Miłkowski: Jeśli „Klątwa” kogoś obraża, to nas - totalnie zakłamane społeczeństwo
Dwie pikiety, wezwanie do postu i modlitwy. To atmosfera przed pokazem "Klątwy" w Chorzowie. Dariusz Miłkowski dyrektor Teatru Rozrywki o tym, że spektakl demaskuje nasz zakłamanie.
Arcybiskup Wiktor Skworc i chorzowscy kapłani zaapelowali, by odwołać dzisiejszy pokaz kontrowersyjnego spektaklu „Klątwa” (produkcji Teatru Powszechnego w Warszawie). W apelu pada też prośba o wstawiennictwo św. Floriana, patrona miasta i strażaków. Czy Chorzów spłonie w ogniu „Klątwy”?
Nie wiem czy spłonie w ogniu „Klątwy”. Mamy jednak świadomość tego, że ponad 570 widzów wykupiło bilety na wszystkie miejsca. Widocznie są zainteresowani sprawą i z ich strony nie jest to protest, ani manifestacja. Podejrzewam, że są to ludzie, którzy interesują się teatrem i chcą wyrobić sobie sami własną opinię na ten temat, a nie za pomocą listów arcybiskupa czy protestów posłanki Prawa i Sprawiedliwości, która nie widziała tego spektaklu, a jedynie jego fragmenty. Mam poczucie, że ktoś zabrania czegoś kilkuset osobom. Przy czym cała rzecz odbędzie się w zamkniętym pomieszczeniu, nie będziemy chodzić po rynku i deprawować dzieci. Według mnie ten spektakl jest o zupełnie czymś innym niż się osobom, które go nie widziały, wydaje. Wykorzystują to zamieszenie do celów politycznych, mówiąc, że protestują przeciwko czemuś. Tylko szkoda, że nie protestują przeciwko temu, o czym jest ten spektakl.
W apelu padają też ostre słowa, że „ta świadoma prowokacja będzie sfinansowana ze środków publicznych”.
Z płaconych przeze mnie podatków też finansowane są cele, których ja nie aprobuję. I nie protestuję przeciwko temu. Zeźlił mnie argument, że wystawiamy „Klątwę” ze środków publicznych.
Z organizacyjnego punktu widzenia – ten spektakl sam się finansuje ,czy ma w tym udział dotacja z budżetu województwa śląskiego?
Akurat ten spektakl absolutnie sam się finansuje. Bilety są drogie, bo tanie być nie mogły. Sala jest pełna. Wystawienie „Klątwy” jest całkowicie poza finansowymi rozgrywkami. Inaczej jest z dwoma innymi spektaklami, które podczas Wakacyjnego Przeglądu Przedstawień wystawi również Teatr Powszechny („Juliusz Cezar”, który został wystawiony w środę i „Kuroń. Pasja według św. Jacka” - spektakl zaplanowano na piątek – przyp. red.), na które są jeszcze dostępne bilety. To są bardzo godziwe spektakle, które nie budzą kontrowersji. Tyle tylko, że nie chodzi o to, żeby „Klątwa” nie wzbudzała kontrowersji. Po spektaklu z widzami, którzy będą chcieli, będziemy dyskutować na ten temat. Będą mogli wyrazić swoje opinie. [/b]
Po „Golgocie Picnic” też rozmawialiśmy. Wtedy pan zrezygnował z emisji spektaklu. Wówczas nastroje też były rozgrzane...
Wtedy rzeczywiście mogłem ogłosić, żeby osoby, chcące zobaczyć „Gologtę…”, kupiły sobie bilet na komunikację miejską nie na jedną gminę, a na dwie i pojechały go zobaczyć do Teatru Śląskiego w Katowicach. Z tego co pamiętam w Teatrze Śląskim tłoku na tym pokazie nie było. Ludzie go obejrzeli i później już właściwie nie było problemu.
Podczas dyskusji o „Golgocie…” używał pan argumentu, że emocje, które budziła, nie są współmierne do tego, żeby musieć później np. wymieniać szyby przy wejściu do teatru, gdyby doszło do ich rozbicia podczas zapowiadanych protestów. Tymczasem na dziś zgłoszone są dwie pikiety pod teatrem przed pokazem „Klątwy”.
Tym razem czerpiąc z doświadczenia warszawskiego, gdzie pikiety były przed każdym przedstawieniem, zawiadomiliśmy w tym temacie policję, która będzie zabezpieczać to wydarzenie. Umówiliśmy się również z firmą ochroniarską, która stale chroni teatr, na dodatkową opieką. Będzie trochę zamieszenia. Trzeba po prostu wygrodzić przejście i tyle.
A czy były wywierane na pana jakieś naciski, aby ten spektakl jednak odwołać? Przy odwołaniu „Golgoty…” zwracał pan uwagę, że pojawiała się presja szantażu. Chodziło m.in. o groźbę, że grupy zorganizowane przestaną przychodzić na jeden ze sztandarowych tytułów Rozrywki - „Jesus Christ Superstar”.
