinale, zresztą razem z Eweliną Wojnarowską, z którego awans do finału zdobywały jedynie dwie czołowe zawodniczki. Byłam trzecia. Walczyłam do końca, myślałam jeszcze że może to ja będę „lucky loser“. Zabrakło niewiele - 0,2 sekundy. Finał B pokazał, że poprzedni bieg był wypadkiem przy pracy. Świadczy o tym rekord życiowy na zawodach międzynarodowych - 1.49,000 i wygrana o 1,5 sekundy z drugą na mecie Eweliną. Wiem, że czasów się nie porównuje ale ten rezultat dałby mi 4. miejsce w finale A.
- W miniony weekend w kalendarzu był PŚ w Racicach, ale pani z koleżankami z reprezentacji bezpośrednio z Duisburga udała się do Montemor w Portugalii?
- W Racicach wystartowały kajakarki z kadry młodzieżowej. My powalczymy w Montemor w najbliższy weekend. Mam nadzieję, że równie udanie.
Rozmawiał Kazimierz Fiut