Mimo zniesienia restrykcji branża targowa nie może wyjść z kryzysu. Także przez wewnętrzne spory
Po ponad rocznym przestoju w postaci braku większych wydarzeń targowych, mówi się nawet o stratach sięgających 2 miliardów złotych. Ma to ogromne znaczenie ponieważ ewentualny upadek któregokolwiek z przedsiębiorców działających w branży może stworzyć swoisty efekt domina, powodujący upadek jego kontrahentów i tym samym także upadek ich kontrahentów.
Istotne znacznie ma relacja na początku całego łańcucha umownego tj. pomiędzy wynajmującym powierzchnie targową, a organizatorem targów. Na tym etapie dochodzi do rezerwacji powierzchni do realizowanych przez organizatora targów, które ten dalej wynajmuje podmiotom biorącym udział w targach. Od tego się wszystko zaczyna, a także od tego rozpocząć się może wspomniany już efekt domina.
Kryzys zaufania
A jakby tego było mało, aktualnie na tym etapie występuje swoisty klincz związany z ogromnym obecnie wzajemnym ograniczeniem zaufania pomiędzy kontrahentami.
Niemało ostatnio słychać o licznych upadkach firm działających w branży targowej. Przez to każda ze stron, zarówno wynajmujący jak i organizator zawierając ze sobą umowy podejmują duże ryzyko z uwagi na potencjalną niewypłacalność. Dlatego też, każda ze stron próbuje się zabezpieczać umownie szerzej, aniżeli miało to miejsce przez pandemią.
Powoduje to jednak przestój w negocjacjach, jako że każda ze stron często chce wprowadzać zapisy, które mają powodować większe ewentualne niedogodności dla drugiej, co spotyka się ze sprzeciwem. Dodatkowo, nawet zabezpieczenie się w postaci kary umownej może nie przynieść pożądanego przez stronę efektu w przypadku niewypłacalności kontrahenta. W taki oto sposób, na najwyższym szczeblu łańcucha umów w branży targowej nastąpił swoisty klincz, gdzie obie strony walczą o jak najwięcej, nie zyskując realnie nic.
Błędne koło niepewności
Z perspektywy wynajmującego powierzchnie targowe ewentualna rezygnacja z negocjacji z konkretnym kontrahentem oznacza kolejne długotrwałe i trudne negocjacje, które niekoniecznie muszą dojść do skutku. Z perspektywy organizatora targów, rezygnacja z negocjacji nie jest kartą przetargową, ponieważ po rocznym przestoju branży, chętnych na organizacje targów będzie wielu. Tak więc cała sytuacja negocjacyjna zatacza błędne koło, a kontrahenci nawet po podpisaniu umowy pozostaną w niepewności aż do samego końca targów, które przecież mogą być odwołane niezależnie nawet od sytuacji finansowej stron.
Jak więc rozwiązać ten swoisty węzeł gordyjski?
Tak, jak w przypadku pojedynku bokserskiego zainterweniować musi sędzia. W tym przypadku sędzią musi być prawodawca, który wprowadzi odpowiednie regulacje zabezpieczające strony. Najlepszym i zarazem najprostszym rozwiązaniem byłoby wsparcie finansowe podmiotów działających branży w taki sposób, że zapewni to ich stabilne działanie na rynku. I choć wydaje się to dość trywialne, to każda forma świadczenia, czy to w formie pożyczki, czy też w formie wypłaty określonej sumy, może napełnić wiarą i zaufaniem pełną strachu branżę targową.
Strach przed kolejnym lockdownem
Druga kwestia to zapewnienie, że kolejnego lockdownu na jesień nie będzie. Oczywiście, nie sposób zadekretować ustawą brak wystąpienia kolejnej fali zachorowań, jednak nawet w przypadku wzrostu zarażeń, nie zawsze trzeba całkowicie zamykać możliwość odbycia się targów. Można przeprowadzić je w bardziej rygorystycznej formie, co i tak będzie progresem w porównaniu do okresu od marca 2020 roku do dziś. Największe straty przynosi bowiem właśnie organizowanie targów, które się nie odbywają. Jeżeli targi będą się odbywać, a tworzący je kontrahenci uczestniczący w całym łańcuchu umownym będą wypłacalni, branża odbuduje swoją sytuację finansową, jednakże potrzebuje do tego wsparcia.
W środowisku pojawiają się pomysły, jak chociażby Bon Targowo-Kongresowy zaproponowany przez Polską Izbę Przemysłu Targowego, jednakże w tym przypadku niekoniecznie rozwiązuje on przestój negocjacyjny na linii wynajmujący-organizator. To na tej linii potrzebna jest pomoc finansowa, która ułatwi prowadzenie negocjacji, odblokowując możliwość organizacji targów poprzez pewność wykonalności umowy dla obu stron.
Na marginesie należy dodać, że przerwanie opisywanego w niniejszym artykule klinczu jest w interesie rządzących nie tylko bezpośrednio z uwagi na podmioty branży targowej, ale także pośrednio chociażby przez podmioty branży hotelarskiej, czy też gastronomicznej również czerpiące benefity z odbywających się w pobliżu targów. Pytanie czy jednak branża czekająca od dawna na jakiekolwiek sensowne rozwiązania w tej kwestii, czegokolwiek nowego się doczeka?
adwokat Piotr Walczak, kancelaria Walczak Wasielewska Adwokaci