Grupa siedmiu radnych z Chorzowa napisała do mnie list, pani poseł odbyła ze mną dyskusję w radio, powołując się na to, czy ja nie czytam listów Episkopatu. Jeśli chodzi o Episkopat, to moim zdaniem nie jest to najbardziej kompetentny organ w kwestii teatru. Wolę na ten temat rozmawiać z teatrologami.
Pana zdaniem granice w sztuce – jeśli chodzi o obrazoburczość światopoglądową – są za bardzo przekraczane?
Jeśli chodzi o obrazoburczość światopoglądową i teatr, to jest taki gatunek jak farsa czy komedia dell’arte. Gdyby popatrzeć na obyczajowość ich bohaterów, to oni przekraczają wszelkie granice i dekalog jest im absolutnie obcy, szczególnie jeśli chodzi o kradzieże i cudzołóstwo. Teatr zawsze był obrazoburczy. „Moralność pani Dulskiej”, to nie była opowieść o krainie szczęściem płynącej, ale o starej, zakłamanej, fałszywej babie. To było niewyobrażalne, że w ogóle coś takiego mogło się dziać, bo jak wiemy z jedenastego przykazania Polaków: „brudy należy prać we własnym domu”. Szekspir też nie opowiada o sielankach, ale o sprawach bulwersujących. Osiągnęliśmy taki stan w sztuce, że coraz bardziej prowokuje. Ale impresjoniści też sprowokowali świat do tego, że wyrzucono ich z wystawy paryskiej i musieli wynająć salkę obok, żeby pokazać swoje dzieła. To istniało zawsze. Oczywiście, sztuka się radykalizuje, ale powód jest dość prosty: sztuka na ogół odnosi się do rzeczywistości, w której funkcjonuje. Ta rzeczywistość przekracza już wszelkie możliwe granice. Jeśli chodzi o „Klątwę”, to ja już ją widziałem…
… no właśnie. Jak ją pan ocenia?
To jest bardzo dobra robota teatralna. Oczywiście jest w tym świadoma prowokacja. Jej odbiór wymaga też odpowiedniego przygotowania i umiejętności zinterpretowania. Niektórzy, którzy kochają obrazki z jeleniami, mają problem z odczytaniem kubizmu. Muszą się nauczyć czytać pewne symbole. Tak jest też w przypadku „Klątwy”. Jeśli ten spektakl kogoś obraża, to obraża nas, jako społeczność, żyjącą w totalnym zakłamaniu. Nikt nie czyta i nie próbuje zrozumieć przesłań Jana Pawła II, tylko wszyscy czczą jego figurę. Martwe, źle wykonane pomniczki, stojące niemal przed każdym kościołem. Ludzie pod nimi przeżywają ekstazy, a nie przeczytali i nie słuchają tego, co papież naprawdę chciał powiedzieć. Po tym wstają z kolan, idą i robią - jak pani Dulska – swoje. Wiemy, że z jednej strony mamy kochać bliźniego, ale uchodźcy w żadnym wypadku nie przyjmiemy; wiemy, że mamy kochać tego bliźniego jak siebie samego, ale muzułmanina nienawidzimy jak psa. O tym jest „Klątwa”. I to człowieka, który nie chce się przyznać, że żyje w takiej rzeczywistości, oczywiście, że boli. Pamiętajmy, że o różnych problemach, z którymi zmagał się Kościół, przez długi czas nie można było mówić. Widać, że protesty społeczne spowodowały, że - począwszy od najwyższych hierarchów - tymi problemami Kościół zaczyna się zajmować. Pozwala to przypuszczać, że gdyby tych protestów nie było, to problemy dalej byłyby zamiatany pod dywan.
Pan będzie obecny dzisiaj na widowi podczas „Klątwy”?
Oczywiście, że tak.
Klątwa w Teatrze Rozrywki w Chorzowie: kontrowersje przed spektaklem
Zbierane były podpisy pod petycjami, by spektakl odwołać, list do dyrektora teatru wystosowało siedmiu radnych miejskich. W minioną niedzielę w chorzowskich kościołach został odczytany apel abp. Wiktora Skworca, by pokaz zdjąć z afisza. Arcybiskup wezwał wiernych m.in. do modlitwy i postu.
Urząd Miasta otrzymał zgłoszenie o organizacji dwóch pikiet, które odbędą się przed spektaklem . Wkrótce po apelu abp. Skworca, w internecie pojawiła się petycja Kampanii Wolność Sztuki i Nauki, w której sygnatariusze podkreślają, że niedzielny list „godzi w naszą godność i wolność wyboru, ponieważ podważa umiejętność podejmowania przez nas świadomych decyzji”.
Warszawska interpretacja „Klątwy” powstała na motywach dramatu Stanisława Wyspiańskiego.
Spektakl bulwersuje ze względu kontrowersyjną treść, formę i odwoływanie się do symboli religijnych. Chodzi między innymi o sceny, w których pojawia się figura Jana Pawła II. „Klątwa” to produkcja Teatru Powszechnego w Warszawie, która swoją premierę miała w lutym tego roku.