Miliony złotych od gapowiczów mogą mieć wpływ na ceny biletów w Bydgoszczy
Przez gapowiczów komunikacji miejskiej Bydgoszcz rocznie traci około 5 mln zł. MZK uważają, że już 100 tys. zł ma wpływ na ceny biletów, a sito do wyłapywania jadących bez biletu powinno być gęstsze. Coraz więcej miast w kraju zaostrza walkę z tymi, którzy nie płacą za przejazdy.
Coraz więcej miast w poszukiwaniu złotówek na komunikację miejską ostro zabiera się za gapowiczów. Głównie chodzi o te osoby, które z jazdy bez biletu zrobiły sposób na ułatwienie sobie życia. Wyłapywanie takich osobników zapowiedziało m.in. niewielkie Jastrzębie Zdrój, które sprawdza tego rodzaju delikwentów i ich w pierwszej kolejności zamierza zgłaszać do Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.
Skala skutków jazdy na gapę w Bydgoszczy może przyprawić o zawrót głowy.
- Przez "gapowiczów" Bydgoszcz traci rocznie ponad 5 milionów zł - informuje Tomasz Okoński, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, odpowiadającego za gospodarkę finansową w komunikacji miejskiej w mieście.
Tylko od stycznia do końca lipca tego roku kontrolerzy ZDMiKP wystawili ponad 5800 mandatów za jazdę bez ważnego biletu.
Daje to kwotę zaległości w wysokości półtora miliona złotych.
Każde 100 tysięcy ważne
W środę (27.10) bydgoscy radni mają zdecydować o podniesieniu opłat za przejazd. Andrzej Wadyński, prezes Miejskich Zakładów Komunikacyjnych zauważa, że kwoty zebrane z biletów i windykacji już powyżej 100 tys. zł są dla spółki ważne.
- Nie ma co ukrywać, że suma zwidykowanych kar w efekcie uszczelnienia systemu kontroli biletów w komunikacji miejskiej na poziomie wyższym niż teraz, np. 7 mln zł, miałaby niebagatelny wpływ na wysokość opłat za przejazd - mówi Andrzej Wadyński, prezes Miejskich zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy.
Opłaty z kar... nie trafiają do budżetów przewoźników. - Są przeznaczane na inwestycje, także komunikacyjne, w całym mieście - podkreśla rzecznik drogowców. - Te pieniądze można byłoby zainwestowane m.in. w nowe tramwaje, chodniki, drogi rowerowe czy nasadzenia drzew. W ostatnim czasie środki na inwestycje i tak zostały mocno uszczuplone, przez spadek liczby pasażerów w dobie pandemii. Dodatkowo miasto dysponuje też dochodami mniejszymi od zakładanych.
Kontrolerów jest niewielu
Jaka jest rzeczywista skala zjawiska "gapowiczostwa" w Bydgoszczy trudno powiedzieć. Problem polega na tym, że na wszystkich miejskich liniach - także tramwajowych - w całym mieście bilety sprawdza mniej niż 20 kontrolerów.
Po zakończeniu współpracy z trójmiejskim Rewizorem, drogowcy przyjęli do pracy własne osoby do sprawdzania biletów. najgorsze jest to, że może być ich po prostu zbyt mało, ale ZDMiKP nie zamierza na razie zmieniać tego systemu.
Gapowiczów nie brak, mimo że kara za jazdę bez ważnego biletu to w Bydgoszczy ponad 250 zł. Jeśli ktoś jedzie na bilecie ulgowym, ale nie ma do niego uprawnień, musi płacić 210 złotych. Osoba taka, otrzymuje nie tylko mandat, ale może zostać też wpisana do Krajowego Rejestru Dłużników. Obecność w rejestrze może się stać powodem odmowy udzielenia kredytu w banku, pożyczki czy sprzedaży na raty. - Zasada wpisu do rejestru jest dla wszystkich samorządów taka sama - zaznacza Tomasz Okoński.
Rekordziści z rejestru
Najwyższa zaległość opłat za bilety należy do 26-letniej mieszkanki Wielkopolski, która ma do spłaty ponad 142 tys. zł.
W Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor najwięcej miejsca zajmują gapowicze z Mazowsza. Na koniec sierpnia ich liczba przekroczyła 26 tys. osób, a łączny dług zbliżył się do 46 mln zł.
Na drugim miejscu jest woj. śląskie, z 14,3 tys. gapowiczów i kwotą zaległości 19,2 mln zł. Niemal tyle samo jest w woj. łódzkim, z którego do BIG InfoMonitor trafiło 14 tys. gapowiczów z zaległością 12,8 mln zł.