Milion złotych dla byłych szefów rodzinnych domów dziecka
Wszystko na to wskazuje, że tę kwotę wypłaci powiat żniński. Pieniądze mają trafić do Żnina i Gąsawy.
Batalia sądowa na nic tu się zda. Są już wyroki w podobnych sprawach w Polsce. Tam również trzeba było wypłacić szefom RDD za nadgodziny.
- Jest totalny bałagan w prawie, dziadowski przepis, na którym ktoś żeruje - komentuje starosta Zbigniew Jaszczuk. - Wielokrotnie poruszaliśmy ten temat na konwentach starostów. No ale przecież nasi rządzący mieli wtedy inne sprawy na głowie. Nie łudzę się też, że ani w tej, ani w następnej kadencji Sejmu będzie to skorygowane.
W czym leży problem? Dyrektorzy rodzinnych domów dziecka zostali kiedyś zatrudnieni na umowy o pracę. Obowiązują więc w ich przypadku przepisy kodeksu pracy. A ten określa ściśle czas pracy i czas wypoczynku. Reszta to nadgodziny.
Jak to się ma do idei rodzinnych domów dziecka? - Właśnie nijak - komentują radni i starosta. - Bo dzieci miały tu zaznać życia w rodzinie, gdzie jest czas i na pracę, i odpoczynek. A tymczasem sądy każą nam płacić również za czas, kiedy dyrektorzy - „rodzice“ - śpią. Bo liczą to jako nadgodziny. No! Z małą poprawką: biegły sądowy przyjął, że ci ludzie pracowali od 5 rano do godziny 23. A więc to jest właśnie ów czasokres do zapłacenia.
Już część pieniędzy powiat żniński byłym RDD w Żninie i Gąsawie wypłacił.
- Kilka miesięcy temu, po ostatecznym wyroku Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, ci państwo otrzymali po 36-37 tys. zł za nadgodziny wypracowane na przełomie lat 2008-2009 - mówi starosta.
Teraz mowa o dużo większych kwotach. To po około pół miliona na jednego dyrektora za nadgodziny od lutego 2009 do sierpnia 2011 roku. Po tym terminie placówki przestały istnieć.
Starosta zwołał w tej sprawie nadzwyczajną sesję Rady Powiatu.
- Nie chodziło o podjęcie uchwały. To temat tak poważny, że chcieliśmy radnych poinformować o całej sytuacji. A drogi są dwie: albo idziemy do sądu, sprawa potrwa z 3-4 lata, ale gdy przegramy, dojdą do tego odsetki (wówczas kwoty urosłyby do - szacunkowo - 1 mln 160 tys. zł - Gąsawa i 1 mln 140 tys. zł - Żnin), albo zawieramy ugodę, która będzie tańsza, bez odsetek, i wówczas mielibyśmy do zapłacenia tym dyrektorom - w sumie - ok. 1 mln zł. Dodatkowo pełnomocnik zaproponował rozłożenie nam tego na raty - po 100 tys. zł. To i tak połowa mniej niż wariant sądowy.
- W Polsce są cztery podobne przypadki. NSA stanął na stanowisku, że trzeba to wypłacić. Takie sprawy były choćby w Legnicy czy Bydgoszczy. To jest proces ogólnopolski. Roszczenia są zasadne - wyjaśniał radca prawny Bogusław Szymczak.
Radni powiatowi właściwie mogli jedynie skomentować tę sytuację.
- Tak naprawdę to samorządy mogą przez coś takiego paść - stwierdzono na sali obrad.
- Z tego, co pamiętam, to ci dyrektorzy składali wnioski o zatrudnienie drugiego opiekuna - skomentował Stefan Firszt. - Ustawodawca określił, że są to godziny pracy, na umowę o pracę. To i pracodawca winien przestrzegać kodeksu pracy, i zatrudnić tyle osób, ile przepisy mówią.
- Były rozmowy, aby zatrudnić jeszcze opiekuna, ale w ramach otrzymywanych środków. Oni na to nie przystali. Oczekiwania finansowe były większe - skomentował starosta.
Wicestarosta Andrzej Hłond przypomniał, że w latach, o których mowa, RDD otrzymywały na dziecko ok. 2100 złotych na miesiąc. - I ci państwo domagali się o 700 złotych więcej na jednego podopiecznego. My się na to nie chcieliśmy zgodzić.
- Stosunek pracy z dyrektorem nawiązał starosta. Trzeba więc za to brać odpowiedzialność - skomentował z kolei radny Dariusz Kaźmierczak. - Należy również pamiętać, w jakich okolicznościach te domy zostały zamykane. To jest porażka ludzi dorosłych.
- Teraz natomiast, jeśli spłata nadgodzin ma być rozłożona, winno się to odbyć w tej kadencji. Natomiast ugoda i tak nie jest złotym środkiem. Jest przegraną. Nie zainwestujemy w określonym czasie z powodu tego 1 miliona zł - dodał Kaźmierczak.
- Starosta działał w ramach kodeksu pracy. Czy miał inne możliwości? - zapytał Andrzej Hłond. - Są pewne przepisy, a konsekwencje ponosimy my. To przykre, bo my się do nich stosujemy, a sądy orzekają, jak chcą - dodał Hłond.