Papież w Auschwitz. Gdy Franciszek ucałował słup na placu apelowym, byłym więźniom obozu napłynęły do oczu łzy. Przypominało im to wykonywany przez chrześcijan w wielkanocną sobotę gest całowania krzyża - symbolu kaźni, a zarazem zmartwychwstania, miłości i nadziei.
93-letnia pisarka i dziennikarka Zofia Posmysz, więźniarka Auschwitz i Ravensbrück, autorka słynnej „Pasażerki”, nawiązując do słów Jana Pawła II wypowiedzianych w Brzezince w 1979 roku, mówi: - Franciszek jest bardzo wyczulony na ludzkie cierpienie, na tragedię. Całując drzewce na placu apelowym, oddał hołd zamęczonym „na tej Golgocie naszych czasów”.
WIDEO: Papież Franciszek w Birkenau. Modlitwa pod pomnikiem, spotkanie ze Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata
Źródło: TVN24/x-news
- Całujemy ołtarz, ewangelię. Pocałunek jest w symbolice religijnej wyrazem najwyższej czci - tłumaczy o. Wacław Oszajca.
Miejsce nie było przypadkowe. 19 lipca 1943 r. Niemcy postawili tu, między blokami 16 a 17, szubienicę. Dla dwunastu ofiar. Teraz nieopodal, na dziedzińcu bloku 11, przy ścianie straceń, pod którą esesmani rozstrzelali tysiące członków polskich organizacji podziemnych, papież spotkał się z dwunastoma ocalonymi z piekła. Stanęli przez Franciszkiem niczym apostołowie, a ich przesłanie było takie jak zawsze.
- Aby się to nie powtórzyło - mówi krótko 94-letnia Walentyna Ignaszewska-Nikodem, była żołnierka Polskiej Organizacji Wojskowej, torturowana przez gestapo i w lipcu 1942 r. umieszczona w Auschwitz.
„Żeby to się nie powtórzyło” - wołali z Auschwitz najważniejsi światowi przywódcy. „Żeby to się nie powtórzyło” - krzyczeli byli więźniowie i bliscy przeszło miliona ofiar. „Żeby to się nie powtórzyło” - błagali Boga i ludzi dwaj papieże.
- Gdyby ludzi przeszyło na wskroś przerażenie tym miejscem, nie musielibyśmy ciągle krzyczeć - mówił nam z goryczą zmarły niedawno noblista Elie Wiesel, autor słynnej „Nocy”, będącej zapisem przeżyć z Auschwitz. Sam krzyczał - w imieniu ofiar Auschwitz, ale też ludobójstwa w Ruandzie, Bośni, Czeczenii w roku 1995, w 50. rocznicę wyzwolenia obozu. W ubiegłym roku, w 70. rocznicę, krzyczała Halina Birenbaum, której „Nadzieja umiera ostatnia” weszła do kanonu lektur szkolnych w wielu krajach. Krzyczał Roman Kent: - Pamiętajmy, by się to nigdy więcej nie powtórzyło!
Franciszek postanowił milczeć. Jego „prywatna” pielgrzymka do Auschwitz przebiegła w ciszy. Była dojmująco intymna, choć na oczach świata.
Milczenie: modlitwa
Karol Wojtyła wielokrotnie pielgrzymował do Auschwitz, zanim odwiedził to miejsce jako papież. Świadkowie jego wizyt wspominali, że przeważnie milczał. W skupieniu modlił się w celi o. Maksymiliana. Joseph Ratzinger był w Auschwitz wraz z delegacją biskupów niemieckich, potem towarzyszył Janowi Pawłowi II w Brzezince w 1979 r. Również wtedy milczał.
- Gdy podczas mszy świętej padają słowa „Módlmy się”, to jest czas na zadumę nad sobą, rachunek sumienia. Hasło „Przeprośmy Boga za nasze grzechy” nie jest zaklęciem wypowiadanym, by Bóg cudownie zdjął z nas te grzechy, tylko wezwaniem, byśmy uznali, że jesteśmy grzeszni i błagali Boga, by pomógł nam się z grzechu wydźwignąć. Temu służy milczenie - tłumaczy o. Oszajca.
Jan Paweł II reprezentował w Birkenau naród ofiar i zarazem świadków zbrodni dokonanej przez Niemców na „braciach Żydach”. Benedykt wystąpił jako przedstawiciel narodu sprawców i bliski współpracownik papieża Polaka. Franciszek przybywa z odległego świata. Wcześniej nie był w Auschwitz. - Musiał mieć czas na swoje milczenie - uważa jezuita.
- To dotyczy każdego, kto mierzy się z tym miejscem po raz pierwszy. Wszelkie słowa wydają się zbyt małe - przyznaje Zofia Posmysz.
- A co można powiedzieć? - pytała wczoraj była więźniarka Lidia Skibicka-Maksymowicz. Jej zdaniem, decyzja papieża o milczeniu była dobra.
Maksymilian: godność
Jedyne słowa zostały przez Franciszka napisane w księdze pamiątkowej oświęcimskiego muzeum: „Panie, miej litość nad Twoim ludem! Panie, przebacz tyle okrucieństwa”. Wcześniej siedział w przejmującej zadumie w celi św. Maksymiliana Kolbego. Sam, w półmroku.
To symboliczne, że znalazł się w tym miejscu właśnie 29 lipca; dokładnie 75 lat wcześniej o. Kolbe zgłosił się na śmierć w miejsce 40-letniego Franciszka Gajowniczka. Podczas apelu wystąpił z szeregu i perfekcyjnym niemieckim poprosił o to Lagerführera Karla Fritzscha. Zdumiony esesman zwrócił się do niego per „pan” (przypadek niebywały) i zatwierdził zamianę. Przez kolejne 16 dni franciszkanin umierał z głodu w celi nr 18. Zmarł 14 sierpnia 1941 r. dobity zastrzykiem fenolu. Gajowniczek dożył 50. rocznicy wyzwolenia obozu. O. Maksymilian był już wtedy od 13 lat oficjalnym świętym Kościoła.
Ks. dr Manfred Deselaers, Niemiec, który od 1989 r. pełni w Oświęcimiu posługę na rzecz pojednania polsko-niemieckiego (jest wiceszefem Centrum Dialogu i Modlitwy) podkreśla, iż św. Maksymilian uratował nie tylko Gajowniczka, ale całą masę więźniów.
- Jako kapłan podnosił na duchu wpadających w rozpacz, przywracał nadzieję. A swym czynem przywrócił im godność. Ginąc, zwyciężył. Pokazał, czym jest człowieczeństwo. Że jest coś ważniejszego niż wola przeżycia; to miłość, współczucie, przebaczenie - mówi ks. Deselaers. I dodaje, że postawa św. Maksymiliana stała się uniwersalnym symbolem humanizmu. Szczególnie bliskim Janowi Pawłowi II - i teraz Franciszkowi.
Sprawiedliwi: miłosierni
Do przywracającego wiarę i nadzieję poświęcenia i miłosierdzia św. Maksymiliana i innych więźniów nawiązuje symbolika lampy zapalonej przez Franciszka pod ścianą straceń. Z ruin baraków i drutu kolczastego wyrasta nowe życie, z serca Jezusa bucha ogień miłosierdzia.
Identyczną wymowę miało spotkanie papieża z przedstawicielami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, którzy z narażeniem życia ratowali żydowskich współbraci podczas drugiej wojny.
Wcześniej papież, wzorem swych poprzedników, przeszedł przed Międzynarodowym Pomnikiem Ofiar Obozu. Przystawał przed tablicami z napisem w różnych językach: „Niechaj na wieki będzie krzykiem rozpaczy i przestrogą dla ludzkości to miejsce…”. Zapalił znicz.
Podczas papieskiej wizyty na głos wymówione zostały jedynie słowa psalmu 130, które są od wieków wołaniem człowieka z otchłani grzechu ku Bożemu miłosierdziu. Wyśpiewał je po hebrajsku naczelny rabin Polski Michael Schudrich, a powtórzył po polsku ks. Stanisław Ruszała. Ten drugi jest proboszczem Markowej koło Łańcuta, gdzie w 1944 r. za ukrywanie Żydów hitlerowcy zabili całą rodzinę Ulmów, w tym sześcioro małych dzieci. Na spotkaniu z Franciszkiem były dwie ubrane na biało dziewczynki - krewne zamordowanych. Jedna trzymała portret rodziny, druga - obraz Jezusa Miłosiernego.
- Papież wyraźnie chciał nam pokazać, że nie powinniśmy postrzegać Auschwitz tylko jako dna piekła, ale też jako miejsce, w którym objawiła się wielkość człowieka - podkreśla o. Oszajca. Dodaje, że w Oświęcimiu i okolicy powstało wiele instytucji i organizacji działających prężnie na rzecz pokoju, pojednania, dialogu, a przeciwko nietolerancji i nienawiści.
Dziesięć lat temu wizytę Benedykta w Birkenau zwieńczyła tęcza, będąca symbolem przymierza Boga z człowiekiem. Po wyjeździe Franciszka nad byłym obozem przeszła burza i niebo zapłakało rzęsistym deszczem. Potem znów wyszło słońce.
zbigniew.bartus@dziennik.krakow.pl